RSS

Ogame: Prawie jak komiks [68]



"Młotek".
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


Odgłos młotka uderzającego o stal, niósł się po całym hangarze. Był to dźwięk desperackiej, niemalże heroicznej wojny, pomiędzy człowiekiem, a przedmiotem, test woli walki w obliczu przeciwności losu. Zaatakowana blacha wyprostowała się idealnie, ale wygięła się kawałek dalej. Uderzenie padło więc na nową skazę, lecz kadłub uwypuklił się dokładnie w tym samym miejscu, które miało być już wyklepane. Wojownik zgrzytnął zębami. Ten kawałek metalu zdawał się z niego drwić! Jak on śmie! Jak on śmie śmiać się mu w oczy! Jemu! On, Tomasz Młotek, nie przegrywa! On, główny mechanik planety "Pepperoni i 2x ser" miałby polegnąć w starciu z czymś tak żałosnym, jak kawałek blachy?! Jego wzrok wyrażał jedynie dzikie szaleństwo, złowieszczy uśmiech zwiastował straszny los dla każdego, kto stanie na jego drodze! Wziął drugi młotek do ręki, zamachnął się zza pleców obiema broniami. ON JEST TOMASZ MŁOTEK! ON NIE PRZEGRYWA!

Uderzył. Skumulowana energia eksplodowała nagle po całym hangarze, wytrącając z równowagi zwisające lampy i kable. W niebo wzbił się pióropusz kurzu, zasłaniając całe pole bitwy. Zapadła kompletna cisza. Kto zwyciężył? Człowiek, czy przedmiot? Pył zaczął opadać. Odsłaniał sylwetkę postaci, przygarbionej i z ramionami luźno opuszczonymi. Rosła nadzieja. Mężczyzna stoi, żyje! Ale czy zwyciężył?

Widoczność znów wróciła do normalności. Tomasz Młotek spojrzał na swe dzieło. Na jego twarzy pojawił się nikły uśmieszek. Fragment kadłuba, z którym walczył lśnił w świetle lamp, stanowiąc sobą kwintesencję idealnie wyklepanej blachy. Spojrzał na młotek w prawej ręce. Był spękany i bezużyteczny, po tak ciężkiej walce. Ale on wygrał... Wygrał...

Ding. Metal nagle uwypuklił się, w dopiero co wyklepanym miejscu. Młotek bezwiednie wypuścił z rąk młotki.

Drzwi do hangaru otwarły się z głośnym zgrzytem. Przerażony mechanik odruchowo oparł się tyłem o lekki myśliwiec, zasłaniając sobą skazę. Do środka weszły trzy osoby, ci nowi piloci, których statki Tomasz właśnie "skończył" naprawiać.
- Diki widzi, że jego piękny myśliwiec jest jak nowy! - przemówił jeden z nich, duży, gruby mężczyzna. - Fajowo!
- Ano - dodał drugi, Sticki. - U nas nie ma takich warsztatów. Są bez sensu, bo pojazd albo zostaje zniszczony, albo może dalej walczyć. A to, że jest porysowany i powgniatany to pal licho. 

Tomasz zaśmiał się nerwowo i odparł:
 - No tak. U nas robi się jeszcze przegląd, czy statki są sprawne. Takie tam...

Alfa spojrzał ma Młotka dziwnie, podchodząc do swojego pojazdu.
 - A po co? To, co Sticki mówił. Statki po prostu są albo sprawne, albo zniszczone. Nie zauważyliście tego?

Smutny mechanik siąknął nosem. Oczywiście, że zdawał sobie sprawę ze swojej bezużyteczności. Faktycznie wyglądało na to, że jego przeglądy i naprawy nie mają sensu. Pojazd albo jest w stu procentach sprawny i walczy, albo w stu procentach nie sprawny, co objawia się rozszczepieniem na miliony kawałeczków w przestrzeni kosmicznej, po uderzeniu lasera lub innego pocisku.
 - Ahh... - mruknął w końcu zakłopotany, lecz nagle dodał pewnie. - Ale przynajmniej macie ładnie wyklepane myśliwce!
- Co racja to racja. Diki lubi mieć ładny statek. 

Alfa podszedł nagle do Tomasza i spróbował go odsunąć delikatnie, przepraszając go przy tym. Młotek nie ruszał się jednak, udając, że nie wie o co wchodzi. Wbił wzrok w sufit i zaczął gwizdać. Alfa pchnął go lekko w ramię, chcąc go jednak przestawić. Mechanik musiał już zareagować. Spojrzał na pilota:
 - Tak? 

Za żadne skarby nie mógł się przesunąć. Alfa wtedy zobaczy, że to miejsce było nie skończone!
- Chciałbym zobaczyć tę bulwę, co jest na kadłubie mojego myśliwca, właśnie w miejscu, na którym siedzisz.

Tomasz rozwarł szeroko oczy. Skąd on wiedział. Załamany spuścił wzrok i odsunął się. Był gotowy na wszelkie obelgi.
- Ohh, cieszę się, że tego wybrzuszenia nie ruszałeś - skomentował Alfa. - Tam pod spodem jest zamontowany niewielki układ, który pomaga w sterowności, ale był za duży i musiałem wygrzać od spodu troszkę blachę, żeby zrobić miejsce. 
- Naprawdę? - zapytał zaskoczony mechanik. - Ha! A ja się tak starałem...
- Układ jest bardzo wrażliwy na uderzenia. Lekkie puknięcie młotka mogłoby to nawet zniszczyć... Co się starałeś? - zapytał, kiedy dotarło do niego, że Młotek chciał coś powiedzieć.
- Eeee... - jęknął zakłopotany. - Starałem się unikać tego miejsca! Tak! Unikać! -  krzyknął. 
- To dobrze. - Pilot uśmiechnął się i wszedł do pojazdu.

Po chwili cała trójka odleciała w swoich jak nowych pojazdach. Z wyjątkiem myśliwca Alfy. Troszkę go zarzucało. 
 - Powiem, że to wina studentów - mruknął cicho mechanik.


< poprzedni                                                                                          następny >

  • Digg
  • Del.icio.us
  • StumbleUpon
  • Reddit
  • RSS

0 komentarze:

Prześlij komentarz