"Ale na szczęście AtoJack i AtoStevie uratowali świat. Niestety miesiąc nic się KOMPLETNIE nie działo, więc teraz lecą ratować całą serię Ogame! cz. 1".
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
"Pepperoni
i 2x ser" miało nieco różniące się pory roku od tych
znanych na innych planetach. Wiosna, lato, jesień, zima... te okresy
są kompletnie obce mieszkańcom toksycznej planety. Rozróżniali
oni tylko jedną: "toksyczną", która dzieliła się na
kilka podpór, takich jak "czystego powietrza", "trującego
powietrza", czy "pizga toksycznymi burzami i złem".
Ostatnie
dni były naprawdę przepiękną końcówką "trującego
powietrza". Nieliczna roślinność, która była na tyle
naiwna, żeby zakiełkować w trakcie "czystego powietrza"
i przetrzymać "trujące powietrze", powoli rozpływała
się jak lód, czując zbliżające się "pizga toksycznymi
burzami i złem". Czuli to też ludzie, rozkoszując się
ostatnimi ciepłymi promieniami słońca... a właściwie trzeba by
powiedzieć - w ogóle ostatnimi promieniami, zanim niebo znów
zostanie zasłonięte toksycznymi chmurami na kilka miesięcy.
Takimi
ludźmi byli Kriss Sheepfield oraz Ikswonaizdup Zsuiram, stojący na
jednej z balustrad wielkiego zamku ich panującego jaśnie króla,
Timmiego.
-
Słyszałem, że komisja ekspertów powołana przez profesora
Rzygadło, odkryła winnego w sprawie afery Czarnej Dziury -
mruknął generał, próbując jakkolwiek przerwać ciszę.
-
Tak? I kto poszedł siedzieć? - zapytał Sheepfield, niezbyt
ciekawy.
-
Rzygadło. Hodował nielegalne czarne dziury. - Ikswonaizdup
wzruszył ramionami. - Kto by się spodziewał...
-
Bydle... - skomentował beznamiętnie tajny agent.
-
Trochę było problemów z tym wszystkim - ciągnął wojskowy
niezrażenie. - Próbowano zgniatać puszki, testowano śliskość
kocyków, powoływano komisję ekspertów, a gdy ci zawodzili,
powoływano komisję ekspertów do spraw wierzytelności opinii
innych ekspertów. No ale... zagadkę rozwiązał sam Rzygadło.
Przypomniał sobie, że miał w swoim apartamencie miniaturowy Wielki
Zderzacz Hadronów, który uległ awarii. Gdyby nie Jack i Steve,
pewnie nie rozmawialibyśmy tutaj tak spokojnie... Na pewno nie
tutaj...
Znów
nastała cisza. Bardzo smętna i głęboka cisza...
***
Timmy
siedział smutny na swoim tronie. Na ekranie jego
najnowocześniejszego laptopa, który zaczął zbierać już kurz, od
miesiąca widniała ta sama strona internetowa z adresem Board Ogame.
Na samym środku, wielkimi literami widniał napis: "Zostałeś
ZBANOWANY, ty kryminalisto, ty podły zwierzu, ty niegodziwcze! Jak
istota nazywająca się człowiekiem mogła dopuścić się tak
KARYGODNEGO czynu. ZGNIJESZ W PIEKLE! Powód: Multikonta".
-
Panie królu, pora na poranne śniadanie - zawołał radośnie
chorąży Kolano, niosąc duże pudełko z pizzą.
-
To śniadanie może być wieczorne? - burknął zły Timmy.
-
Oho! Komuś wyostrzył się humorek! - Marcin uśmiechnął się
szczerze jak typowa mangowa postać z anime i wyciągnął pierwszy
trójkąt. - Powiedz aaaaaaaa.
-
Nie jestem głodny... Dlaczego mnie zbanowali?! Przecież chciałem
dobrze. Chciałem miło!
-
Panie królu, rozmawialiśmy już setki razy o tym - rzekł
chorąży, próbując wepchnąć pizzę do ust Timmiego. Ten
ostatecznie przyjął jedzenie. - Board Ogame ma bardzo
restrykcyjne przepisy.
