RSS

Ogame: Prawie jak komiks [82]




"Będzie nieco za późno".
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


Timmy stanął na balkonie swojego zamku i przyglądnął się królestwu, które ciągnęło się aż po horyzont. Co prawda ten horyzont nie był daleko, gdyż wszystko szybko znikało w mgle toksycznych chmur, ale i tak napawał się widokiem. Nawet ten żółtawy smog stanowił jego własność. Był dumny. Te wszystkie fabryki, te laboratoria, stocznie, kopalnie. Pamiętał kiedy zaczynał, jak nie było niczego, oprócz jałowej ziemi. Ahh, Pepperoni i 2x ser. Spokojna, cicha planetka, na której można odpocząć. Może założy tu uzdrowisko? Szczególnie to powietrze robi robotę. Król zaciągnął się nim i od razu zaczął kaszleć, kiedy toksyczny dym podrażnił mu gardło. To nic. Lubił to. To część klimatu. Otarł łzy i podniósł się z kolan.

I wtedy to zobaczył. Ciemną plamę w żółtej mgle w oddali. Wytężył wzrok. Wieczny dym się... przerzedzał? Podniósł brew w zdziwieniu. Czy to, co zobaczył jest możliwe? Cofnął się do swojej sali tronowej, wziął laptopa i wrócił na balkon. Zaczął przeglądać Ogame Board, forum, na którym imperatorzy wymieniali się swoją cenną wiedzą na temat bardzo odpowiedzialny, bo rządzenia planetami. To właśnie tam znalazł przepis na jedną z najlepszych pizz jaką upiekł, oraz co zrobić, gdy na pachwinie wyrośnie grzyb. Może podadzą mu też kroki postępowania na wypadek gdy... spojrzał jeszcze raz na to, co zobaczył... gdy na jego planecie urośnie wielka czarna dziura.

***

AtoJack i AtoSteve unosili się w powietrzu, promieniując swą niezwykłością. Grupa naukowców i Obrońca Ciastek przyglądali się im w ciągłym zaskoczeniu. Zamknięte oczy i błogie uśmiechy "wskrzeszonych" wygięte w literę U były wręcz nienaturalne, ale kiedy ich usta odwróciły się w ∩, profesor Rzygadło zaczął się poważnie niepokoić.
- Jack? Stevie? - zapytał nieśmiało, robiąc krok do przodu.
- Pepperoni i 2x ser jest w niebezpieczeństwie! - przemówił Jack.
- Musimy im pomóc! - dodał Steve.

Oczy pilotów otwarły się nagle i dwójka wystrzeliła w górę. Z hukiem przebili się przez sufit pomieszczenia, a drobne fragmenty tynku i kamieni zasypały obecnych w laboratorium. 
- To się zaczyna robić co najmniej dziwne - skomentowała Obrońca Ciastek.
- Czy to się liczy jako wykonane zadanie? - zapytał kierownik zespołu z nadzieją.

***

- Timmy, może powinniśmy coś z tym zrobić, co? - zapytał nieco przejęty generał Zsuiram Ikswonaizdup.

Nie żeby się bał ogromnej czarnej dziury, która wciągała wszystko na swojej drodze. Jej obecność wpływała jednak nieco na... instynkt samo przetrwania, który kazał uciekać najdalej jak się tylko da.
- Po pierwsze: "królu mój i władco" - zbulwersował się Timmy, nie odrywając wzroku od laptopa. - Po drugie: ciągle czekam na odpowiedź na forum. Chyba mi nie wierzą.
- Też bym nie uwierzył. Nie co dzień na planecie wyrasta czarna dziura - zauważył generał, opierając się o barierkę balkonu. - Co to?

Timmy spojrzał za jego palcem. Coś zbliżało się bardzo szybko, zostawiając za sobą szarą smugę.
- Identyfikacja zakończona. To kapitan Jack i kapitan Stevie - poinformował skomputeryzowany głos statku, wydobywający się z... lapotopa Timmiego.
- CO TY TAM ROBISZ! - wrzasnął imperator.
- Idluje - odparł beznamiętnie głos.

AtoJack i AtoStevie podlecieli do czarnej dziury i zaczęli z nią walczyć. Kopali ją, bili, uderzali z całych sił. Walili laserami z oczu, atakowali magicznymi firebollami, wyciągali znikąd energetyczne miecze i cięli jak szaleni.

Zsuiram nie dowierzał w to, co widzi.
- Jack i Stevie? Tak po prostu po za statkiem? - wydyszał.
- To jest co najmniej dziwne - skomentował Timmy.
- Obrońca zadał łącznie PIŃCET obrażeń, powłoki agresora przyjęły zero obrażeń. Agresor zadał łącznie 0 obrażeń, ale powłoki Jacka i Steviego przyjęły łącznie PIŃCET obrażeń - informował co chwilę komputer, ale w sumie nikt go nie słuchał.
- Ouh, ten atak deszczem meteorytów... Czy to ciągle bitwa kosmiczna? - zastanawiał się generał, popijając piwem.
- Nie wiem, ale ja się zastanawiam jak to napisać na forum, żeby mi uwierzyli. 

Podmuch po większej eksplozji zmierzwił ich włosy.
- O nie, mój popcorn! - zawołał smutno chorąży Kolano, zbierając ziarenka z podłogi.

Dowódca wojsk i władca spojrzeli zaskoczeni na Marcina, który pojawił się nie wiadomo skąd.
- A co ty tu robisz? Dyktando napisane? - zapytał surowo generał.
- Tak, przyszedłem, żeby pan sprawdził. To najlepsze dyktando jakie napisałem! Bardzo się starałem - odparł Kolano i podał kartkę generałowi.

Gorący odłamek wyrwał Ikswonaizdupowi sprawdzian z ręki i spalił go na popiół. 
- No nic, napiszesz je jeszcze raz. O, wygrywają. Robią Uniwersal Spirit Bomb. - zawołał podekscytowany generał, znów wymachując grubym paluchem.

Jack i Stevie cisnęli OGROMNĄ białą sferę w czarną dziurę. Ta wchłonęła energię i wszystko ucichło. Tylko chorąży Kolano łkał cicho w swej prywatnej żałobie.


< poprzedni                                                                                          następny >

  • Digg
  • Del.icio.us
  • StumbleUpon
  • Reddit
  • RSS

0 komentarze:

Prześlij komentarz