Padał deszcz, zionął
mrok, pochłaniał jego dusze, pochłaniał go całego. Padał
deszcz, na jego ciało, nieruchome i zimne, czy jeszcze żywe? W
błocie jest smok, skrzydła rozłożone, krańce poszarpane i w
kościach złamane. Wzrok nieobecny, wpatruje się gdzieś w
ciemność. Znikło jego światło, znikło na zawsze!
Kiedyś był silny,
kiedyś niezniszczalny. Walczył z ciemnością, walczył z całym
światem. Łuski miał twarde, skrzydła ogromne. Oczy tak żywe i
lśniące, prawdziwe. Zobaczył ją, tak zniszczoną, ale duszy
dostrzegł śpiew. Lament jej łez, skowyt jej żalu, mrok ranił jej
duszę, pożerał ją!
Widząc to, zapłonął
ogniem. Rzucił się w ciemność, ochronił ją. Walczył z demonem,
walczył z potworem, ciemność i mrok rozświetlał ogniem. Kiedyś
był silny, kiedyś niezniszczalny, ale ona dała mu sens. Dla nie
trwał, dla niej walczył, jego moc się nie kończyła!
Miał wtedy cel, miał za
co walczyć, miał wiarę w życie i odwagę wejść w szranki. Bo
był z nim ktoś jeszcze, bo był z nim przewodnik, miał
przyjaciela, lgnął do swej miłości. Była tak piękna, była tak
barwna, jej dusza przyciąga, zwodzi i mami.
Dla niej walczył, dla
niej konał, dla niej zabijał demony ciemności. Ale ona nie
dostrzegła w smoku nic. Dla nie cierpiał, dla niej płakał, dla
niej chłoną ciemność noc. Ale ona nie do strzegła w smoku nic!
Kiedyś był silny, kiedy
niezniszczalny, ale tracił duszę swą. Kiedyś był silny, kiedyś
niezniszczalny, ale nikło światło w nim! Demonów, potworów, było
za dużo przegrywał z nimi. Ciemności i mroku, było za dużo,
dławiły w nim ogień, gasiły w nim światło!
Ale walczy, ale walczył,
ona nie widział co zrobić! Ale walczy, ale walczył! Ona nie
wiedział cóż zrobić! On już wiedział, on już widział!
Przyjdzie przegrać z ciemnością! Stracił skrzydło, ale leciał!
Stracił drugie, spadł na ziemie, ale nadal walczył o nią! Mrok
pożera, mrok ogarnia, ale on ciągle walczył o nią! Ciemność
zżera jego ciało, ciemność truje jego umysł, ale on ciągle
walczył o nią!
Kiedyś był silny,
kiedyś niezniszczalny, ale przegrał bitwę swą! Kiedy był silny,
kiedyś niezniszczalny, ale umrzeć w końcu przyszło mu! To ostatni
jego zryw, to ostatni jego dech, resztkiem sił osłonił ja! To
ostatni jego ruch, to ostatni jego czyn, własną duszą spalił
mrok!
Wygrał to, wygrał to.
Przegonił mrok, ocalił ją. Ale ona, ale ona, nie dostrzegła w
smoku nic! Dokonał to, zwyciężył mrok, ale ona porzuciła go!
Wygrał ze światem, wygrał z ciemnością, ale ona pokonała go!
Wygrał z demonem, dokonał niemożliwego, ale to ona zdradziła go!
Kiedyś był silny,
kiedyś niezniszczalny, ale teraz padał deszcz. Kiedyś był mocny,
kiedyś siał postrach, lecz teraz leżał, czy ciągle żywy?
Zbliżał się mrok, zbliżała ciemność, żądna zemsty i żadna
krwi. Noc wygrała z nim, otuliła go, a on nie mógł zrobić nic!
Zawył w żalu, zawył w
łzach, a aniołowie słyszą go! Zawył z rozpaczy, zawył bez dumy,
a aniołowie słyszą go! Zeszły z góry, zeszły z nieba, zeszły
łkając swą żałosną pieśń! Otoczyły smoka, światłem
rozpaczy, a on z nimi śpiewa ich pieśń.
Mrok ustępuje, demony
wściekłe, wszystkie atakują go! Ale on, podnosi się, choć
skrzydła połamane ma. Żal daje mu siłę, a rozpacz mocy, wybucha
ogniem z łzami zmieszany! Znów pali wszystko, znów walczyć mu
przyszło, choć pokonany został już! Jego własny, jego własny,
jego własny, jego własny, własny płomień trawi go! A on dalej, w
akcie gniewu, pali ciemność, pali wrogów, on tak bardzo pragnie
krwi!
Kiedyś był silny,
niepokonany, ale padł wyczerpany, została pustka...
0 komentarze:
Prześlij komentarz