"Ciekawość chorążego Kolano".
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Zsuiram Ikswonaizdup i chorąży Marcin Kolano mieli bardzo dobre humory. W końcu nie co dzień dostaje się wiadomość, że stworzyło się najpotężniejsze działo we wszechświecie. Mając taką broń, byli niepokonani i wreszcie zaczną się liczyć w trwającej wojnie!
Oboje lecieli właśnie małym transportowcem na inspekcje ich najnowszego nabytku. WZIUM!* Niestety działo potrzebowało praktycznie nieskończonych pokładów energii, a co za tym idzie, miejsca, gdzie można by włożyć tysiące, jeśli nie miliony kotów, z przywiązaną kanapką z masłem do ich grzbietów. Okazało się jednak bardzo szybko, że mają takie miejsce! BRUM!* Szczerze mówiąc, to ciężko było je przeoczyć i jest ono widoczne praktycznie z każdego miejsca na ich planecie. Mowa tu o księżycu, który został sprowadzony przez Boba Budowniczego na powierzchnię. Niestety, ich sztuczny satelita, który powstał po zezłomowaniu całego systemu obronnego, nie był pusty w środku, więc poproszono najlepszych złomiarzy, żeby rozkradli wnętrze księżyca (po czym oczywiście mieli ładnie oddać metal do magazynów). WZIUM!* Po kilku dniach prace zostały zakończone i zainstalowano moduły energetyczne wewnątrz sfery. Zajęły one praktycznie całą przestrzeń, ale wystarczały idealnie, żeby zasilić działo grawitonowe.
Dotarli na miejsce. Lekki pojazd do dedykowanych misji transportowych różnych modeli kanistrów o zawartości deuterowej dla unieruchomionych lekkich myśliwców w kosmosie, wylądował obok ogromnego księżyca, na niewielkim, prowizorycznym lądowisku. *BRUM! Generał oraz chorąży wysiedli i rozglądnęli się w poszukiwaniu kogoś, kto dowodzi instalacją działa. Ich zdziwienie było niezmierne, kiedy ujrzeli Boba Budowniczego, stojącego kilkanaście metrów dalej, przy niewielkim panelu sterującym. Był tak pochłonięty dokręcaniem ostatniej śrubki, że nawet nie zauważył, kiedy dowództwo podeszło do inżyniera.
- Echem! - chrząknął Ikswonaizdup, coby przykuć uwagę Boba.
Ten odwrócił się i spojrzał beznamiętnie na przybyszy. Jego dusza została złamana. Brał udział w czymś tak nienormalnym, że aż niemożliwym. A jednak to się działo. Instalował działo grawitonowe na przeogromnym, stalowym księżycu, zasilany kotami, masłem i chlebem.
- No i ma pan swój naprawiony księżyc, który strzela... - burknął Budowniczy.
- A gejzery z kawą? - zapytał chorąży z nadzieją.
- Nie zmieściły się - syknął zimno inżynier.
Generał nie słuchał jednak. Jego uwaga była przykuta do wielkiego, czerwonego guzika, stanowiącego jedyny element na całym panelu kontrolnym. Fascynowało to go.
- Co ten guzik robi? - zapytał zaintrygowany Zsuiram.
- Ten jedyny, wielki, czerwony guzik, który stoi zaraz obok upośledzonej gwiazdy śmierci, potrafiącej jedynie strzelać? - skomentował z ironią Budowniczy. - Hmm!? Ciekawe co może robić!?
Pik, pik! Rozległo się krótkie, podwójne piknięcie. Bob i generał spojrzeli na chorążego, który spoglądał na nich przerażonym wzrokiem. Jego ręka spoczywała na guziku. Wciśniętym guziku. Ziemia nagle zatrzęsła się potężnie. WZIUM!*, BRUM!*. Obie floty zrównały się na krótką chwilę, z misją zaatakowania planety swego przeciwnika. EKSPLOZJA, HUK! Działo wystrzeliło w niebo białym światłem, zmiatając obie armie w ułamku sekundy. Nie zostało nic. Nawet szczątki!
Nastała głucha cisza. Generał i Chorąży przyglądali się niszczycielskiej broni, z szeroko otwartymi oczami i ustami. Budowniczy nie był jednak wzruszony.
- To robi ten guzik - skomentował i wrócił do dokręcania śrubki.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
*WZIUM! - To Obrońca Ciastek po raz któryś wysłał rozkaz ataku na Bronies, a że droga była najkrótsza, flota przelatywała przez ich atmosferę. Dźwięk trwa zaledwie kilka sekund.
*BRUM! - A to z kolei flota bronies przelatywała przez toksyczną planetę, z misją zniszczenia Obrońcy Ciastek.
