RSS

Watch Dogs - RECENZJA


Generalnie rzecz ujmując lubię gry Ubisoftu. Są zawsze porządnie zrobione, ciekawe i trwają dłużej niż czas ich instalacji (co w przypadku niektórych tytułów nie jest żartem). Ale wygląda na to, że nawet wśród najporządniej zrobionych pozycji musi znaleźć się ta najmniej porządna, nawet wśród najciekawszych zaplącze się ta najnudniejsza i nawet w stajni Ubisoftu, wśród boksów zapełnionych rumakami śmigłymi i chyżymi, odkryjemy konika, który na zawodach czarny stał się tylko dzięki dużej ilości farby. Ale czy takim właśnie koniem jest Watch Dogs?

W 2010 roku Ubisoft Montreal, czyli ci panowie od Prince of Persia, Assasin's Creed czy Far Cry, ogłosili nową produkcję jaką miała być Watch Dogs, a w 2012 gra została oficjalnie zaprezentowana podczas konferencji prasowej Ubisoftu, na targach E3. Demo pozycji (link na dole artykułu), które zostało wtedy pokazane, nakręciło mnie niesamowicie. Te pościgi, te wybuchy! Ahh... Trochę czekania było, ale po dwóch latach, 27 maja 2014, nastąpiła premiera gry. I tak sobie grałem w Watch Dogs i tak się dziwiłem. I zastanawiałem się: "Gdzie jest gra z tego dema?!". Niestety, ale wiele fajnych feature'ów zostało bestialsko wyciętych, a wygląda nawet na to, że cała koncepcja fabuły uległa lekkim odkształceniom. Troszkę zacząłem się obawiać, gdyż nie jest to nic dobrego, gdy gra ulega nagłym zmianom w fazie produkcyjnej. No ale dajmy Watch Dogs szansę.

Nowa pozycja Ubisoftu jest... ciekawa. Na pewno koncepcja świata i jego hakowania jest oryginalnym pomysłem ale... tu się kończy unikalność gry. Szczerze mówiąc, czułem się, jakbym grał w Assasin's Creed, tylko z karabinami i pałką teleskopową zamiast noża. Serio! Protagonistą jest Aiden Pearce, tajemniczy "mściciel", który niczym zwinna rybka prześlizguje się przez szalejące fale wojny pomiędzy złym Blume Corporation, organizacją chcącą kontrolować poczynania każdego człowieka, a DedSec, grupie hakerskiej której celem jest "niesienie sprawiedliwości". Znajome? Templariusze i zakon asasynów? Albo to odblokowywanie terenu poprzez dostanie się do odpowiedniego punktu, pojawiające się chyba w każdej pozycji Ubisoftu, gdzie mamy otwarty świat... Z resztą metafora fal powyżej również nie została użyta przypadkowo. Aiden Pearce prawie do samego końca gry stara się unikać przynależności do DedSec, ale koniec końców i tak zaczyna im pomagać... hmmm... zupełnie jak Edward Kenway, protagonista Assasin's Creed IV, który jakoś też trzyma się z dala od wojny templariuszy z asasynami, choć ostatecznie i tak przystępuje do tych drugich. Czyżby skończyły się wam pomysły, Ubisoft?

UWAGA! SPOILER ALERT! Omiń następny akapit, jeśli chcesz uniknąć przykrych niespodzianek!

Skoro tu jesteśmy, to może zajmiemy się najpierw fabułą. Głównym motorem napędowym naszego bohatera jest zemsta. Rok przed rozpoczęciem akcji gry zostaje przeprowadzony zamach na Aidena, w którym ginie jego sześcioletnia siostrzenica, Lena Pearce. Od tego momentu Aiden poszukuje zamachowców oraz zleceniodawcy, na którym zależy mu najbardziej. Muszę przyznać, że jest to ciekawy motyw na start. Szukamy wskazówek, poznajemy nowych ludzi, systematycznie, ale i powoli, docieramy do prawdy. Po drodze dzieją się też inne rzeczy, które choć z pozoru odwracają naszą uwagę od głównego zadania, tak pod koniec magicznie okazuje się, że wszystko się ze sobą łączy. Story writerzy pewnie chcieli uzyskać na swych graczach efekt typu: "Yo, to on był związany z tym i... yoooo a on przecież zrobił to i YOOOOOO więc to się wzięło z tego! [BLOW MIND]", ale odniosłem bardziej wrażenie, że płynę na tratwie zbudowanej z nieudolnie związanych pni, przy czym na końcu największy z nich urywa się, prawie mnie zatapiając. No bo jak wyjaśnić uczucie, kiedy w efekcie końcowym WSZYSTKIE wydarzenia, które dotknęły naszego bohatera, są spowodowane przez przypadek? No i jest też kwestia końca gry. Jako pisarz zdradzę wam, że jest pewien fajny trik: podwójne zakończenie. Jeśli opowieść jest długa i zawiła, można po jej końcu zrobić jeszcze jeden finisz, który zneutralizuje efekt "pustki", jaki występuje na przykład po oglądnięciu wszystkich serii waszego ulubionego serialu. Jest to stosunkowo trudne, bo nieudolnie zrobione po prostu irytuje i wprowadza mętlik. Watch Dogs miał aż TRZY zakończenia. I jedno gorsze od drugiego, będące raczej desperacką próbą rozwiązania wątków, o których po prostu zapomniano.

