RSS

Ogame: Prawie jak komiks [54]



"Iluzja cz. 18".
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


Dwa miesiące wcześniej...

Kriss Sheepfield zasiadł wygodnie za biurkiem w swoim małym mieszkaniu. Właśnie wrócił z placu budowy, znowu jakiś problem ze szczątkami, których nie ma kto zebrać. Zmęczony ściągnął swój żółty hełm i rzucił go gdzieś w kąt, pozwalając, aby kawałek wzmocnionego plastiku odbił się od ściany i upadł na dywan grzbietem do góry, kręcąc się krótką sekundę... Kiedy zatrzymał się całkowicie, ujawnił w słabym świetle znak przekreślonej głowy kosmity, wymalowany blisko wewnętrznej krawędzi...
Wielu mogło by się zastanawiać, po co stanowisko głównego inżyniera, kiedy wszystko robiły roboty. Po co koordynator, kiedy w dzisiejszych czasach wszystko działało automatycznie? Oczywiście istniały jakieś proste wymówki i wyjaśnienia. Ale prawdziwa odpowiedź była jedna. Żeby ukryć prawdziwe zadanie i tożsamość „Boba Budowniczego”.

Agent włączył komputer, kliknął raz na niebieską ikonkę z wielkim napisem S i zaczął przeglądać kontakty. Ćmok, Kołek, Pizza, Jelito Rozpaczy... jest. Szef. Zaznaczył kontakt i kliknął zielony guzik z napisem połącz. Z głośników zaczął wydobywać się sygnał nawiązywanego połączenia. Oczywiście pojawiła się wielka czerwona ikonka z podpisem „Twoje połączenie jest zbyt wolne”. Co z tego, że ostatnio zbadali międzygalaktyczną sieć na dwunasty poziom i miał transfer czterdziestu petabajtów na sekundę.

Niespodziewanie ktoś odebrał połączenie. Po drugiej stronie zobaczył ten sam ciemny gabinet i kontury jakiejś postaci co zawsze. Wiedział, że nie będzie żadnego „Dzień dobry”, wiedział, że nie usłyszy żadnego słowa. Dlatego zaczął mówić pierwszy:
- Otrzymałem raport – mruknął bez ogródek. – Potwierdzam, że jest okno na wprowadzenie nowego pojazdu typu Fantom. Jedna z najpotężniejszych cywilizacji, Bronies, ma zamiar przenieść się do naszego układu planetarnego, co na pewno pogorszy konflikt między panem, a Obrońcą Ciastek, panie imperatorze. Pańscy „poddani” nie mieliby szans, ale ten statek będzie dla niech idealnym ratunkiem. Zwycięstwo przysłoni nagłe, niepewne pojawienie się prototypu.
- Dziękuję agencie Sheepfield. I proszę następnym razem powstrzymać się od niepotrzebnego sarkazmu. Prototyp pojawi się, jak tylko cywilizacja Bronies założy nową kolonię. Kontynuujcie swoją pracę.

Połączenie zostało zerwane. Kriss odetchnął, odchylając się na fotelu. Nienawidził rozmawiać z tym starym piernikiem. Nienawidził sposobu, w jaki oszukiwał miliony ludzi, w tym jego własną córkę. Nienawidził siebie, za to że mu w tym pomagał, choć nie miał innego wyboru... Wstał od stołu, lecz nagle zatrzymał się, wbijając wzrok w ziemię. Do rezerwatu dawno nie wprowadzano nowych technologii... To na pewno zasieje zamęt... Może jednak miał wybór! Usiadł znów na fotelu. Zaczął klikać myszką. Wprowadzenie nowego prototypu będzie jego szansą, żeby coś zmienić. Nacisnął silnie klawisz. Wpiął jeszcze tylko swojego pendrive do komputera i nacisnął klawisz nagrywania. Chwilę milczał, wpatrując się w obiektyw kamery... Ale w końcu westchnął i zaczął mówić:
- Dzień dwunasty ósmego miesiąca, dwieście trzynastego roku nowej ery. Lisana... pewnie nawet nie wiesz, że tak masz na imię i dalej wszyscy mówią na ciebie Obrońca Ciastek... – zamilkł na moment.

Aż nie mógł uwierzyć, że ponurak, który jest jego szefem, mógł mieć niegdyś poczucie humoru, jakkolwiek by nie było ono skrzywione. Uśmiechnął się na moment, lecz spoważniał nagle, wbijając wzrok prosto w obiektyw, jakby widział w nich oczy kobiety, do której mówił.
- Lisana... Wszystko dookoła ciebie jest iluzją. Wojna między Proterranami i Antyterranami ciągle trwa. Ucieczka ZUN'u była tak naprawdę kapitulacją Proterran, rozpaczliwą próbą przetrwania. Ale średnio im się to udało.

