"Iluzja cz. 8".
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
- Kosmos jest duży
– zauważył nagle błyskotliwie Steve. – W życiu chyba tak
daleko nie lecieliśmy.
- Ano –
skomentował Jack przeciągając się na fotelu. – Ile już
śledzimy Ciastek? Tydzień, dwa?
Steve sięgnął pod
siedzenie i wyciągnął gruby zeszyt, który otwarł gdzieś przy
końcu. Przewertował kilka kartek wstecz i wczytał się w zapisaną
drobnym maczkiem stronę.
- Prowadzisz dziennik
pokładowy? – zapytał Jack zaskoczony, pierwszy raz
dostrzegając swojego towarzysza w tej dziwnej roli.
- No ktoś przecież
musi zajmować się papierkową robotą – odparł, ciągle
szukając czegoś w tekście. – Raporty, rachunki, przeglądy...
No i dziennik pokładowy. O! Patrząc po dacie, to lecimy już za
krążownikiem piętnaście dni.
Drugi pilot zamknął
księgę i wrzuciwszy ją z powrotem pod siedzenie, oparł się o
fotel. Znów nastała cisza, nie licząc szumu silników spalinowych.
Nagle jednak drugi pilot spojrzał na Jacka z pewnym grymasem ma
twarzy i rzucił szybko, czegoś nie rozumiejąc:
- Jakim cudem nigdy
nie zauważyłeś jak liczę rachunek podatkowy, czy uzupełniam wpis
w dzienniku?
- Bo ja wiem? –
odparł kapitan z typowym dla siebie luźnym podejściem. – Być
może byłem zajęty klikaniem tego guzika, co jest podpisany „Zrób
wpis w dzienniku pokładowym oraz oblicz podatki”.
Steve znieruchomiał.
- Jaja sobie ze mnie
robisz!? – zawołał w końcu.
- Gdzieżby! –
odparł Jack obronnym tonem i wskazał palcem na wspomniany guzik,
ukryty gdzieś wśród setek innych przełączników. – Naprawdę
klikałem taki przycisk, o tam!
Drugiemu pilotowi opadły ręce. Czyli przez lata, od
samego początku swej służby, marnował bezsensownie czas, tak? Na
to by wychodziło. W jednym momencie wszelka chęć egzystencji
uleciała z jego duszy, a ciało opadło bezsilnie na oparcie. Czemu
życie znowu z niego zakpiło? Steve miał nieodparte wrażenie, że
jakaś wyższa siła, bardzo sadystyczna siła, znęcała się nad
nim ku własnej uciesze. Łza rozpaczy pociekła mu po policzku.
- Swoją drogą,
jakim cudem oni nas jeszcze nie zauważyli? – zapytał Jack,
nieświadomy depresji swego towarzysza. – Jakby mnie śledzili,
od razu bym się zorientował.
***
Tęczowa owieczka mknęła
przed siebie niepostrzeżenie. Znaczy, ciężko nazwać
niepostrzeżonym kilkuset kilotonowego olbrzyma, którego
każdy z czterech silników był większy od dziesięciopiętrowego wieżowca, ale
ani krążownik, ani lekki myśliwiec, za którym podążali, nie
wykrył ich obecności. Więc okręt wojenny pozostawał
niepostrzeżony. Swoją drogą, generała Słodką Kostkę
zastanawiało czemu nikt ich jeszcze nie zauważył. Wytwarzali
megadżule energii cieplnej, ba! Samo światło z jednej turbiny
mogłoby oślepić przez okulary słoneczne, a mimo to ciągle
pozostawali w ukryciu! Ale nie narzekał na głupotę swych rywali.
Nie każdy mógł być tak przebiegły jak on! I to pomyślała
osoba, która wybrała okręt wojenny jako pojazd szpiegowski.
- Jestem taki
złowieszczy, muhahahaha – zachichotał dowódca pod nosem, a
jego oczy na moment zaświeciły czystym złem.
- Generale! –
zawołał nagle jeden z operatorów, siedzący przy wielkim,
hologramowym radarze. – Jakiś duży cel zbliża się do nas.
Oblicze Kostki
momentalnie zmieniło się w słodkie i przyjazne.
- Nasi śledzeni?
– zapytał.
- Nie! –
usłyszał po kilku sekundach. – To jakiś obcy.
- To zniszczyć –
dodał słodko.
- Ale generale! To
gwiazda śmierci!
Niebieskiemu bronies
zrzedła mina. Na statku zrobił się ruch.
- Pełna moc! Pełna
niczym miłość w naszych sercach i zgubić go! – rzucił
rozkaz, z ledwością powstrzymując panikę.
Nagle statkiem
wstrząsnęło niesamowicie, zewsząd poleciały iskry. Wszelkie
światło zgasło, zniknęły hologramy i przepadły obrazy
monitorów.
- Impuls EMP! –
krzyknął któryś bronies – silniki padły.
- Co takiego? –
zawołał zbulwersowany Kostka. – Przecież w tej grze nie ma
takiej broni!
Wtem, przez przednią
szybę mostka kapitańskiego, dostrzegł powoli wznoszącą się
gwiazdę śmierci. Zapadła kompletna cisza i tylko rzeczywistość
jakby się zaginała, przyciągana monstrualnie wielką masą
wrogiego statku.
- Ale oni najwyraźniej
ją mają – szepną do siebie.
Zajaśniało działo
obcej gwiazdy. Wystrzeliło białe światło...
0 komentarze:
Prześlij komentarz