"Stara krowa".
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Zamilkła nieco zdziwiona, samą sobą zatrwożona.
Wrzasnęła wściekle na odchodne, to było nieco chłodne...
Wielki kosmos, tak przepiękny, ciemny, cichy, po odmęty.
Patrząc w niego serce kraje, to ta pustka, po rozstaje.
Ryk silników trzech myśliwców, krążownika kilka pisków.
Przerwał ciszę, co to wieczna, znikła myśl melancholiczna.
Już minuty tak odmierza, ku planecie flota zmierza.
Gdzieś w oddali żółte chmury, są ich domem, to nie bzdury!
Jack odchylił się w fotelu, patrzył w sufit, tak bez celu.
Steve się trzymał za słuchawki, raport zdwał bez zajawki.
„Misja dziś się nam udała, ma opaczność znów czuwała.
Trzy minuty i jesteśmy, za nasz sukces toast wznieśmy!”
Jack to słysząc spojrzał dziwnie, bo Steve mówił jakoś śmisznie.
Wzruszył jednak ramionami, wcisnął przycisk lądowanie.
Na orbitę flota wpadła, po czym w głębi ziemi siadła.
***
„O mój panie, Timmy wielki! Dziś masz gości, nie z tej ziemi!
Ważne wieści ponoć mają, może z nami się skumają?”
Rzekł to tłuścioch, pan generał, smutny jakiś, butem gmerał.
Mimo czasu, nie dowierzał, nie uwierzył, nie zamierzał!
On miał być imperatorem? Timmy nie był dobrym wzorem!
Przywdział strój wyszyty ze złota, w ręce trzymał nawet kota!
Tron z platyny, ta korona... Srebrne berło od barona!
Chociaż pizzy im dostatek, trzeba przyznać, miał zadatek.
Srebrne piece gdzieś tam stały, non stop ciasto szykowały.
„Proście, chodźcie! Niechaj wejdą! Moje pizze wam podejdą!
Po trzy weźcie, jestem zacny! Skromny jakże i pokaźny.”
Król to rzekłszy, klasnął w dłonie, stanął w pełnej swej odsłonie.
Na ten znak, przez drzwi otwarte, trzy osoby weszły zwarte.
Wymęczeni i strudzeni, no i nieco zaskoczeni.
Przed oblicze władcy poszli, do swej bajki wtedy doszli.
„To jest wojna, o mój Boże, tu Owieczka nie pomoże!
On dywersje chce zgotować i na tył zaatakować!”
To powiedział ten pośrodku, Sticki zwawszy się z przypadku.
Drugi wyszedł tuż przed ziomków, zaczął mówić bez przydomków.
„Myśmy w jego armii ważni, to imperatora drażni.
Bo nie chcemy niszczyć życia, a następnie w hańbie bycia.
To dlatego żeśmy zwiali, i do waszej armii wpadli.
My wam pomóc z tym możemy i naprawdę dziś nie łżemy.”
Wzrok obecnych padł na trzeciego, jakby nieobecnego.
Spostrzegł on to poruszenie, gryząc trójkąt rzekł nieśpiesznie.
„Diki pizzę teraz wszama, on nie powie nic na chama”.
W ten dźwięk dziwny się pojawił, nową duszę im objawił.
W komnacie pełnej ludzi, iluzja Ciastek się wzbudzi.
Hologram wściekł jakby żywy, był bardzo obelżywy.
I tupiąc z furią nogą, mówi to z miną srogą:
– Czy was wszystkich już do końca porypało, czy tylko mi się w mózgu przegrzało?!
Zamilkła nieco zdziwiona, samą sobą zatrwożona.
Ona też poezją rymuje, i niespecjalnie to czuje.
Potrzęsła szybko głową, po czym rzekła z lekką trwogą.
– Nie mam pojęcia, co wam odwala, ale jest problem! Wasz kochany imperator robi pierwsze kroki. Widziano jego sondy szpiegowskie na ostatnich układach planetarnych. Więc skoro już ukradliście flotę mi i Kostce, to ruszcie rzycie i zbadajcie to! … I SKOŃCZCIE TEN CYRK!
Wrzasnęła wściekle na odchodne, to było nieco chłodne...
Smutno wszystkim się zrobiło, aż ich pizzy pozbawiło.
0 komentarze:
Prześlij komentarz