"Małe jest piękne cz.4".
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Teraźniejszość
- Panie kapitanie – jęknął cicho Steve.
Potężna wroga armia zaczęła powoli wyłaniać się z żółtych chmur. Było ich setki, tysiące! Niektóre pioruny uderzały nieskutecznie w nadciągające pojazdy. Jack dostrzegał wśród nich każdy jeden typ: krążowniki, niszczyciele, okręty wojenne, nawet lekkie myśliwce! I każdy jeden zbliżał się właśnie do nich, do ostatniego statku broniącego planety.
- Panie kapitanie – powtórzył Steve. – Ja myślę, że to jest dobry moment na taktyczny odwrót.
Jack siedział nieruchomo w fotelu, nie mogąc uwierzyć własnym oczom (chyba nawet nie oddychał). Byli ledwie pyłem w porównaniu do potęgi, która się przed nimi formowała.
- Tak, drugi pilocie. To jest ten moment – odparł równie spokojnie, co buddyjski mnich, któremu kazano właśnie przepłynąć wpław przez ocean. Dwukrotnie. Z lawą zamiast wody.
Szarpnął nagle sterami, przesuwając przepustnice do samego kraju. Ich lekki myśliwiec zawrócił ostro, wypruwając do przodu. Akurat na tyle szybko, żeby uniknąć skumulowanej wiązki kilku tysięcy laserów, wystrzelonych w to samo miejsce. Fala eksplozji zachwiała statkiem, momentalnie zapiszczało kilka kontrolek naraz. Steve spojrzał w lusterko boczne.
- W lewo, lewo! – krzyknął.
Jack odchylił się w bok, ciągnąc za ster. Statek uskoczył. Kolejna wiązka chybiła celu.
- Prawo! – zawołał znowu niemal od razu.
Kolejny sprawny unik. Czerwona struga zmiotła kilka poziomów pobliskiego ekstraktora deuteru.
- Mam coś dla nich specjalnego! – warknął Jack.
Podniósł klapkę, walnął w wielki, czerwony guzik. Nagle z poszycia statku wysunęło się kilka maluśkich laserków. Zaczęły kręcić się tam i z powrotem.
- Błąd. Za dużo celów. Proszę podać dodatkowe parametry – odezwał się głos statku z głośników.
- Wal w najbliższy, ty kupo złomu! – ryknął Steve, gestykulując jak szalony.
- Przyjąłem – odparł statek.
Wszystkie trzy lasery skierowały się na nich, wystrzeliły. Statkiem wstrząsnęło, rozwyły się alarmy i kontrolki. Skądś poszedł dym.
- Uwaga! Pojazd otrzymał obrażenia. Powłoka pochłonęła dziesięć punktów obrażeń.– zakomunikował dumny ze swojej spostrzegawczości statek.
- Ty imbecylu, nie w nas!!! – Steve dostawał szału.
- Błąd. Identyfikacja jako 'imbecyl' nie powiodła się! – odparł obrażony pojazd. – Informacja o zalecanym uniku w dół, anulowana!
Steve przerażony spojrzał w lusterku.
- W dół! – ryknął.
Jack pchnął stery całym ciałem. W ostatniej chwili runęli ku ziemi! Ogromna fala białego światła średnicy kilometra musnęła ich statek, przytapiając poszycie! (O tym nasi bohaterowie później się nie dowiedzieli, ale ten strumień zmiótł jakiś przypadkowy księżyc, wiele kilometrów dalej).
- Gwiazda śmierci. Gwiazda śmierci! – krzyczał Steve jak opętany.
Ich lasery w końcu wystrzeliły. Z początku trzem strumyczkom szło całkiem nieźle, ale kiedy doleciały do floty wroga, zwątpiły i rozpłynęły się w powietrzu. Flota obrońcy wystrzeliła trzy razy z siłą 30. Powłoki ochronne wroga pochłonęły całość obrażeń.
- Tak nic nie zdziałamy! – syknął Jack, w ostatniej chwili unikając kolejnego niszczycielskiego ataku. – Musimy coś wymyślić!
- No co ty?! – zawołał pełen ironii Steve.
Kapitana nagle olśniło.
- Złap się czegoś! – zawołał i pociągnął dźwignię obok przepustnicy.
Właśnie stali się pierwszą załogą, która spróbowała wejść w nadprzestrzeń, będąc ciągle w polu grawitacyjnym. Obu wcisnęło w fotele, wszystko się rozmyło. Po sekundzie Jack odepchnął wajchę. Obraz wrócił do normalności.
Przez chwilę próbowali ogarnąć gdzie się znaleźli. Jakieś statki dookoła, jakieś eksplozje za nimi. W tym momencie radar zrobił obrót kreską i cały zajaśniał na czerwono.
- O – zawołał zaskoczony Jack.
Właśnie oblecieli całą planetę dookoła, przebijając się od tyłu w sam środek wrogiej armii. Dosłownie. Przebili się przez pięć niszczycieli.
A teraz trochę fizyki. Materiał z tej bitwy był analizowany przez wiele tęgich mózgów. Choć dyskusje trwały zażarte, w końcu zgodnie ustalono, co się stało. Otóż, kiedy nasi bohaterowie rozpędzili się do trzykrotnej prędkości światła, elektrony w ich atomach zyskały tak dużo energii fotonowej, że nie mogąc utrzymać się w swych powłokach walencyjnych, przeskoczyły przez sieć krystaliczną wszelkich ciał, które znalazły się na drodze lekkiego myśliwca. Problem jednak w tym, że elektrony w owych sieciach krystalicznych nie były tak pobudzone i nie miały zamiaru również przenikać przez nadciągający pojazd. Dlatego właśnie trzecia zasada dynamiki nie zadziałała na lekki myśliwiec, choć na pojazdy agresora jak najbardziej.
Wracając do bitwy. Flota obrońcy wystrzeliła (siebie) jeden raz w stronę agresora z siłą ∞. Osłony agresora przyjęły zero obrażeń.
Załoga jednak nie cieszyła się ze swojego sukcesu. Wroga flota z wolna zwracała się ku nim, już ładując lasery. Jack chwycił za swój termos. To chyba będzie ostatni raz, kiedy się z niego napije...
< poprzedni następny >
Załoga jednak nie cieszyła się ze swojego sukcesu. Wroga flota z wolna zwracała się ku nim, już ładując lasery. Jack chwycił za swój termos. To chyba będzie ostatni raz, kiedy się z niego napije...
< poprzedni następny >
0 komentarze:
Prześlij komentarz