RSS

Ogame: Prawie jak komiks [71]



"Dzień Dziecka cz.1".
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Są różne święta. Jedne regiony obchodzą dzień założenia koloni, drugie dzień obrony przed armią składającą się z pięćdziesięciu tysięcy lekkich myśliwców (tylko dlatego, że atakujący źle sobie policzył czas i te piętnaście krążowników z szybkimi działami zdążyło wrócić dwie sekundy przed atakiem), a jeszcze inne świętują dzień stworzenia nowej receptury pizzy z pepperoni. Jest jednak święto, które obchodzi każda planeta i każdy świat. Święto, na które z niecierpliwością wyczekuje się całymi dniami, jeśli nawet nie miesiącami. Dzień, w którym zawsze świeci słońce, choćby nad planetą wisiała wieczna warstwa toksyn. Dzień Dziecka.

Chorąży Marcin Kolano zerwał się nagle z łóżka. Jego twarz od razu promieniowała radością. To był ten dzień! Szczęśliwy zeskoczył z łóżka, zarzucił na siebie szlafrok i już pędząc do drzwi sypialni, zatrzymał się nagle wpół kroku, przypominając sobie dość istotny szczegół.
No nie! Znowu zapomniałem, że nie pamiętam swoich rodziców! – krzyknął nagle zły.
***

Atmosfera panująca w sali tronowej na planecie „Pepperoni i 2x ser” była wyjątkowo przyjemna. Wszyscy wydawali się radośni jak skowronki. Służba, kucharze, sprzątacze i ludzie, zadanie których ciężko było zidentyfikować, chodzili tam i z powrotem, krzątając się w swych codziennych zadania i promieniując ze swych uśmiechniętych buziek błogim zadowoleniem. Przyczyną tego wręcz niespotykanego zjawiska był dzień dziecka. Prezenty, czułe życzenia, spotkania z rodziną... Piękne święto, które wnosiło harmonię i pozytywne emocje.

Ale nie wszystkim udzieliła się atmosfera. Generał Ikswonaizdup Zsuiram kręcił smętnie stopą, opierając się o ścianę, król Timmy stukał swoim berłem o oparcie złotego tronu z grymasem na twarzy, a chorąży Kolano siedział skulony w kącie, popłakując cicho.

Timmy zerwał się nagle z tronu, podszedł do pierwszego parobka i łapiąc go za fraki, warknął zły:
Czemu jesteś taki szczęśliwy!
Przecież dzień dziecka dzisiaj – odparł młody mężczyzna. – Tatuś kupił mi nową wkrętarkę do garażu.

Król puścił parobka i skoczył do następnego, młodziutkiej, ślicznej kobiety.
A ty!?

Dziewczyna zrobiła tylko słodkie oczka, pokazując palcem na nowe kolczyki.
Timmy cofnął się kilka kroków i opadł bezwładnie na posadzkę.
Czemu tylko ja nie dostałem dzisiaj prezentu?! – jęknął żałośnie.
Swoją drogą czemu nie mamy rodziców? – zapytał sam do siebie generał. – Czuję, jakbym nigdy ich nie miał. Jakbym powstał pewnego dnia, będąc już dorosłym. Bez dzieciństwa, rodziny, historii... Jakbym urodził się gruby, z zarostem i czterdziestką na karku, tylko dla tego, że ktoś mnie potrzebował do jakiejś durnowatej historii.
Mam tak samo – burknął Chorąży, pochlipując żałośnie.

Timmy podszedł do nich wolno, ze spuszczoną głową.
Tylko my tak mamy? – zapytał.
Niee... – Odparł szybko Zsuiram. – Przecież Jack i Steve nie mają historii.
Oni są tylko pilotami. Historie mają taką, że urodzili się w statku i w tym statku umrą ze starości – syknął król. – Nawet sztuczna inteligencja ich statku ma ojca, tego technokratę i historię.
A Ciastek? Też nie ma rodziców – zauważył szybko chorąży.
Według danych od Jacka i Steviego, nasz były imperator był jej ojcem. Akurat ona ma najbogatszą historię ze wszystkich, kogo znam – odparł na to generał.
Słodka Kostka? – zapytał Timmy z nadzieją.
Przeszłość też jest u niego nieznana, ale rodziców ma. Ostatnio żalił mi się na jego adoptowanego brata i durną matkę – powiedział cicho chorąży.
Skąd ty masz z nim takie kontakty? – zapytał zaskoczony Zsuiram.
WIEM! Kriss Sheepfield! – krzyknął nagle Timmy. – O nim nic nie wiemy!
– … i w wieku 8 lat wstąpiłem do armii, potem awansowałem na agenta i zostałem dowódcą drużyny specjalnej, jak mój ojciec. Matka w tym czasie sprzedawała lody... – przeszedł obok nich Kriss, rozmawiając z jakimś wojskowym. – O, witajcie! – przywitał się z trójką nieszczęśników i wrócił do konwersacji, wychodząc z sali tronowej.

Timmy, Zsuiram i Marcin stali jak wryci. To już było nie fair!
NIE! MAM DOSYĆ! – Krzyknął nagle wściekły Timmy. – Jestem inżynierem, naukowcem! Rozwiązuję problemy! Zsuiram! Przygotuj kartkę i długopis. Będziesz spisywał to, co powiem.

Zrobił kilka dostojnych kroków z rękami założonymi za siebie i stanął nagle, unosząc wysoko czoło i wypinając pierś.

Sam napiszę swoją historię – burknął zdeterminowany.


< poprzedni                                                                                          następny >

  • Digg
  • Del.icio.us
  • StumbleUpon
  • Reddit
  • RSS

0 komentarze:

Prześlij komentarz