RSS

Ogame: Prawie jak komiks [14]



"Małe jest piękne cz.3".
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


Kilka godzin wcześniej.

Inżynier Tomasz Młotek przeglądał na szybko raport z coporannej konserwacji floty. Dopóki ich armia nie rozrosła się do rozmiarów batalionu, nie miał za dużo roboty. W końcu lekki myśliwiec i mały transportowiec nie wymagały dużo napraw, ot dolać paliwa i powyciągać ptaki z silników. A teraz? Musieli zatrudnić tysiące nowych inżynierów, którzy doglądaliby te wszystkie krążowniki i okręty wojenne, nie wspominając o pojazdach cywilnych. Miał znacznie więcej roboty.

Dotarł właśnie do jego ulubionego statku, owego lekkiego myśliwca, który był pierwszą maszyną, jaką wyprodukowali. Wszystko wyglądało w normie: pompy, skrzydła, elektronika... Ciągle nie mogli zrozumieć, czemu pojazd zaczął gadać, ale ściągali już eksperta z innej planety, który powinien móc im pomóc.

Spojrzał ostatni raz na sam pojazd. Wizualnie też wyglądał dobrze. Trochę porysowany od wszystkich akcji, które Jack i Steve zdołali już przetrwać, ale kapitan nie chciał zlecić ich usunięcia. Mówił, że to jak pamiątki... Dziwny człowiek.
No nic – mruknął i odrzucił raport na skrzynkę z narzędziami.

Wyszedł po drabinie na skrzydło i podszedł do otwartego kokpitu.
Wszystko jest okej. Jesteście wolni, panowie – przemówił do załogi, opierając się łokciem o poszycie.

Jack rzucił mu jeszcze termos. Faktycznie. Zapomniał o kawie. Zeskoczył na ziemię i podszedł do biurka, gdzie stał ekspres. Kliknął guzik. Maszyna zaczęła szybko bulgotać, wylewając czarny płyn do przeźroczystego dzbanka.

Nagle głośny dźwięk odbił się echem po całej hali. Któryś z praktykantów odkręcił nie tą śrubkę co trzeba i z krążownika wyleciał w całości główny silnik, wbijając się do połowy w ziemię. Młotka zalała krew na ten widok. Wściekły chwycił dzbanek i nie odrywając wzroku od za-chwilę-martwego studenta, wlał jego zawartość do termosu, rozlewając sporo dookoła. Zakręcił pojemnik i z furią w oczach ruszył do miejsca zdarzenia. Po drodze wrzucił Jackowi kawę do kokpitu i zaczął wydzierać się na biednego studenta.

Jakiś czas później wrócił do biurka, oddychając głęboko. Oparł się pięściami o blat.
Jak ja nienawidzę praktykantów z PWSZ! – warknął. – To przecież... !
Przerwał. Nagle bowiem ujrzał pełen dzbanek kawy w ekspresie. To oznaczało tylko jedno... Do termosu wlał coś innego...


< poprzedni                                                                                          następny >

  • Digg
  • Del.icio.us
  • StumbleUpon
  • Reddit
  • RSS

0 komentarze:

Prześlij komentarz