RSS

NOWA RP - CZĘŚĆ III: „PODZIEMIA I FIZYKA” - by Cesc22


Ksut szedł z ciemnym tunelem. Było tu bardzo wilgotno i zimno, przez co były premier przeziębił się. Męczył go okropny katar i kaszel, który rozchodził się echem po krypcie. Mimo wszelkich przeciwności losu podążał dalej w głąb czeluści. Robił to dla swojego ukochanego prezydenta Reppela, który stracił życie w niewyjaśnionych okolicznościach. Wytężając mózg do granic możliwości udało mu się wymyślić plan ratunkowy. Za pomocą serca Kevina Jonsona, ukrytego w krypcie, do której zmierza Ksut.
 
W jednej sekundzie wszystkie włosy premiera wyszły przez otwory w kapturze. Usłyszał przeraźliwy, pełny bólu wrzask. Walczył długo z sobą, lecz dzielny Ksut postanowił iść dalej. Padł na czworaka i zaczął się gramolić po ziemi, naśladując skradającego się szpiega, którego widział w filmie. Po chwili ujrzał trzech dentystów nachylających się nad zrozpaczonym pacjentem. Schował się za szafką.
- Tak wyrwijmy mu wszystkie zęby – powiedział pierwszy gruby stomatolog.
- Ale najpierw zróbmy kanałówkę siekaczy – zaproponował drugi chudy.
- Ale po co? Przecież ma zdrowe – zapytał garbaty dentysta.
- Lepiej dmuchać na zimne. Nic mu nie będzie to dzielny pacjent, na koniec dostanie lizaka.
- No to jak tak to zróbmy jeszcze trzy mostki. I może fluoryzacje.
- Tak i usuwanie kamienia.
 
Wszyscy się zaśmiali i zaczęli szukać narzędzi w szafce, za którą siedział Ksut. Premier nie mógł już wytrzymać i kichnął z powodu przeziębienia.
- Słyszałeś coś?
- To chyba pacjent.
- Może chce znieczulenie?
- Taki duży? Nie ma potrzeby, bardziej by go bolało ukłucie.
 
Pacjent miał widocznie inne zdanie na ten temat, bo machał rękami i krzyczał: „Blachamach”. Cokolwiek to znaczyło, czuło się ból płynący z tych słów. Niestety mężczyzna by przykuty do fotela skórzanymi pasami, więc nie miał szans się uwolnić.
- No to co panowie – powiedział garbaty zacierając ręce. – Wyrywamy.
- Tak tylko najpierw jakiegoś kielicha strzelmy.
- Zwyrodnialcy i bandyci – szepnął pod nosem Ksut. 

Zawód dentysty był zabroniony przez prezydenta Reppela w VIII RP. Stomatolodzy zostali wygnani, ścigani oraz paleni na stosie za swoje sadystyczne zapędy, lecz jak widać stworzyli podziemie. W tym mrocznym miejscu, gdzie chwała i blask prezydenta Reppela nie docierała, czynili swoje haniebne i mroczne rytuały. Ksut postanowił coś z tym zrobić. Przecież był premierem.
- Dobra panowie już jesteśmy gotowi – powiedział wysoki.
- No to najpierw borujemy.
- Nie! Najpierw mostek.
- Wyrwijmy. Wyrywajmy. Tak, tak – krzyczał garbaty.
- Każdy niech się zajmie jednym zębem po kolei, będzie sprawiedliwie.
- Ty to masz zawsze dobre pomysły.
 
Pacjent w tym momencie zaczął kiwać głową na boki.
- Widzicie nawet pacjent się zgadza z nami, proszę się trzymać nie będzie bolało.
- A jak będzie to troszkę.
- Zaraz pana wypuścimy.
 
Ksut nie mógł na to patrzyć! Chwycił kamyk, który leżał na ziemi i rzucił w garbatego dentystę. Przypadkowo trafił go prosto w twarz, przez co wypadły mu cztery zęby. Wszyscy nagle spojrzeli na swojego przyjaciela.
- Zęby.
- Popsute.
- Trzeba zrobić mostek.
- Nie tseba – seplenił oskarżony.
 
Jednak jego przyjaciele po fachu mieli inne zdanie. Uwolnili biednego pacjenta, który od razu ruszył biegiem do wyjścia z jaskini. Zaraz po tym, dentyści na miejsce mężczyzny posadzili swojego garbatego kolegę.
- No to co borujemy, robimy mostek i alleluja wyrywamy.
- Tak, tak. Wyrywamy. A co by nie?
 
Ksut nie miał problemu z przekradnięciem obok nich. Nawet jakby wyskoczył z gołą dupą i zaczął tańczyć kankana to i tak by go nie zauważyli. Dentyści byli pochłonięci pracą, a premier mógł z czystym sumieniem ruszyć dalej, na poszukiwania serca Kevina Jonsona. 

***

Po przygodzie z dentystami premier postanowił zrobić sobie postój i oddać mocz, który zebrał mu się przez trzy dni. Nagle wystraszył się nie na żarty,  gdy w mroku przed nim coś się poruszyło. 
- Aa! – krzyknął Ksut i padł na ziemię.

