RSS

Ogame: Prawie jak komiks [17]



"Małe jest piękne cz.6".
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


Minęło kilka dni od heroicznej obrony, w której to nasi bohaterowie w pojedynkę pokonali całą potęgę ich największego wroga, zamieszkującego planetę kilka układów planetarnych dalej. Dzień niezwykłego zwycięstwa nad przeciwnikiem został ogłoszony oficjalnym światowym świętem i z tej okazji zorganizowano ogromny karnawał, który przejść miał cały glob. Pomysł się przyjął, wielu ludzi dołączyło się do zabawy, zapominając na moment o codziennych troskach i problemach. Największą jednak popularnością cieszyła się ceremonia rozdania medali, wieńcząca całe święto. Niemal wszyscy mieszkańcy toksycznej planety zebrali się osobiście, lub przed przekaźnikami, żeby zobaczyć tych, wolność którym zawdzięczają.

Gwar narastał, emocje sięgały zenitu. Na niebie coś zabłysło... Czy to oni? Punkcik powoli nabierał kształtów i kolorów, zbliżał się. Tak! To oni! Załoga lekkiego myśliwca, która dokonała czynu niemożliwego. Tłum zaczął krzyczeć, widzowie szaleli! Wszyscy wiwatowali! Pojazd wylądował na specjalnie przygotowanej płycie, zrobionej z platyny i złota. Szał radości wybuchł na nowo, kiedy otworzył się z sykiem kokpit lekkiego myśliwca, ujawniając postacie dwóch pilotów, ich bohaterów. Jack i Steve wstali ze swych fotelów, machając nieco sztywno zgromadzonym. Czuli się niezręcznie, szczególnie, że wypełniali tylko swoje obowiązki.

Po chwili przyszedł sam imperator i wspiąwszy się na podsunięte pod statek schody, uhonorował pilotów, zawieszając im przez szyje srebrne medale. Był to największy zaszczyt, jaki można było sobie tylko wymarzyć. Po tym nadszedł czas na konferencję prasową. Bohaterom zadawano wiele pytań, ale tylko o jednym warto wspomnieć.
Czy nie myśleliście, żeby przerzucić się na większy pojazd?

Jack zamyślił się nad odpowiedzią.
Nie – odparł w końcu. – Nasz stateczek jest mały i zwinny. A małe jest piękne!

Po tych słowach zamknął kokpit i bez słowa odlecieli, pędząc w stronę zachodzącego słońca.

***

I co o tym sądzisz? – zapytał Jack, kiedy Steve oddał mu zeszyt.

Drugi pilot milczał chwilę, zbierając myśli.
Jak na pierwszą opowiastkę, to nieźle... Ale. Jeden lekki myśliwiec niszczy całą armię? I to zakończenie... Naprawdę myślisz, Jack, że ktokolwiek by się przejął naszym zwycięstwem lub porażką?
Przecież to fantastyka... tylko marzenia – odpowiedział kapitan, odchylając się w fotelu.

I tak był zadowolony ze swojego dzieła, nawet jeśli nie miało ono nic wspólnego z rzeczywistością. To trzy dni dryfowania w kosmosie dawało mu się już we znaki i kiedy znalazł stary notes oraz długopis, postanowił zabić trochę czasu, przelewając ich własne przygody na papier. Oczywiście znacznie podkolorowane i przeinaczone (i tak nie były nawet zbliżone do prawdy), ale ciągle ich.

A, bo nie wspomniałem, prawda? Załoga lekkiego myśliwca znowu utknęła gdzieś w przestrzeni kosmicznej, pozbawiona paliwa i energii. Tym razem okoliczności jednak były trochę inne... Puk. Kawałek asteroidy odbił się od przedniej szyby małego, zwrotnego, lekkiego myśliwca.


< poprzedni                                                                                          następny >

  • Digg
  • Del.icio.us
  • StumbleUpon
  • Reddit
  • RSS

0 komentarze:

Prześlij komentarz