"Iluzja cz. 7".
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Toksyczna planeta, otoczona zewsząd żółtawą atmosferą, kontrastowała mocno na tle czarnego kosmosu. Dwójka pilotów, siedząca w starym, poobijanym lekkim myśliwcu westchnęła błogo na widok swego domu. Tak długo musieli czekać na tę chwilę! Oboje zarośli dzikim owłosieniem, a kawa w termosie Jacka zdążyła wystygnąć kilka razy. Trzy dni wisieli w przestrzeni kosmicznej, zanim pojazd dedykowany do transportu różnych rodzajów kanistrów o zawartości deuterowej w końcu dotarł do pozbawionego paliwa myśliwca. Zajęło to tyle czasu, gdyż Imperator dał odgórny rozkaz, aby wykonać tajemniczy projekt. Polecenie to stanowiło priorytet, więc nie było surowców na budowę transportera, który mógłby podjąć się misji ratunkowej. Dopiero gdy uzbierano materiały, przypomniano sobie o Jacku oraz Stevie i przeminęło jeszcze kilka dni zanim transportowiec wyszedł ze stoczni gotowy do lotu, ale w końcu upragniona chwila załogi lekkiego myśliwca wreszcie nadeszła. Dotarli na ojczystą planetę! Myśląc już tylko o chwili oddechu i relaksie, kapitan wprowadził myśliwiec w atmosferę.
- BzzzZzGgggzz – zatrzeszczało radio niepokojąco, po czym usłyszeli irytujący głos generała Zsuirama Ikswonaizdupa – O! Kapitan Jack! Wróciliście! Dobrze! Macie następną misję!
Drugi pilot zaszlochał cicho. Jack zachował kamienną twarz i sięgnął pewnie po słuchawkę.
- Zgłaszamy gotowość – rzekł.
Steve rozryczał się szczerze.
- Nie płacz, przyjacielu – skomentował kapitan rozpacz swego towarzysza. – Dla imperatora musimy poświęcić całych siebie.
Steve przestał na moment szlochać i spojrzał wielkimi oczami na Jacka. Ten kontynuował przemowę:
- Taki nasz los. Musimy służyć naszemu władcy aż po kres dni, spełniać każdą jego zachciankę, robić co tylko sobie życzy. Nie ma innej drogi.
Nastał moment głębokiej ciszy, gdy nagle Steve znowu rozryczał się na całego. Jacki przytaknął własnym słowom i znów przemówił:
- Więc, co mamy zrobić ku chwale Imperatora?
- Nasze falangi czujników wykryły, że Ciastek wybiera się pojedynczym krążownikiem gdzieś daleko poza galaktykę. Macie ją śledzić i dowiedzieć się co kombinuje.
- Mamy falangę czujników? – zapytał zaskoczony Steve, który uspokoił się jak ręką odjął.
- Od jakichś trzydziestu sekund – wyjaśnił generał. – Przyszło dofinansowanie z Unii, które załatwił Imperator. Księżyc oficjalnie też mamy, a to, że nie lata to inna bajka. No i Imperator zażyczył sobie falangi.
- Czyli mamy śledzić wskazany krążownik. Załatwione – potwierdził kapitan z entuzjazmem i poklikał kilka guziczków na panelu nad sobą.
Wcale tego nie musiał robić, ale chciał uzyskać efekt jak w filmach. Statek jednak wystrzelił przed siebie (bo nacisnął pedał gazu).
***
- Generale Słodka Kostko! – zawołał jeden z Bronies, siedzący gdzieś przy końcu długiego rzędu komputerów. – Nasza różowa falanga wykryła właśnie ruch w układzie planetarnym. Imperator i Ciastek wysłali po jednym statku gdzieś słodko daleko!
Generał podniósł nienawistny wzrok znad swojego pulpitu, wpatrując się w główny monitor centrum dowodzenia. Nikt jednak nie dostrzegł tych przepełnionych złem oczu, nikt nie wyczuł piekielnej dominacji w jego duszy. Niebieski bronies ze znaczkiem rakiety na ramieniu przemówił, ale przed wypowiedzeniem pierwszego słowa zdołał zapanować nad wewnętrzną furią. Zabrzmiał jak każdy bronies, słodko i milutko.
- Lecą na kolejny wyścig – syknął. – Szykować Tęczową Owieczkę! Lecimy za nimi.
***
Krążownik Obrońcy Ciastek pruł żwawo przez kosmos, zostawiając za sobą chmurę deuterowych spalin. Załoga nie miała pojęcia, że jest śledzona przez poobijany myśliwiec i okręt wojenny o tęczowych barwach, ale nawet jeśli by ktoś ich o tym uświadomił, sami zaczęliby śledzić samych siebie, chcąc dowiedzieć się gdzie lecą. Nikt oprócz czarnowłosej kobiety nie znał przyczyn tajemniczej podróży i nagłego pośpiechu. Ciastek podała tylko koordynaty i wydała rozkaz...
- Pani dowódco... dowódczyni... dowód... ! – zaplątał się jeden z generałów, kiedy podszedł do swej przełożonej.
- Dowódcę – pomogła mu Ciastek, nie odrywając wzroku od wielkiej mapy kosmosu, rozłożonej na całym stole.
- Dowódcę. Opuściliśmy układ planetarny bez problemów. Wszystkie systemy krążownika sprawne i zabezpieczyliśmy te zapasy deuteru, o które pani prosiła. Możemy lecieć pełną mocą całą drogę, ale ta podróż i tak chwilę zajmie. Jest pani pewna co do naszego celu? Nikt w sumie nie wie gdzie lecimy...
- I tak ma zostać! – syknęła, podrywając głowę. – Jak ktoś jeszcze się o to zapyta, to osobiście go zastrzelę!
Był dobry powód, dla którego Ciastek nie chciała nic mówić. Symbol, który zobaczyła na poszyciu fantoma podczas przeglądania zdobycznych skanów zaszokował nawet i ją...
0 komentarze:
Prześlij komentarz