"Jeden miesiąc".
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Było... Nudno. Nie wiadomo dlaczego, ale cała planeta po prostu zastygła w bezruchu, nie mając nic ciekawego do roboty. Żadnych budów, żadnych produkcji, żadnych badań... Wszystko po prostu stało. Steve już od dłuższej chwili zastanawiał się nad tym dziwnym zjawiskiem. Nigdy nie doświadczył czegoś podobnego, ale czuł, że taki rozwój sytuacji wcale nie pomaga w przygotowaniach na to, co ich czeka... Na to, co czekało całą galaktykę. Co jakiś czas drugi pilot zerkał desperacko na radio, mając dziwną nadzieję, że akurat w tym momencie zatrzeszczy swoim charakterystycznym trzaskiem i usłyszy, że w końcu przyszedł jakiś rozkaz od Imperatora. Ale ono milczało. Milczało dwa tygodnie.
– Jack... Nie podoba mi się kierunek w jakim to wszystko idzie. – mruknął Steve, nie potrafiąc nawet za specjalnie powiedzieć co mu się nie podoba.
– Wiem co masz na myśli – odparł po chwili zastanowienia towarzysz. – Ale pamiętaj, jakkolwiek by nie było źle...
Nastał moment ciszy, jakby Jack zbierał myśli.
– Teraz mamy rąbany w rybkę krążownik ze spowolnieniem czasu buhahahah – wybuchł nagle, śmiejąc się szaleńczo.
– Bez załogi – dodał beznamiętnie Steve.
Kapitan spoważniał momentalnie. W całym krążowniku tylko ich dwójka obstawiała jakieś stanowisko. Reszta pozycji pozostawała pusta.
– Faktycznie... Ciągle zapominam... A co to?
Przez przednią szybę ich krążownika, oboje dostrzegli w oddali coś dziwnego, jakby nadciągającą falę uderzeniową. Piloci zdążyli tylko pomyśleć: „ale przecież nie było wybuchu”, kiedy nagle ściana szarości przeszła przez nich jak powietrze, zabierając ze sobą wszelkie kolory. Wszystko dookoła stało się... Czarno-białe. Piloci popatrzyli po sobie niepewnie. Co się stało? *Dramatyczna muzyka*.
***
– Panowie! – zakrzyknął generał Zsuiram Ikswonaizdup – Zebraliśmy się tutaj, żeby wyjaśnić czym jest dziwna fala, która zabrała z naszej planety kolory.
Generał spojrzał po tłumnie zgromadzonych, którzy słuchali go z uwagą, siedząc w dość sporej sali narad. Obecnych było wielu znamienitych gości! Na jednym z krzeseł zasiadał naukowiec, który zanim wyciągnął komórkę i zaczął grać w Flappy Bird, przedstawił się jako Timmy. Kawałek dalej ustawiono monitor i ze swojego krążownika na zebraniu mogli brać udział Jack i Steve. Nie należy również zapominać o wiernym chorążym Kolano, który siedział na ziemi, bo szkoda było dla niego siedzenia. I w sumie tylu było obecnych.
– Jak może wam wiadomo, pan technik inżynier magister doktor lekarz rehabilitowany profesor, z umiłowania tancerz, Wiesław Rzygadło nie mógł dzisiaj wziąć udziału w zebraniu, gdyż wypadła mu bardzo ważna sprawa i zamiast tego wysłał swojego najlepszego człowieka. Ale do rzeczy. Czekam na pomysły czemu wszystko widzimy na czarno-biało?
Nastała kompletna cisza. Tylko zastępca doktora Rzygadło posykiwał co chwila pod nosem, żeby nagle cisnąć telefonem wściekły o ziemię, rozwalając go na części. Zły splątał ręce na piersi i wtedy zorientował się, że wszyscy patrzą na niego z szeroko otwartymi oczami. Timmy zaśmiał się nerwowo i wstał, chrząkając przed swą przemową.
– Tak więc naszemu zespołowi udało się ustalić, że ta dziwna szarość, która nas otacza, to tak zwana Fala Nieaktywności. Z jakiegoś powodu... eeee – naukowiec spojrzał na ściągę, którą miał napisaną na ręce. Wszystko podyktował mu jego nowy kolega z zespołu, barczysty Dexter. – Fala Nieaktywności powoduje, że wszyscy atakują planetę, którą dotknęło to tajemnicze zjawisko, a za równy miesiąc po prostu przepadniemy, jakbyśmy nigdy nie istnieli.
Zapadła złowroga cisza. Groźba zniknięcia tak po prostu zawisła w powietrzu niczym katowski topór, czekając tylko, aby opaść z rozmachu.
– A! Jest jednak nadzieja! – przypomniał sobie naukowiec. – Wystarczy, że w przeciągu miesiąca Imperator wyda nam rozkaz i wszystko wróci do normy.
– To nie ma co się martwić – skwitował szczęśliwy generał, któremu wyraźnie spadł kamień z serca. – Imperator pewnie lada moment wyda na rozkaz i...
– Imperator już nigdy się z nami nie skontaktuje – przerwał nagle Jack ze śmiertelną powagą.
Po tych słowach to na niego wszyscy zaczęli wybałuszać oczy.
– Jak to? – zapytał chorąży ze łzami w oczach.
Jack milczał... Nagle rozległy się alarmy i włączyło się szare światło, które migało nieprzerwanie. Kolano złapał się za głowę i krzyknął przerażony:
– O nie! Zaczęło się! Wszyscy będą nas atakować!
Generał podszedł szybko do komputera, który stał na niedalekim biurku. Ekran migotał groźnie jasnoszarym światłem. Ikswonaizdup poklikał coś myszką parę razy i nagle odsunął się przerażony, łapiąc się za serce. Tego widoku się nie spodziewał. Zbliżała się do nich...
– MISJA POKOJOWA!! – wrzasnął przerażony.
Przerażenie wypełniło pokój. Pierwszy raz ktoś leciał im pomóc, a nie okraść.
– I to od Obrońcy Ciastek! – dodał z zapartym tchem.
Na te słowa chorąży zemdlał. Wzrok generała wyrażał tylko jedno: Świat się kończył... Nie wiedział jednak, jak blisko jest prawdy...
0 komentarze:
Prześlij komentarz