"Pizza jest dobra póki gorąca cz.9".
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Biały pióropusz pyłu ciągle unosił
się gęsto w powietrzu, zasnuwając nieco apokaliptyczną scenerię
pomieszczenia, na które dopiero co spadł statek kosmiczny.
Technokrata potykając się o gruz dobił szybko do myśliwca i
położył mu rękę na powyginanym skrzydle. Kapitan Jack spojrzał
na starca beznamiętnym spojrzeniem i wskazując na kawałek pizzy,
który właśnie przeżuwał, rzekł:
- Chce pan jeden?
Ciężkie, stalowe drzwi, znajdujące
się na jednej z ocalałych ścian, otwarły się nagle z wysiłkiem,
ujawniając postać profesora Wiesława Rzygadło z całym zapleczem
przerażonych naukowców, chowających się tuż za plecami swego
mentora.
- Timmy! Mówiłem ci, żebyś
uważał z tym piekarnikiem! – skarcił kucharza Rzygało. –
Patrz jaki bajzel narobiłeś!
- Przepraszam! –
jęknął zrozpaczony naukowiec.
Jego nogi rozjechały się bezsilnie i
upadł kolanami na podłogę. Z oka popłynęła rzewna łza
rozpaczy.
- Ja chciałem tylko pizzę... –
szepnął cicho.
Rozglądnął się dyskretnie. Nikt nie
zwracał na niego uwagi. Kiedy już miał się rozbeczeć, bo nikogo
nie obchodzi, poczuł, że atmosfera jest jakaś dziwna. Rzygadło,
naukowcy, Jack i nawet Steve, który wyszedł spod swojego fotela...
Wszyscy spoglądali w jeden punkt. A był nim technokrata, gładzący
czule skrzydło lekkiego myśliwca.
- Nic ci się nie stało? –
zapytał cicho starzec.
- Przecież wiesz...
przeskanowałeś mnie każdymi systemami! – odparł
zrobotyzowany głos statku.
-
Myślałem, że już...
cię nie ma –
kontynuował cicho. –
Dostałem wiadomość...
- … Przepraszam, że cię
opuściłem bez twojej zgody... nie powinienem wylatywać w kosmos
tak po cichu.
-
A potem ta eksplozja. To był wybuch gwiazdy śmierci. Nie mogłeś
przeżyć!
- Nie wiem co się stało.
Obudziłem się w małej skrzynce. I nagle puf! Jestem sondą
szpiegowską. Ona działała sama. Ja tylko mogłem patrzeć i mówić.
A potem puf! Wpadłem w ten lekki myśliwiec. I stałem się jego
częścią... Czy... Czy ja naprawdę nie żyje?!
-
Żyjesz! – krzyknął
gwałtownie technokrata. –
Oczywiście, że żyjesz. Mój synu!
Nastała
kompletna cisza, która zdawała się wręcz
krzyczeć: „Ale, że co?!”.
-
Ale, że co?! –
krzyknęli wszyscy naukowcy niemalże równocześnie.
-
Jego syn wymknął się w podróż kosmiczną, zaginął w eksplozji
i stał się komputerem. Proste
– wyjaśnił jak gdyby nigdy nic Jack, dalej przeżuwając pizzę.
-
Aaaa... Bo myślałem, że... – próbował ogarnąć myśli Rzygadło. –
… Nie ważne.
-
Ale
teraz cię znalazłem! –
jęknął starzec przez zaciśnięte zęby, hamując gwałtowne
emocje. – Teraz
wszystko już będzie dobrze!
W
ogóle nie przejął się widownią. Z jego zautomatyzowanego oka
pociekła kropla oleju, która rozprysła się o poszycie lekkiego
myśliwca.
-
Chlip – powiedział
zautomatyzowany głos statku.
-
Timmy
– rzucił Steve, nieco zaskoczonym tonem. – Zrób
jeszcze jedną pizzę. Czuje, że będzie jakiś event z tej okazji.
< poprzedni następny >
< poprzedni następny >
0 komentarze:
Prześlij komentarz