Zapadła
głęboka cisza. Tylko Timmy mlaskał smętnie pizzą.
***
Niewiele
osób wiedziało o tym, że w centrum dowodzenia planety Słodkiej
Kostki jest piwnica. Piwnica tajemnicza i mroczna, która skrywała
wiele ponurych sekretów. Tym razem jednak w tym grobowym miejscu nie
było tak źle. W tle leciał sobie Stir It Up, autorstwa Boba
Marleya i The Wailersa, pod sufitem unosił się ciężki, szarawy
dym nieznanego pochodzenia, a w rogu zwisał do góry nogami, w
całości związany rudy brat Słodkiej Kostki, Wredna Kostka.
Próbował krzyczeć, ale był zakneblowany. Wierzganie też nic nie
dawało, oprócz dostarczania postronnym wiele radości.
Inna
sytuacja tyczyła się Słodkiej Kostki oraz Mrocznej Kostki.
Rodzeństwo leżało sobie na leżaczkach tuż obok i rozkoszowało
się chwilą. Oboje byli kompletnie zrelaksowani, a ich umysły
znajdowały się w perfekcyjnej harmonii.
-
Zapodaj trawkę - mruknął Słodka, wyciągając kopytko.
Z
nieco opóźnionym zapłonem, siostra o karej maści podała mu
niewielki woreczek. Niebieski kucyk wydobył świeżo narwanej trawy
i z rozkoszą zaczął rzuć źdźbła. Odpłynął niemal
natychmiast.
-
Dobry stuf, no nie? - skomentowała lekkim głosem Mroczna.
Brat
tylko skomentował kiwnięciem. Stuk. Uderzyli się lekko kopytkami,
patrząc jak ich rudy przyszywany brat wije się wściekle w kokonie
lin.
Skończył
się kawałek i zapadła cisza... Nagle zrobiło się tak jakoś
smętnie. Już tyle dni nic się nie działo...
***
Krążownik
sunął po niebie, napawając swą majestatycznością, każdego, kto
go widział. A nie widział go nikt, gdyż zbliżająca się "pizga
toksycznymi burzami i złem" kumulowała toksyczne chmury w
atmosferze. Jack i Stevie w sumie też nic nie wiedzieli i musieli w
pełni polegać na swoich sonarach, radarach i super mocach.
-
Nudno tak ostatnio... zauważyłeś?- mruknął Stevie, opierając
się łokciami o deskę rozdzielczą statku.
-
Ano... Już miesiąc nic się nie działo... - Jack
odchylił się w fotelu. - Ale to przecież dobrze. Możemy
rozkoszować się nicnierobieniem. Czyż nie narzekałeś na nadmiar
pracy, przyjacielu?
-
Taa. Ale jakoś od naszego wskrzeszenia spodziewałem się więcej...
-
Akcji? - pomógł kapitan.
-
Taaak...
Nastała
głęboka cisza. Tylko silniki krążownika pracowały ze stałym
szumem...
.
..
...
....
-
Więc trzeba coś z tym zrobić! - zawołał nagle Jack, kiedy
ekran ściemnił się niemal do absolutnej czerni.
Wyciągnął
z kieszeni małą, szklaną kulkę, otworzył kokpit i wyrzucił
przedmiot na zewnątrz.
- Co
ty robisz? - zapytał zaniepokojony Stevie.
-
Akcję! - odparł z życiem.
Szklana
kulka wybuchła nagle, tworząc niewielką czarną dziurę. Ta
zaczęła wciągać krążownik.
-
Dostałem to od Rzygadła, zanim wsadzili go do paki - Jack
wyglądał na dumnego z siebie.
-
Nie, nie, nie! - krzyczał Stevie, wbijając palce w oparcia
swojego fotela. - Ja lubiłem swój spokój! NIEEEEEEE...
Czarna
dziura pochłonęła statek, po czym zamknęła się z sykiem...
0 komentarze:
Prześlij komentarz