RSS

Ogame: Prawie jak komiks [26]



"Pizza jest dobra póki gorąca cz.9".
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Biały pióropusz pyłu ciągle unosił się gęsto w powietrzu, zasnuwając nieco apokaliptyczną scenerię pomieszczenia, na które dopiero co spadł statek kosmiczny. Technokrata potykając się o gruz dobił szybko do myśliwca i położył mu rękę na powyginanym skrzydle. Kapitan Jack spojrzał na starca beznamiętnym spojrzeniem i wskazując na kawałek pizzy, który właśnie przeżuwał, rzekł:
- Chce pan jeden?

Ciężkie, stalowe drzwi, znajdujące się na jednej z ocalałych ścian, otwarły się nagle z wysiłkiem, ujawniając postać profesora Wiesława Rzygadło z całym zapleczem przerażonych naukowców, chowających się tuż za plecami swego mentora.
- Timmy! Mówiłem ci, żebyś uważał z tym piekarnikiem! – skarcił kucharza Rzygało. – Patrz jaki bajzel narobiłeś!
- Przepraszam! – jęknął zrozpaczony naukowiec.

Jego nogi rozjechały się bezsilnie i upadł kolanami na podłogę. Z oka popłynęła rzewna łza rozpaczy.
- Ja chciałem tylko pizzę... – szepnął cicho.

Rozglądnął się dyskretnie. Nikt nie zwracał na niego uwagi. Kiedy już miał się rozbeczeć, bo nikogo nie obchodzi, poczuł, że atmosfera jest jakaś dziwna. Rzygadło, naukowcy, Jack i nawet Steve, który wyszedł spod swojego fotela... Wszyscy spoglądali w jeden punkt. A był nim technokrata, gładzący czule skrzydło lekkiego myśliwca.
- Nic ci się nie stało? – zapytał cicho starzec.
- Przecież wiesz... przeskanowałeś mnie każdymi systemami! odparł zrobotyzowany głos statku.
- Myślałem, że już... cię nie ma – kontynuował cicho. – Dostałem wiadomość...
- … Przepraszam, że cię opuściłem bez twojej zgody... nie powinienem wylatywać w kosmos tak po cichu.
- A potem ta eksplozja. To był wybuch gwiazdy śmierci. Nie mogłeś przeżyć!
- Nie wiem co się stało. Obudziłem się w małej skrzynce. I nagle puf! Jestem sondą szpiegowską. Ona działała sama. Ja tylko mogłem patrzeć i mówić. A potem puf! Wpadłem w ten lekki myśliwiec. I stałem się jego częścią... Czy... Czy ja naprawdę nie żyje?!
- Żyjesz! – krzyknął gwałtownie technokrata. – Oczywiście, że żyjesz. Mój synu!

Nastała kompletna cisza, która zdawała się wręcz krzyczeć: „Ale, że co?!”.
- Ale, że co?! – krzyknęli wszyscy naukowcy niemalże równocześnie.
- Jego syn wymknął się w podróż kosmiczną, zaginął w eksplozji i stał się komputerem. Proste – wyjaśnił jak gdyby nigdy nic Jack, dalej przeżuwając pizzę.
- Aaaa... Bo myślałem, że... – próbował ogarnąć myśli Rzygadło. – … Nie ważne.

- Ale teraz cię znalazłem! – jęknął starzec przez zaciśnięte zęby, hamując gwałtowne emocje. – Teraz wszystko już będzie dobrze!

W ogóle nie przejął się widownią. Z jego zautomatyzowanego oka pociekła kropla oleju, która rozprysła się o poszycie lekkiego myśliwca.
- Chlip – powiedział zautomatyzowany głos statku.


- Timmy – rzucił Steve, nieco zaskoczonym tonem. – Zrób jeszcze jedną pizzę. Czuje, że będzie jakiś event z tej okazji.


< poprzedni                                                                                          następny >

  • Digg
  • Del.icio.us
  • StumbleUpon
  • Reddit
  • RSS

0 komentarze:

Prześlij komentarz