"Pizza jest dobra póki gorąca cz.2".
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Timmy westchnął, rozprostowując kark. Czekała go teraz bardzo delikatna operacja. Musiał dokonać odpowiedniego dobrania składników, inaczej cały proces zawiedzie, a on, jako elita wśród mózgowców na tej planecie, nie mógł pozwolić sobie na tak drastyczny w skutkach błąd. Spojrzał w notatki ostatni raz. Tak, był gotowy. Chwycił miarkę i zanurzył w worku pełnego białego, kryształkowego proszku. Przyjrzał mu się dokładnie. Jeśli doda złą ilość... nie chciał nawet o tym myśleć. Złapał drugą ręką za pojemnik z główną substancją i powoli, w pełnym skupieniu zaczął wsypywać sól do ciasta na pizzę.
Drzwi do pizzeri otwarły się nagle z hukiem. Timmy podskoczył przerażony, wrzucając całe opakowanie do miski. Spojrzał przerażony na swoje dzieło.
– Moja pizza – jęknął żałośnie, rozkładając ręce.
Spojrzał z nienawiścią na tego, który zniszczył jego pracę. Od razu się jednak opanował, kiedy ujrzał profesora Rzygdło.
– Nienawidzę tego starego dziada – wrzasnął na wejściu kierownik, zatrzaskując za sobą drzwi. – Kwestionuje moje sugestie, robi co chce i ciągle na wszystko narzeka. Mam gdzieś, że tam, skąd on pochodzi, przeciętny cywil ma współczynnik inteligencji taki sam jak my razem wzięci. Co za cham i niegodziwiec!
– Zaiste – zawtórował sceptycznie Timmy.
Ciągle był zły o swoją pizze.
– Wiesz co on zrobił? Wiesz co on zrobił?! – krzyczał dalej. – On nawet ręką nie ruszył! Zabzyczał tym swoim obiektywem od aparatu w oku i nagle nasze systemy szpiegowskie się ulepszyły! Większa wydajność, zasięg, potokowanie danych!
– Ale my nie mamy żadnej technologii szpiegowskiej – mruknął Timmy, podejmując beznadziejną próbę wygrzebania soli z mąki.
– Już mamy! I wiesz co on nam kazał robić, ten technokrata?
– Pracować dłużej niż raz na tydzień po dwie godziny? – syknął młody naukowiec ironicznie.
– DOKŁADNIE! – ryknął.
Rzygadło nagle zorientował się do kogo w ogóle się żali i w jakich okolicznościach.
– Co ty tu w ogóle robisz? – zapytał.
Timmy podniósł brwi. Stał uwalony po łokcie w mące, na głowie miał czapkę kucharską, a przed nim stała ogromna miska z czymś, co kiedyś miało być ciastem.
– Naukowiec numer jeden i siedemnaście – odezwał się nagle głos technokraty w głośnikach, zawieszonych w rogu pomieszczenia. – Proszeni jesteście do natychmiastowego zaprzestania marnowania czasu i wzięcie się za robotę. Technologia ochronna sama się nie zbada!
– My mamy interkom w tym budynku? – zapytał retorycznie Rzygadło z głupią miną.
Timmy spojrzał smętnie na swoją pizzę. Nic się nie dało już zrobić. Westchnął, ściągnął czapkę i ruszył bez słowa do drzwi. Kierownik mruknął coś pod nosem niezadowolony i też wyszedł z pizzerii.
Kiedy tylko znaleźli się w głównym, przejście za nimi zamknęła stalowa płyta. Timmy w pierwszym momencie znieruchomiał przerażony, lecz już w drugim skoczył do bramy, waląc w nią pięściami. Naukowiec zapłakał gorzkimi łzami.
To jednak nie było najgorsze. Taki sam los spotkał salon gier.
– My nawet nie mamy takich systemów – łkał Timmy.
Kierownik oniemiały patrzył na otaczające go szaleństwo. Pizzeria, salon gier... terror technokraty był nie do zniesienia.
– On nas pozabija – sapnął przerażony.
0 komentarze:
Prześlij komentarz