Nagle z ciemności zaczęły wyłaniać się dziwne stwory. Strach jeszcze bardziej zmobilizował pracę nerek i pęcherz moczowy wypróżnił się w zabójczym tempie. Niestety, były premier nie zdążył rozpiąć spodni i rozchylić płaszczu. Potwory były coraz bliżej, wyglądały strasznie. Jeden z nich podbiegał już do przerażonego polityka, który skulił się na podłodze. Był to mężczyzna z trąbom słonia zamiast nosa, ogromnymi uszami i ogonem. Krzyknął do byłego premiera, który nadal przerażony leżał na ziemi:
- Uciekaj człowieku póki możesz, oni powariowali. Patrz co mi zrobili.

Po tych słowach poleciał za resztą dziwacznych stworów (między innymi kamykiem z głową psa i skrzydłami orła). Premiera wstał i chciał uciekać, bał się tego co może go tam spotkać. Lecz przeszkodziła mu w tym kałuża, którą sam stworzył, poślizgnął się i poleciał w głąb korytarza. Nie wiedział ile tak sunął po śliskiej powierzchni, ostatnie co zapamiętał to widok stalagmitu przed jego oczami. Usłyszał huk i poczuł ciepło na twarzy. 

***

Coś poruszyło ostre zmysły premiera, więc postanowił szybko się wybudzić. Nagle z ciemności wyszedł nie kto inny jak pan Świński. Miał na sobie obdartą koszulę, stare wytarte jeansy i płaszcz, który pamiętał czasy drugiej wojny światowej. Podobno zdobył go w czasie wakacji w Niemczech, od jakiegoś uciekającego pana z pojedynczym wąsem pod nosem. Gadał po niemiecku i miał na sobie oficerski płaszcz, strasznie mu się śpieszyło i chciał go wymienić na osła. Pan Świński nie miał nic przeciwko takiej okazji, po co mu stary osioł jak mógł mieć takie piękne odzienie.
- A witam pan premiera – powiedział przepitym głosem. – Ależ pan wypiękniał i nowe ciuchy, widzę że stara się pan być na topie. Jak te nostolotki, czy jak się tam to zwie. A tak w ogóle nie miałby pan może dwa złote na chlebek, bo mi się już wódka skończyła? 

Ksut wstał próbując ukryć swoje zmieszanie. Spowodowane ono było mokrą plamą na płaszczu i spodniach. Na szczęście było ciemno, a pan Świński miał i tak problemy ze wzrokiem (wada z pewnością nie była spowodowana spożytymi procentami). Ksut w końcu odpowiedział:
- Nie mam pieniędzy, jestem tutaj z bardzo ważną misją.
- Aha no tak, a chcesz trochę popcornu? – zaproponował pan Świński, po czym rozsiadł się zadowolony na podłodze. – Zaraz zacznie się seans, oj nie mam popcornu, ale mam zimne piwko.
- O czym ty…? – chciał zapytać Ksut, ale nie dokończył.
 
Nagle w jaskini rozbłysły kolorowe światła. Pijak zaczął klaskać z zadowolenia i krzyknął:
- Zaczyna się!! Łu łu dawaj!!
 
Po chwili do jaskini wbiegło kilku ludzi w białych kitlach. Złapali pana Świńskiego i zaczęli ciągnąć go w stronę świateł. Porwany zaczął krzyczeć:
- Zostawcie mnie ja jestem z FBI, CIA,NCIS i tańczyłem w balecie. Wypuście mnie!
 
Lecz te krzyki w niczym mu nie pomogły, napastnicy pobiegli z biednym pijaczkiem w stronę dziwnych kolorowych błysków. Ksut od razu poleciał za nimi, jako Były Premier RP nie mógł patrzyć jak krzywdzą szanowanego obywatela jego narodu. Gdy dotarł do źródła świateł zobaczył pełno naukowców i wielką maszynę na środku.
- O nowy, ale jajca. Niech poczeka chwilę, a teraz tą panią wrzućcie do tej maszyny razem z tą świnią – krzyczał naukowiec z peruką fryzury Elvisa Presleya na głowie. Po tych słowach mamrotał do siebie. – Ale będą jajca, ale jajca i jebut.
 
Były premier obserwował jak grupa szaleńców wrzuca do wielkiego gara z przyciskami świnie i jakąś kobietę. Wiedział, że musi ich powstrzymać. Założył na głowę dziurawy kaptur, wziął długi rozpęd i miał zamiar wskoczyć do pomieszczenie z zabójczym krzykiem. Lecz niestety Ksutowi to nie wyszło. Płaszcz miał założony odwrotnie, więc po zaciągnięcia kaptura widział tyle na ile mu pozwoliły dziury. Podczas bohaterskiego skoku zrobiło mu się nagle ciemno przed oczyma, odbił się od wielkiego kamyka na środku jaskini i wpadł na stół z wieloma próbówkami. Po kąpieli w chemikaliach nasz dzielny Ksut rozświetlił się niczym nowa energooszczędna żarówka, wszystkimi kolorami tęczy.
 