< poprzedni następny >
Zsuiram Ikswonaizdup i chorąży Marcin Kolano mieli bardzo dobre humory. W końcu nie co dzień dostaje się wiadomość, że stworzyło się najpotężniejsze działo we wszechświecie. Mając taką broń, byli niepokonani i wreszcie zaczną się liczyć w trwającej wojnie!
Oboje lecieli właśnie małym transportowcem na inspekcje ich najnowszego nabytku. WZIUM!* Niestety działo potrzebowało praktycznie nieskończonych pokładów energii, a co za tym idzie, miejsca, gdzie można by włożyć tysiące, jeśli nie miliony kotów, z przywiązaną kanapką z masłem do ich grzbietów. Okazało się jednak bardzo szybko, że mają takie miejsce! BRUM!* Szczerze mówiąc, to ciężko było je przeoczyć i jest ono widoczne praktycznie z każdego miejsca na ich planecie. Mowa tu o księżycu, który został sprowadzony przez Boba Budowniczego na powierzchnię. Niestety, ich sztuczny satelita, który powstał po zezłomowaniu całego systemu obronnego, nie był pusty w środku, więc poproszono najlepszych złomiarzy, żeby rozkradli wnętrze księżyca (po czym oczywiście mieli ładnie oddać metal do magazynów). WZIUM!* Po kilku dniach prace zostały zakończone i zainstalowano moduły energetyczne wewnątrz sfery. Zajęły one praktycznie całą przestrzeń, ale wystarczały idealnie, żeby zasilić działo grawitonowe.
Dotarli na miejsce. Lekki pojazd do dedykowanych misji transportowych różnych modeli kanistrów o zawartości deuterowej dla unieruchomionych lekkich myśliwców w kosmosie, wylądował obok ogromnego księżyca, na niewielkim, prowizorycznym lądowisku. *BRUM! Generał oraz chorąży wysiedli i rozglądnęli się w poszukiwaniu kogoś, kto dowodzi instalacją działa. Ich zdziwienie było niezmierne, kiedy ujrzeli Boba Budowniczego, stojącego kilkanaście metrów dalej, przy niewielkim panelu sterującym. Był tak pochłonięty dokręcaniem ostatniej śrubki, że nawet nie zauważył, kiedy dowództwo podeszło do inżyniera.
- Echem! - chrząknął Ikswonaizdup, coby przykuć uwagę Boba.
Ten odwrócił się i spojrzał beznamiętnie na przybyszy. Jego dusza została złamana. Brał udział w czymś tak nienormalnym, że aż niemożliwym. A jednak to się działo. Instalował działo grawitonowe na przeogromnym, stalowym księżycu, zasilany kotami, masłem i chlebem.
- No i ma pan swój naprawiony księżyc, który strzela... - burknął Budowniczy.
- A gejzery z kawą? - zapytał chorąży z nadzieją.
- Nie zmieściły się - syknął zimno inżynier.
Generał nie słuchał jednak. Jego uwaga była przykuta do wielkiego, czerwonego guzika, stanowiącego jedyny element na całym panelu kontrolnym. Fascynowało to go.
- Co ten guzik robi? - zapytał zaintrygowany Zsuiram.
- Ten jedyny, wielki, czerwony guzik, który stoi zaraz obok upośledzonej gwiazdy śmierci, potrafiącej jedynie strzelać? - skomentował z ironią Budowniczy. - Hmm!? Ciekawe co może robić!?
Pik, pik! Rozległo się krótkie, podwójne piknięcie. Bob i generał spojrzeli na chorążego, który spoglądał na nich przerażonym wzrokiem. Jego ręka spoczywała na guziku. Wciśniętym guziku. Ziemia nagle zatrzęsła się potężnie. WZIUM!*, BRUM!*. Obie floty zrównały się na krótką chwilę, z misją zaatakowania planety swego przeciwnika. EKSPLOZJA, HUK! Działo wystrzeliło w niebo białym światłem, zmiatając obie armie w ułamku sekundy. Nie zostało nic. Nawet szczątki!
Nastała głucha cisza. Generał i Chorąży przyglądali się niszczycielskiej broni, z szeroko otwartymi oczami i ustami. Budowniczy nie był jednak wzruszony.
- To robi ten guzik - skomentował i wrócił do dokręcania śrubki.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
*WZIUM! - To Obrońca Ciastek po raz któryś wysłał rozkaz ataku na Bronies, a że droga była najkrótsza, flota przelatywała przez ich atmosferę. Dźwięk trwa zaledwie kilka sekund.
*BRUM! - A to z kolei flota bronies przelatywała przez toksyczną planetę, z misją zniszczenia Obrońcy Ciastek.
< poprzedni następny >
0 komentarze:
Prześlij komentarz