RSS

Ogame: Prawie jak komiks [41]



"Iluzja cz. 5".
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

 - I proszę państwa, cóż za niesamowite emocje... – burknął do mikrofonu dowódca pod zwierzchnictwem Obrońcy Ciastek, zaprzęgnięty do roli komentatora udawanego wyścigu. – Kolejny zawodnik został zniszczony przez uderzenie meteorytu...

Zawiesił głos wpół zdania, żeby spojrzeć na kartę, leżącą obok jego łokcia.
- Czterdziesty trzeci to już będzie... Cóż za niesamowity zbieg okoliczności – mruknął znudzonym tonem bez nadziei.

Kto by się miał na to nabrać – pomyślał spiker. – Przecież wszyscy powinni się już zorientować, że coś jest tak! Ale...

Kolejny wstrząs przerwał jego wolne myśli.
- Czterdziesty czwarty! – krzyknęła Ciastek, rysując flamastrem następną kreskę na białej tablicy.

Ale oni dalej lecą – dokończył rozmyślania i chwycił za mikrofon, mamrocząc coś niezrozumiale. Cóż, nieszczęsny dowódca miałby wiele wspólnych tematów z Bobem Budowniczym, jako że oni jedni z nielicznych wykazywali śladowe ilości pomyślunku. Ale niestety. Nie mieli szans się spotkać. Różne frakcje, różne światy... A przecież razem mogliby zawojować galaktykę.

Niewielkie drzwi na tyłach pomieszczenia rozsunęły się z sykiem, a na ich progu stanął rosły mężczyzna o mięśniach ze stali, barkach jak dwie szafy i żółtym hełmie na głowie. Jego twarz nie jest jeszcze w pełni ukazana przez kadr, a jedynie oczy, wędrujące od lewej do prawej. Muzyka staje się już jednak bardziej dramatyczna. Obcy krytycznym wzrokiem ocenił wnętrze, aż nagle natrafił na ciemnowłosą kobietę, siedzącą za sterami działa Gaussa.
- Proszę pani – przemówił spokojnym głosem Bob Budowniczy. – Powoli kończy się amunicja. Ale już zamówiłem transporter z nowymi pociskami.

O nie! I to jest ten moment, w którym widz przeżywa szok.

***

Fantom i kilka okrętów wojennych szli łeb w łeb, walcząc ze sobą zawzięcie. Obcy wszystkim prototyp statku miał co prawda zamontowane silniki impulsowe, ale mniejsza masa pojazdu pozwalała dorównywać technologii nadprzestrzennej owieczek. Brakowało mu jednak mocy, żeby prześcignąć rywali i nikt nie dawał rady zyskać większej przewagi. Sytuacja wydawała się być patowa, lecz zawodnicy zbliżali się powoli do tajemniczej partii wyścigu, gdzie niezwykle celny deszcz meteorytów strącał każdy nadciągający pojazd. Uczestnicy byli jednak pewni swego.

Minęło kilka chwil. W oddali pojawiło się światełko. Nagle ogromny pocisk wbił się kadłub jednego z Okrętów Wojennych, powodując niewielką eksplozję. Pojazd wytrzymał jednak uderzenie. Przez moment nic się nie działo, jakby załoga maszyny próbowała przetrawić, że to co w nich walnęło to nie meteoryt, tylko kilkutonowy kawał metalu, ale nagle wszystkie działa zaatakowanej owieczki zaczęły obracać się ze zgrzytem, kierując lufy w miejsce, skąd przyleciał pocisk. Kolejne sekundy cieszy i nastąpił huk. Haubice laserowe wypaliły równocześnie, wypluwając szerokie wiązki laserowe.

W oddali zajaśniał mały wybuch, jakby w powietrze wyleciała niewielka asteroida.

I nastąpiła cisza. Przez moment znów się nic nie działo, a jedynie silniki szumiały monotonnie, powtarzając w kółko i w kółko ten sam dźwięk. Wydawałoby się, że nic się już nie zmieni do samej mety, kiedy nagle z kadłuba nieznanego prototypu wysunął się mały laserek. Lufa rozglądnęła się czy nic na nią nie patrzy i w mgnieniu oka wypaliła słabiutko w przeciwnika po swej lewej, chowając się zaraz po tym. Działa trafionego okrętu momentalnie zaczęły nacelowywać na Fantoma, ale ten wysunął wielką strzałkę z górnego kadłuba i wskazał nią na owieczkę przed sobą. Oskarżona maszyna pokręciła działami w przerażeniu, ale urażony zawodnik nie miał zamiaru czekać na drugi cios. Od razu wystrzelił ze wszystkich dział. Kosmiczną ciemność rozjaśniły lasery. Jedna wiązka przeszła jednak na wylot swej ofiary i trafiła niczemu winną maszynę, frunącą kawałek dalej. Jej haubice zaczęły się obracać. Dwa inne Okręty Bojowe, widząc zbliżającą się zadymę, przerzuciły część mocy z silników na swą artylerię. Rozległ się pisk ładowanej mocy i w jednym momencie rozpętał się armagedon. A fantom jak gdyby nigdy nic obniżył pułap i zniknął wśród ciemności kosmosu.


Po jakimś czasie, jako jedyny sprawny zawodnik przekroczył linię mety. Startował jeszcze wspomniany wcześniej recykler, ale ten obławiał się szczątkami, którymi naznaczona była cała trasa wyścigu.  


< poprzedni                                                                                          następny >

  • Digg
  • Del.icio.us
  • StumbleUpon
  • Reddit
  • RSS

0 komentarze:

Prześlij komentarz