W tym czasie z maszyny, która przypominała kocioł wybiegła kobieta. Lecz był odmieniona. Chodziła na czterech łapach i miała świński nosek.
- Jak dla mnie nic się nie zmieniło – powiedział jeden człowiek obserwując eksperyment.
- Ale jajca, ale jajca – krzyczał szalony naukowiec. –Wypuście ją zawołajcie ten super udany eksperyment, Andrzeja czy jak mu tam był.
- Panie psorze – powiedział jeden z jego studentów. – Ale przecież on uciekł.
- Tak – powiedział profesor po czym krzyknął. – Ale jajca, uciekł. Ale będzie jebut. A ten to kto i co on tak świeci?
 
Zadając to pytanie pokazał Ksuta. Cała sala spojrzała w stronę byłego premiera RP. Dowódca jajogłowych krzyknął do swoich ludzi:
- Dawać go tu wrzucimy go do Wielkiego Zderzacza Hadronów. Tylko wrzucie jeszcze tego alkoholika, a będą jajca i jebut. Ha ha.
- Tylko nie alkoholik – krzyknął oburzony pan Świński.- Ja po prostu lubię świętować, od czasu studiów mi tak zostało.
- O studia, ale jajca – spytał zdziwiony profesor. – Ale jakie?
- A srakie – odpowiedział pijaczek i po chwili z dumą w głosie dodał. – Kiedyś nie chwaląc się pół książki przeczytałem.
 
Naukowcy złapali Ksuta i postanowili wrzucić go do wielkiej pralki. Dzielny premier nie dał się tak łatwo, zaczął kopać i ujadać w wszystkie strony. Odtrącony student wpadł do Wielkiego Zderzacza Hadronów, a za nim Ksut posłał znaleziony pod ręką kamień. W maszynie zaświeciły kontrolki i zaczęła się trząść. Po chwili drzwi wielkiej pralki się otwarły i wyszedł z nich głaz z nogami i w białym kitlu. Naukowiec-skała podszedł do lustra żeby się w nim przyjrzeć.
- No to bomba – powiedział smutnym głosem i zniechęcony usiadł na podłodze. – To idę się puścić w jezioro.
- Ale jajca, ale jajca – krzyczał uradowany profesor. – Dać go do reszty i zlecić podstawowe badania. A teraz wrzućmy ich obu jeszcze raz ale będą jajca.
 
Ksut i pan Świński nie mieli zamiaru się poddawać. Pierwszy naukowiec, który natarł na nich z wystawionymi rękami, dostał szklaną butelką po głowie od pijaczka. Premier natomiast, po wpadnięciu w stos chemikaliów, nabrał nadnaturalnych zdolności. Chwycił drugiego studenta za krawat i zaczął nim wywijać nad głową.
- Ale jajca, ale jajca – krzyknął profesor. – Dalej chłopaki łapać ich i jebut.
 
Naukowcy nacierali, lecz pan Świński w walce butelką nie miał sobie równych. Pół życiu spędził w barach, gdzie prowadził nie jedną potyczkę. Ksut również dawał sobie świetnie radę. W pewnym momencie wpadło na niego trzech naukowców. Udało mu się podnieść wszystkich naraz i zaczął nimi kręcić, jak zwykłą zabawką. Ucieszony swoją nową mocą podskakiwał, wyczyniając z nimi różne akrobacje. Premier nie zauważył niestety malutkiego kamyczka na środku i potknął się, wpadając  z trzema naukowcami do maszyny Wielkiego Zderzacza Hadronów. Maszyna zaświeciła czerwonym blaskiem i rozległ się głos:
- Przeciążenie systemu.
- Ale jajca, ale jajca – po tych smutnych słowach profesor rozsiadł się na krześle i podparł głowę ręką.
- I co teraz będzie doktorku – zapytał któryś przerażony student.
- Jebut – wyjaśnił smętnie profesor. 
I cała jego praca poszła na marne. Nagle rozległ się trzask i w sklepieniu jaskini powstała wielka dziura, zrobiona przez czwórkę wylatujących ludzi. Wśród nich był dzielny Ksut. 
- Ech no to co doktorku, po jednym? – spytał pan Świński wyciągając nie wiadomo skąd czerwoną jak krew wiśnióweczkę, odrzucając już ostatniego przeciwnika.
- No to na jedną nóżkę jebut, a potem na drugą jebut i będą jajca – odpowiedział uradowany profesor zacierając ręce.
 
W tym czasie Ksut, który został wykręcony w maszynie we wszystkie możliwe strony leciał beztrosko w stronę tęczy. Szybował sam, ponieważ grupa naukowców została wyrzuconą w całkiem inną stronę. Zdążył dostrzec balon jakiś obcy balon w powietrzu, po czym wpadł do tęczy i to co tam zobaczył przerosło jego najśmielsze oczekiwania.


< poprzedni                                                                                         następny >

  • Digg
  • Del.icio.us
  • StumbleUpon
  • Reddit
  • RSS

0 komentarze:

Prześlij komentarz