RSS

Ogame: Prawie jak komiks [28]



"Przepłacać nie znaczy tracić".
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Ogólnie było całkiem głośno. Stukoty młotów pneumatycznych, wycie wiertarek, jakieś trzaski, szurnięcia. Bob Budowniczy wciągnął głęboko powietrze do swych płuc, rozkoszując się charakterystycznym zapachem pyłu, unoszącego się nad całym placem budowy. Uwielbiał tę woń o poranku. Przeciągnął swe potężne mięśnie z rozkoszą i ruszył na spotkanie inwestorów, którzy mieli dziś sprawdzić postępy naprawdę imponującego projektu. Imperator pierwszy raz zarządził budowę tak ogromnego i niewątpliwie potrzebnego dla planety budynku - depozytu sojuszniczego. Ponoć ich planeta została przyjęta do jakiegoś sojuszu, więc chcieli zrobić jak najlepsze pierwsze wrażenie, kiedy przyjacielska flota niewątpliwie przybędzie ich ochronić przed paskudnymi wrogami.

Swoją drogą Bob zaczął się zastanawiać nad funkcjonalnością budynku. Jego koszta były całkiem spore, a jedyną jego opcją było wystrzeliwanie pocisków z deuterem, żeby tankować sojuszniczą flotę, wiszącą na orbicie. Zaglądnął szybko do notatek, które miał ze sobą. Mógłby obciąć koszta tu i tu... i tu. I tu. O! I jeszcze tu! W sumie zostawiłby samą wyrzutnię i gotowe!

- Bob Budowniczy?  - zapytał ktoś.
Budowniczy odchylił do tyłu swój żółty hełm i ujrzał dwie postacie, stojące tuż przed nim.
- Jestem Zsuiram Ikswonaizdup, generał armii. A to chorąży Marcin Kolano, eee... chorąży. Przybyliśmy tu, żeby zinspekcjować projekty na pewno potrzebnego depozytu sojuszniczego.
- Dobry - mruknął budowniczy.

Bob czuł się troszkę skrępowany. Rzadko widywał ludzi. Zawsze siedział sam w domu, albo pracował z robotami.
- Eee... No to jak panowie widzicie, wszystko się buduje. Dopóki są surowce, androidy nie przestaną pracować... chyba, że ktoś im baterie wykręci... hehe - zaśmiał się nerwowo.
- Taaa... - mruknął generał. - A terminy?
- Tam jest taki wielki zegar - wskazał Budowniczy na ciekłokrystaliczny wyświetlacz, odliczający czas do końca budowy. Brakowało kilku godzin.

Nastała krępująca cisza.
- Generale - przełamał się w końcu Bob. - Po co w tym, z pewnością potrzebnym, depozycie sojuszniczym cztery baseny?
- Jak to po co?! - zbulwersował się Generał. - Kolano! Powiedz mu po co te cztery baseny!

Kolano nagle zerwał się na równe nogi, wyrzucając patyk, którym rysował pacyfki w ziemi.
- Eeee... żeby pływać? - wyjąkał chorąży.
- Właśnie! Żeby pływać - przytaknął generał.

Bob pokręcił głową z niedowierzania.
- A - wczytał się w notatki - "stajnia z sześćdziesięcioma rasowymi końmi czystej krwi"?
- Żeby na nich jeździć! - odkrzyknął Zsuiram.
- Naprawdę? Pełno wymiarowe boisko do piłki nożnej, tor gokartowy, galeria handlowa i "największy McDonald jaki widział świat"? Po co to?! - Budowniczy tracił nerwy.

Co prawda wiedział, że jest jedyną normalną osobą na tej planecie, ale nie sądził, że wszyscy inni są AŻ TAK nienormalni! Ale nagle coś się zmieniło w postaci, z którą dyskutował. Generał przybrał niespodziewanie prostą postawę, uspokoił się. Wypiął klatkę piersiową, splótł dłonie za plecami i odpowiedział tonem godnym i dostojnym:
- By żyło się lepiej. Wszystkim.


< poprzedni                                                                                          następny >

  • Digg
  • Del.icio.us
  • StumbleUpon
  • Reddit
  • RSS

0 komentarze:

Prześlij komentarz