RSS

Ogame: Prawie jak komiks [27]



"Pizza jest dobra póki gorąca cz.10".
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

On... nie żył. Powiedziałem mu, że żyje. Ale tak nie jest.”

Impreza trwała już w najlepsze. Uprzątnięto trochę gruzu, uruchomiono piekarnik na nowo. Wszyscy świetnie się bawili, choć piloci zdecydowali się nie wychodzić ze swojego lekkiego myśliwca tłumacząc, że im głupio. Tylko on, technokrata, stał w kącie, zajmując się jedynie swoimi myślami.

On nie żyje... Dwadzieścia sześć lat temu zginął w katastrofie lotniczej... Żenujące. Poprzysiągłem, że pokonam naturę i stworzę życie! Przywrócę Eryka! Ale...”

Spojrzał na lekki myśliwiec.

Zawiodłem. To nie jest życie.”

Timmy właśnie wyciągał kolejną pizzę. Wszyscy się śmiali, bo wrzucali trójkącik do baku rozbitego myśliwca, a komputer udawał, że mu smakuje.

Chciałem stworzyć sztuczną inteligencję. Chciałem odwzorować mojego syna. To mi się udało... ale to nie jest życie.”

Zabrzęczały butelki. Ktoś przyniósł naprawdę mocne napoje: wodę gazowaną, tonik, oranżadę. Po chwili pan profesor Rzygadło wniósł nawet kanister z wydestylowanym deuterem na rumie dla nowego towarzysza. Impreza zapowiadała się ostra.

Nie mogłem się pogodzić, że to nie jest życie. Nie mogłem patrzyć na jego hologram, słuchać sztucznego głosu... „

Wszyscy się śmiali. Byli ciekawi, czy komputer może być pijany. Postanowili przeprowadzić eksperyment i już po chwili biedny Timmy uciekał przed salwą z karabinu laserowego, który wysunął się z poszycia lekkiego myśliwca. Jeden strzał zrobił dziurę w ścianie, centymetry od głowy technokraty. Ale on nawet tego nie zauważył.

Wiedziałem, gdzie będzie oblatywana gwiazda śmierci i który księżyc stanie się celem. Zostawiłem tam moduł. Porzuciłem Eryka.”

Technokrata spojrzał na bawiących się ludzi (oprócz Timmiego, który beczał, przystawiony do ściany z jabłkiem na głowie). Zabawa napawała go obrzydzeniem. Ale już nie długo. Jego zautomatyzowane oko kończyło odliczać równo siedem dni. Musiał się zbierać. Nacelował okiem na skałę, która ciągle tkwiła wbita w ziemię. Uruchomił kilka aplikacji i meteoryt stał się zwykłym kamieniem, pozbawionym swojej cennej zawartości. Miał tylko naparstek antymaterii, ale... technokracie to wystarczyło, zważywszy na okoliczności.

BUM! Ściana, przy której stał Timmy, właśnie wyleciała w powietrze, kiedy została potraktowana w pełni naładowanym laserem. Myśliwiec niestety nie trafił. Jabłko zostało zanihilowane, a naukowcowi nic się nie stało. Wszyscy jęknęli zawiedzeni. Technokrata stwierdził, że to dobry moment. Błyskawicznie podłączył się okiem do obwodów lekkiego myśliwca i zanim ktokolwiek się zorientował, dobrał się do plików pamięci sztucznej inteligencji jego syna. Usunął wszystkie powiązane z jego osobą. Po tym wyszedł bezszelestnie przez jedną z dziur.

Już nas pan opuszcza? – zapytał niespodziewanie profesor Rzygadło, stojąc na zewnątrz budynku, oparty o kawałek ściany, który jakimś cudem się ostał.
Takie zasady. Siedem dni. Zostało trzydzieści dziewięć sekund – odparł technokrata bez namysłu.
A co z nim? – wskazał kierownik grubym kciukiem na lekki myśliwiec.
Zostawiam go wam. Nauczyłem was tyle ile mogłem. Reszta w waszych rękach.

Dookoła technokraty, tuż przy jego stopach, zaczęło kręcić się niebieskie światło. Czas dobiegał końca.
Niech mi pan jeszcze powie! – zawołał Rzygadło. – Po co ta antymateria?
Jak to po co? – zbulwersował się starzec. – Nie pomagam za darmo!

Nastąpił jasny blask. I technokrata zniknął.
Nareszcie... – sapnął profesor.
Wiesław! – zawołał ze środka Jack. – Chodź! Pizza jest dobra póki gorąca! A właśnie nowa wyszła.

Kierownik zespołu naukowców spojrzał jeszcze ostatni raz w miejsce, gdzie moment wcześniej stał technokrata i wrócił do środka (zakładając, że pomieszczenie z jedną ocalałą ścianą ma ciągle środek).


THE END



< poprzedni                                                                                          następny >

  • Digg
  • Del.icio.us
  • StumbleUpon
  • Reddit
  • RSS

0 komentarze:

Prześlij komentarz