RSS

Ogame: Prawie jak komiks [74]



"Afera podsłuchowa".
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


To jest... – Mruknęła Obrońca Ciastek, wlepiając wzrok w raport, który dopiero co dostała. – Niedorzeczne? Czy oni wszyscy po prostu olali fakt, że ich chciałam zniszczyć?!

Kobieta z furią zmięła kartkę w kulkę i cisnęła nią w nic niespodziewającego się generała Słodką Kostkę. Pocisk z niesamowitą siłą odbił się od głowy bronie, odrzucając mu ją lekko.
Ał! – syknął niebieski, humanoidalny kucyk, rozcierając czoło. – To bol... A nie. Jednak nie bolało – dodał szybko jakby zaskoczony.

Ciastek wstała i z rykiem rzuciła w Kostkę krzesłem. To już bolało.
Jak to jest możliwe! – krzyknęła, rozkładając ręce w bezsilności.

Ten dzień miał być całkiem inny. Obrońca Ciastek, Słodka Kostka, Kriss Sheepfield i wszyscy trzej Trzej Muszkieterowie zebrali się na tym tajnym spotkaniu, aby przedyskutować kolejne poczynania przygotowujące galaktykę przed atakiem Imperatora, a nie zastanawiać się, czemu ich genialny plan nie wypalił.
Lisana, uspokój się – przemówił łagodnie Kriss.
Jak mam się uspokoić! – Syknęła do agenta. – Wyobraźcie sobie, że jesteście władcami swojej planety...
Ja formalnie jestem! – podniósł niepewnie rękę Kostka, gramoląc się spod krzesła, ale Ciastek spiorunowała go wzrokiem. – Jednak nie jestem – zapiszczał w strachu.
– … I atakuje was jeden, oczywisty wróg, szydząc z was i wręcz prowokując do ataku! – kontynuowała kobieta. – Co robicie?

Kriss i Kostka wiedzieli, że w tym momencie należy milczeć. Sticki i Alfa poczuli, że lepiej nic nie mówić. Ale nie Diki. Ten człowiek nie miał instynktu samozachowawczego.
Diki by kontratakował – przemówił muszkieter pewnie.

Ciastek popatrzyła na niego wściekle. Podeszła do mężczyzny i syknęła na niego:
Właśnie...

Odwróciła się i przemówiła do wszystkich, robiąc kilka kroków:
– Każdy normalny władca odpowiedziałby ogniem! Ale nie! Po co, skoro można zostać pasywnym, kiedy niszczy cię pięć milionów sond szpiegowskich na dziewięćdziesiątym dziewiątym poziomie! Oni mieli się zjednoczyć przeciwko mnie! A nie mnie olewać! A flota Timmiego?! Miała poprowadzić na mnie te chodzące błędy naturalnej genetyki, a nie po prostu odlecieć bez chwili zastanowienia po miesiącu podróży! Co to ma być do kur....

Głośny zgrzyt lądującego transportera na lądowisku nad nimi zagłuszył resztę jej słów. Dźwięk zniknął w tym samym momencie, co słowa dyszącej ze wściekłości Obrońcy. Nastała kompleta cisza, która zdawała się być głośniejsza, od oddechu kobiety. Zrobiło się trochę... Krępująco.
Po prostu sobie odlecieli, jak gdyby nigdy nic. Nawet nie zapytali się kto zaatakował... – sapnęła bliska płaczu. – Tak się nie robi...
Ona ma problemy emocjonalne, prawda? – szepnął Sticki do Alfy.

Ten spojrzał na niego i wzruszył ramionami. Nie jego cyrk, nie jego małpy.
Lisana, nie wszystko stracone – skomentował szybko Kriss. – Dywersja to moja działka.

Trzej muszkieterowie pokiwali głową, na wspomnienie kilku akcji ich kolegi po fachu. Barczysty mężczyzna wyciągnął z kieszeni dyktafon i kawałek zapisanej kartki, który podał kobiecie. Nacisnął guzik na dyktafonie.
Czy mogłabyś przeczytać treść tej kartki? Głośno i wyraźnie. Zrobimy sobie aferę podsłuchową...

Zachichotał cicho. Uwielbiał tę robotę.


< poprzedni                                                                                          następny >

  • Digg
  • Del.icio.us
  • StumbleUpon
  • Reddit
  • RSS

0 komentarze:

Prześlij komentarz