"Wróg zaatakował zadając łącznie jeden obrażeń".
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
– Steve – mruknął Jack, odchylając się w fotelu. – Ale myślę, że możesz przestać...
Uderzenie.
– Wróg zaatakował zadając łącznie jeden obrażeń – skomentował, jakby znudzonym tonem skomputeryzowany głos ich statku.
– Wiesz, bo już nawet powłok nie mamy – dodał Jack.
Uderzenie. Statkiem zatrzęsło i posypały się jakieś śrubki.
– Wróg zaatakował zadając łącznie jeden obrażeń.
– O. Właśnie coś zepsułeś... – pilot wyłączył cichą lampkę alarmową.
Uderzenie. Kolejny wstrząs.
– Wróg zaatakował zadając łącznie jeden obrażeń.
Steve stał w śluzie łączącej kabinę pilotów i główną salę statku. Framuga, w którą wpatrywał się drugi pilot ze stoickim spokojem praktycznie od początku podróży, teraz była głęboko wgnieciona i zakrwawiona w miejscu wgłębienia. Mężczyzna odchylił się nagle do tyłu i znów zaatakował głową. Wpasowała się ona idealnie w dziurę. Brzdęk. Wstrząs. Gdzieś strzeliła jakaś iskra.
– Wróg zaatakował zadając łącznie jeden obrażeń.
– Steve, bo naprawdę nie dolecimy...
Steve spojrzał wolno na Jacka. Jego oczy były podkrążone, a twarz cała zarośnięta.
– I tak nie dolecimy. Nawet autor nie chce o nas pisać. W końcu tydzień temu nie było odcinka... Czemu? BO TO JEST NUDNE! Kto normalny wypuszcza kolonizator na drugi kraniec wszechświata!
Jack znieruchomiał, słuchając dziwne słowa swojego towarzysza.
– Steve. O czym ty bredzisz? Jaki autor, jakie odcinki?
– Ohh, nie zrozumiesz! – krzyknął i walnął znów głową we framugę.
– Wróg zaatakował zadając łącznie jeden obrażeń.
– Ale Steve – Jack wstał z fotela i zrobił ostrożny krok w stronę towarzysza. – Już...
– NIGDY! – walnął znów głową.
– Wróg zaatakował zadając łącznie jeden obrażeń.
– NIE! – I znowu uderzył.
– Wróg zaatakował zadając łącznie jeden obrażeń.
– Steve – krzyknął Jack, rzucając się na towarzysza.
Czas zwolnił. Głowa Steviego, który krzyczał „dooooolllllllleeeeeeecccccciiiiiimmmmmmmmmmyyyyyyy”, powoli zbliżała się do wgniecenia we framudze. Jack zbierał się do wyskoku, żeby powstrzymać towarzysza. Statek, który grał w snake na monitorze radaru migał przerażony diodami, widząc, że wąż zbliża się do krawędzi ekranu.
Wszystko przyspieszyło. Drugi pilot walnął głową w statek i Jack chwycił przyjaciela. Krążownik się zatrząsł, światła zgasły, poszły zewsząd iskry. Dwójka wylądowała twardo na ziemi.
– Wróg zaatakował zadając łącznie jeden obrażeń. Awaria silników. Pojazd unieruchomiony.
Jack wstał i otrzepał się.
– Ohh, Steve. Chciałem ci powiedzieć, że zostało nam trzy minuty do celu... Teraz naprawy zajmą kilka dni.
0 komentarze:
Prześlij komentarz