Prychnął na samym myśl o tym co miało zdarzyć się dalej.
- Antyterranie nie mieli zamiaru odpuścić, ruszyli za uciekinierami, kiedy czarne dziury były jeszcze stabilne. Ale nie mogli dokończyć swego dzieła. Natrafili na cywilizację znacznie potężniejszą od nich samych, Viterów. Viterowie zapobiegli masakrze, ale obawiając się broni Omega, musieli przystąpić na niektóre warunki. Proterranie mieli zostać zamknięci w rezerwacie nazwanym „Ogame”, gdzie odcięci zostali od tego, co naprawdę się dzieje we wszechświecie. Mieli się stać królikami doświadczalnymi, na których testowano nowe bronie i technologie. Wszyscy w rezerwacie Ogame są przodkami pokonanych Proterran... Oprócz ciebie, Lisana.

Kriss zamilkł, wbijając wzrok w biurko. Szukał słów, nie wiedział, jak to powiedzieć...
- Twój ojciec... Twój ojciec jest głównodowodzącym frakcji Antyterrańskiej. Zesłał cię do rezerwatu, kiedy byłaś jeszcze mała. Ponieważ... Nie wiem czemu... Bał się ciebie? Obawiał się tego, co możesz zdziałać, kiedy dorośniesz? Nie wiem.

Znów zamilkł, tonąc głęboko w swych własnych myślach. Nagle jednak potrząsł głową, chcąc otrząsnąć się z zamyślenia. Nie powiedział jeszcze wszystkiego.
- Ale to teraz nie ważne. Grozi wam niebezpieczeństwo. Antyterranie rozrośli się w potężne imperium, ale coś poszło nie tak i ich ekonomia upada. Podjęte zostają kroki, niektóre bardzo drastyczne. Stworzony został projekt, pod kryptonimem „Odnowa”, mający naprawić gospodarkę, ale nikt oprócz oficerów nie ma do niego wglądu. Krążą jednak... Plotki...

Agent nigdy nie był tak poważny. Znów spojrzał głęboko w obiektyw... Oczami wyobraźni widział w nich Lisanę... Jego piękną Lisanę.

***

Teraźniejszość

- … Plotki o zniszczeniu rezerwatu. Imperium Antyterran Ogame nie jest już potrzebne.

Słodką Kostkę przeszły dreszcze. Te oczy agenta Krissa tak się w niego wpatrywały, zupełnie jakby wiedział, że Bronies siedzi teraz i ogląda jego film. Serce zabiło mu mocniej.
- Musicie zjednoczyć rezerwat. Możecie obronić się przed imperium... Na pendrive znajdziesz wykradzione przeze mnie pliki z informacjami na temat projektu oraz obszerne wytłumaczenie, jak wygląda prawdziwa scena polityczna. Ja nie będę w stanie więcej wam pomóc. Prawdopodobnie kiedy to oglądasz, ja już jestem zdemaskowany i przesłuchiwany.

Kolejna przerwa. W duszy rumaka rozpętała się ogromna burza rozpaczy. Zrobiło mu się tak niesamowicie przykro...
- Żegnaj, ma miłości – usłyszał nagle i film się skończył.

Kostka siedział, wpatrując się w czarne okienko monitora, z całych sił hamując cisnące się do oczu łzy. Nie wytrzymał jednak i rozbeczał się głośno, rycząc jak niemowlę. Ale jego rozpacz trwała zaledwie kilka sekund, gdyż ktoś brutalnie walnął jego głową o stół.
- Czy cię porąbało! Miałeś to przesłuchać dyskretnie! – syknęła Ciastek i spojrzała w stronę pilotów, obawiając się, że coś usłyszeli.
- Tak, tak! Wiemy! – krzyknął Steve do towarzyszy na mostku, nawet się nie odwracając. – Przeciąg.
- Przepraszam – wystękał Bronies. – Ale jak on powiedział tak do mnie „ma miłości”.

Ciastek wściekła walnęła jeszcze parę razy jego głową o stół.
- To było do mnie, ty debilu! – warknęła piskliwie. – Jeśli komukolwiek o tym choć szepniesz, przysięgam, skończysz w podrzędnej stajni wożąc do końca życia dzieci. JAKO WAŁACH!
- Nie, tylko nie wałach! – jęknął żałośnie. – Będę grzeczny, będę grzeczny!

Ciastek puściła go, a rumak odetchnął z ulgą.
- Te dwa mongoły nie mogą wiedzieć, że ich władca jest tak naprawdę przywódcą organizacji, która chce zniszczyć nie tylko ich planetę, ale cały znany nam świat i jest równocześnie... Moim... Ojcem... – jej głos załamał się.

Schowała twarz w dłoniach, lecz szybko się opanowała. Odgarnęła grzywkę.
- Oglądałeś film. Musimy zjednoczyć galaktykę...

Kawałek dalej Jack i Steve wpatrywali się nieobecnym wzrokiem w odległy kosmos...
- … Przed nami wiele pracy, więc musimy przede wszystkim zdobyć jakieś dane o licz....

Jack nacisnął guzik, wyłączający interkom. Słyszeli wszystko od początku.

Kosmos był taki wielki, tak cichy i spokojny. Ale to tylko iluzja. Gdzieś tam miała się toczyć burza, o jakiej pilotom się nawet nie śniło. Sztorm, który zmieniał nie tylko światy, ale i nadchodzącą przyszłość...


Koniec I sezonu.


< poprzedni                                                                                          

  • Digg
  • Del.icio.us
  • StumbleUpon
  • Reddit
  • RSS

0 komentarze:

Prześlij komentarz