Ocenę ogólną fabuły pozostawiam wam, gdyż o gustach się nie dyskutuje, ale jak dla mnie była po prostu słaba. Co innego jeśli chodzi o kreację postaci. Aiden Pearce jest jednym z najlepiej zbudowanych charakterów, jakim miałem okazję pograć. Może nawet najlepszym. Ten jego zimny spokój i opanowanie, choć w swoim wnętrzu czuje przerażenie i niepewność. Bardzo mi się spodobało, jak subtelnie zaznaczona jest różnica pomiędzy jego wizerunkiem jaki tworzy dla świata, a tym co czuje naprawdę. Również gra aktorska Noama Jenkinsa, pana który udzielił głos Aidenowi, była niczego sobie. Ogólnie wszystkie postacie były świetne, realistyczne. Czysty profesjonalizm.

Dlaczego więc przechodząc do kolejnego etapu mej skromnej recenzji zastanawiam się jak nie narzekać? Czemu w Watch Dogs jedna rzecz zrobiona jest perfekcyjnie, a druga na "odwal się"? Weźmy na przykład ogólną kreację świata. Mapa nie jest duża (jak na standardy otwartych światów), ale profiler, czyli taka zabawka, która umożliwia zbieranie informacji o innych ludziach, sprawia, że w sumie wcale nie trzeba ruszać się z miejsca, żeby się chwilę pobawić. Miasto z resztą też jest ładnie zrobione. Ale oczywiście ten ogólnie przyjemny widok musi zostać zepsuty przez obrzydliwe tło, ujawniające się na wyższych budynkach w centrum. Albo niewidzialne ściany, które nie pozwalają z dziwnych powodów wejść do miejsc stojących przed nami otworem. Do dziś pamiętam, jak płynąc łódką wyrżnąłem w granicę świata, niszcząc doszczętnie mój pojazd. 

Ohh... A skoro mowa o pojazdach. Teraz dopiero zacznie się moje jęczenie. System prowadzenia samochodów... To jest zło. To jest wielkie zło. Pachołki, które zadają maszynie większe obrażenia niż drewniany słup, brak kontroli nad pojazdem w czasie prowadzenia, nieraz dziwnie zachowująca się fizyka, uhh. Najbardziej irytowały mnie misje pościgowe. Nienawidziłem ich. Albo spróbujcie sobie wylądować jednym samochodem na drugi. System kolizji kompletnie wtedy nie działa!

Ogólnie tę grę wypuszczono z wieloma błędami i niedopracowaniami. Wydaje mi się ona też nieprzemyślana. Każda misia opiera się na dwóch podstawowych schematach. Obezwładnij albo zhakuj. Polega to na tym, że albo gonimy za czymś na piechotę, albo samochodem, albo kamerami. Kilka misji można przejść cichaczem, w kilku trzeba zrobić armagedon. Nie powiem, kiedy dotarłem do zadania, gdzie miałem kogoś prowadzić za pomocą kamer, uśmiechnąłem się. Miła odmiana. Ale ogólnie nudno było. Noo jeszcze przez pierwsze kilka godzin gry zabawnie było jeździć przez miasto i prowokować wypadki przez hakowanie sygnalizacji, czy w późniejszym etapie gry, wysadzanie rurociągu. Przyjemne też były mini gry, o których również należy wspomnieć. Gra w pokera, czy zawody w piciu. Lecz te też się przecież w końcu nudzą (choć są znacznie bardziej dopracowane, niż nie jedna "główna" rzecz). Nie można zasypać gry dodatkami licząc, że gracz zapomni o przejściu głównej linii fabularnej i nie dowie się, jak beznadziejnie tam jest. Nie zrozumcie mnie źle. Były ciekawe misje! Ale trochę za mało.

I co ja mogę powiedzieć w podsumowaniu. Czuję, że Watch Dogs się mi nie podobał, ale z drugiej strony grałem w niego jak nałogowiec. Momentami nudził mnie jak dwugodzinna kolejka do dziekanatu, ale jakoś nie mogłem się powstrzymać od dalszego grania. Wydaje mi się, że to przez klimat. Gra kreowała naprawdę świetną otoczkę. Atmosferę władzy i potęgi, która tkwi w twoim telefonie. Jedno kliknięcie i możesz wszystko. A może to była ciekawość? Przecież do samego końca nie wiedziałem kto zlecił zamach na moją postać, a fanatyczne pragnienie odkrycia prawdy ogarniało nie tylko Aidena, ale i mnie, gracza. Nie wiem. Ale przeważa niesmak i niedosyt. A przecież w ogólnym rozrachunku to czego jest najwięcej, ma najwięcej racji.

OCENA: 5/10

  • Digg
  • Del.icio.us
  • StumbleUpon
  • Reddit
  • RSS

0 komentarze:

Prześlij komentarz