"Pizza jest dobra póki gorąca cz.3".
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jakby się tak
zastanowić, Jack i Steve nigdy nie znaleźli się nawet w pobliżu
ich laboratorium badawczego. Owszem, widywali to miejsce, kiedy co
ranek lecieli na przegląd do swojego hangaru, ale jeszcze nie
zdarzyło się im dostać wezwania od jajogłowych, na „profilaktyczne
badanie pojazdu pod względem kosmicznych wirusów i niezwykle
złośliwego oprogramowania”. No ale cóż, misja jest
autoryzowana, zatwierdzona przez odpowiednie osoby, więc innego
wyboru nie mieli.
Po piętnastu minutach
lotu, bo akurat znajdowali się na drugim końcu planety, dotarli na
wyznaczoną im płytę lądowiska. Trochę dziwnie wyglądała.
Asfalt był pofalowany i jakby stopiony od niezwykle wysokiej
temperatury, no ale cóż... Czego ci naukowcy nie wymyślą.
Osadzili więc swój pojazd i zaczęli czekać.
Zgodnie z oczekiwaniami,
z pobliskiego budynku wyszło stado okiełznanych naukowców, na
czele którego maszerował pewnie wysoki staruszek, o białej brodzie
i żelastwie w oczach.
– O! – zawołał
zaskoczony Jack, podnosząc kokpit. – Rzygadło zmienił się
trochę. Schudł! I coś mu do oka wpadło.
Ale wtedy zobaczył
właśnie kierownika zespołu naukowców, idącego smętnie za całą
resztą.
– A nie – poprawił
się. – Gruby jak zawsze.
Grupa weszła na
pofałdowaną płytę. Zaczęli się potykać się i przewracać
niezdarnie, a jeden naukowiec to nawet skręcił kostkę i teraz
kuśtykał pokracznie. Tylko technokrata wpadł na pomysł, żeby
uruchomić wokół siebie pole antygrawitacyjne, dzięki któremu
mógł swobodnie dolewitować ku lekkiemu myśliwcowi (oczywiście
tylko on miał taką możliwość).
W końcu wszyscy dotarli
do pojazdu. Jack i Steve przyglądali się wszystkiemu z szeroko
otwartymi oczami. Technokrata przemówił.
– Panowie! –
spojrzał po poobdzieranych i poranionych naukowców – Nie tylko
wasza technologia i umiejętności są żałosne, ale również i
doświadczenie. Zostałem tu wezwany, żeby rozwiązać problem
przemawiającego do swych pilotów statku kosmicznego. Ale chcę,
żebyście to wy rozwiązali tę zagadkę. Słucham propozycji!
Zapadła kompletna cisza.
Technokrata czekał moment, ale po kilku sekundach strzelił
solidnego facepalma.
– A może ktoś
wpadnie na pomysł, żeby zapytać ten gadający moduł o czas
instalacji!?
Grupa popatrzyła się po
sobie. Poznali trudne słowo. „Instalacja”. Technokrata warknął
i spojrzał na pojazd, sycząc swoim okiem. Steve z trwogą zauważył,
że kontrolki zaczęły migać same z siebie.
– Ja już wiem co jest
przyczyną – mruknął Technokrata i dodał ze śmiertelną powagą.
– Ale do tego będziemy potrzebować antymaterii...
Wskazał palcem
dramatycznie na Jacka i Steve.
0 komentarze:
Prześlij komentarz