"Wróg cz.2".
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Z ziemi wyglądało to całkiem spektakularnie, kiedy myśliwiec zestrzelił sondę szpiegowską i sam przeleciał przez powstałą kulę ognia. Może efekt zepsuł trochę fakt, że statek nie wyleciał w glorii i chwale po drugiej stronie płomieni z akompaniamentem patetycznej muzyki, lecz runął na ziemię jak... jak lekki myśliwiec, któremu wpadła sonda szpiegowska w silnik. No bo kto by pomyślał, że szczątki pojazdu magicznie nie wyparują podczas wybuchu? W filmach przecież tak się działo! No ale co tam. Może przynajmniej statek eksploduje spektakularnie, kiedy już spadnie? Tak, żeby zachować jakieś Hollywoodzkie standardy. No ale nie, bo po co... Trochę podniósł dziób tuż przed ziemią i po prostu przejechał po niej, zostawiając za sobą głęboki rów. Jedyny czarny dym unosił się z rozwalonego silnika. Trochę rozczarowujące...
Ale zaraz. Co to? Tak, jest nadzieja! Na horyzoncie pojawiły się jeszcze dwa czarne punkciki. Zbliżały się niezwykle szybko. Ich kształty błyskawicznie uformowały się w nadciągające sondy szpiegowskie. Może jednak coś by było z tego scenariusza? Bohaterowie, ledwo żywi i przytomni po walce z jednym wrogim, muszą jeszcze zmierzyć się z kolejnymi dwoma...
- Steve - mruknął Jack, wyciągając rękę - Termos.
Drugą poprawił kołnierz. Troszkę się wygiął. Steve rozglądnął się po pobojowisku własnego statku i sięgnął po coś pod nogami. Wyciągnął pojemnik i spojrzał na niego krytycznie. Cholera, zrobiło się małe wgniecenie. Jack jednak się nie przejął i przyjął przedmiot od kolegi. Z lubością łyknął kawy. Ciepłej kawy. Nagle kontrolki w statku zaświeciły się niemrawo.
- System odzyskał sprawność po poważnym błędzie. Czy chcesz wyszukać rozwiązanie problemu online? - przemówił skomputeryzowany głos statku.
Nagle rozległ się cichy świst. Przed popękaną przednią szybą myśliwca zawisły dwie kolejne sondy wroga. Przyglądały się chwilę wrakowi, kiedy niespodziewanie z ich środka zajaśniał zielony skaner. Omiotły nim wrak. Zgromadzone dane musiały wyraźnie rozbawić czarne kule, gdyż te zaczęły chichotać wrednie po swojemu. Jack zmrużył oczy.
- Ten się śmieje...
Nacisnął niewielki guziczek z napisem "Auto ogień".
- Kto się ma czym!
Lasery wysunęły się z kadłuba, automatycznie nakierowały się na sondy.
- System znalazł aktualizacje. - zawołał nagle komputer. - Resetuję system!
Lasery opadły bezwładnie na zawiasach.
- Szlag... - mruknął Jack.
- Od kiedy w ogóle nasz statek gada? - zauważył Steve.
Sondy znowu zaśmiały się wrednie. Zaczęły ładować laser.
Z ziemi wyglądało to całkiem spektakularnie, kiedy myśliwiec zestrzelił sondę szpiegowską i sam przeleciał przez powstałą kulę ognia. Może efekt zepsuł trochę fakt, że statek nie wyleciał w glorii i chwale po drugiej stronie płomieni z akompaniamentem patetycznej muzyki, lecz runął na ziemię jak... jak lekki myśliwiec, któremu wpadła sonda szpiegowska w silnik. No bo kto by pomyślał, że szczątki pojazdu magicznie nie wyparują podczas wybuchu? W filmach przecież tak się działo! No ale co tam. Może przynajmniej statek eksploduje spektakularnie, kiedy już spadnie? Tak, żeby zachować jakieś Hollywoodzkie standardy. No ale nie, bo po co... Trochę podniósł dziób tuż przed ziemią i po prostu przejechał po niej, zostawiając za sobą głęboki rów. Jedyny czarny dym unosił się z rozwalonego silnika. Trochę rozczarowujące...
Ale zaraz. Co to? Tak, jest nadzieja! Na horyzoncie pojawiły się jeszcze dwa czarne punkciki. Zbliżały się niezwykle szybko. Ich kształty błyskawicznie uformowały się w nadciągające sondy szpiegowskie. Może jednak coś by było z tego scenariusza? Bohaterowie, ledwo żywi i przytomni po walce z jednym wrogim, muszą jeszcze zmierzyć się z kolejnymi dwoma...
***
Drugą poprawił kołnierz. Troszkę się wygiął. Steve rozglądnął się po pobojowisku własnego statku i sięgnął po coś pod nogami. Wyciągnął pojemnik i spojrzał na niego krytycznie. Cholera, zrobiło się małe wgniecenie. Jack jednak się nie przejął i przyjął przedmiot od kolegi. Z lubością łyknął kawy. Ciepłej kawy. Nagle kontrolki w statku zaświeciły się niemrawo.
- System odzyskał sprawność po poważnym błędzie. Czy chcesz wyszukać rozwiązanie problemu online? - przemówił skomputeryzowany głos statku.
Nagle rozległ się cichy świst. Przed popękaną przednią szybą myśliwca zawisły dwie kolejne sondy wroga. Przyglądały się chwilę wrakowi, kiedy niespodziewanie z ich środka zajaśniał zielony skaner. Omiotły nim wrak. Zgromadzone dane musiały wyraźnie rozbawić czarne kule, gdyż te zaczęły chichotać wrednie po swojemu. Jack zmrużył oczy.
- Ten się śmieje...
Nacisnął niewielki guziczek z napisem "Auto ogień".
- Kto się ma czym!
Lasery wysunęły się z kadłuba, automatycznie nakierowały się na sondy.
- System znalazł aktualizacje. - zawołał nagle komputer. - Resetuję system!
Lasery opadły bezwładnie na zawiasach.
- Szlag... - mruknął Jack.
- Od kiedy w ogóle nasz statek gada? - zauważył Steve.
Sondy znowu zaśmiały się wrednie. Zaczęły ładować laser.
***
Wielki wybuch wstrząsnął okolicą. Tak, długo oczekiwana eksplozja ze spektakularną kulą ognia wreszcie nadeszła! Płomienie wzbiły się wysoko w niebo i jeszcze chwilę zdobiły zielonkawe sklepienie. Ale kiedy wreszcie rozwiał się czarny dym, niespodziewany widok ukazał się wszystkim, którzy obserwowali bitwę (w sumie tak naprawdę nikt się nie zainteresował). Lekki myśliwiec leżał nienaruszony, a przynajmniej nienaruszony od momentu rozbicia się. Brakowało natomiast wrogich sond. Cóż... kto by mógł pomyśleć, że bohaterowie rozbiją się akurat wśród baterii pięciu wyrzutni rakiet, które w ostatnim momencie wystrzelą setką pocisków balistycznych typu ziemia-powietrze we wroga?
0 komentarze:
Prześlij komentarz