"Misja dedykowana".
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Zapaliła się czerwona lampka, zadzwonił ostrzegawczy dzwonek. Gwar i nerwowe pomrukiwania natychmiast umilkły, a wszystkie oczy skierowały się na ogromną, poobijaną bramę stoczni. Nastała grobowa cisza. Napięcie rosło z każdą chwilą. Tylko sekundy dzieliły od długo wyczekiwanego momentu. Już tylko sekundy dzieliły od spełnienia marzeń...
Głośny zgrzyt, szarpnęło wrotami. Skrzydła bramy hangaru zaczęły wolno rozsuwać się na boki, skrzypiąc przy tym niemiłosiernie. Mroczne wnętrze hali produkcyjnej wypełniało się stopniowo ostrym światłem słonecznym. Wzburzony kurz szalał i wirował w powietrzu. Jeszcze ciepłe opiłki żelaza zatańczyły na ziemi, poderwane nagłym podmuchem wiatru... Stało się. Oto z wolna ujawniał się ogromny statek; szczytowe osiągnięcie technologi i inżynierii ekstremalnej w każdym zakresie.
- Pierwszy transportowiec... - sapnął ktoś.
Twarze zebranych wyrażały jedynie wzruszenie i radość. Niektórym popłynęły łzy po policzku. Łzy szczęścia i dumy. Tak. Ich oczom ukazał się pierwszy egzemplarz lekkiego transportowca, wyprodukowany przez Imperator Inc. Pojazd był długo (bo około piętnaście minut) oczekiwanym statkiem, zdolnym do transportu ogromnych ilości surowców. Miał zawrotną pojemność pięciu ton minerałów i posiadał najbardziej zaawansowany silnik, jaki kiedykolwiek ludzkie oko miało okazję podziwiać. Niestety zespół naukowców, który opracował tą zawrotną technologię, nie mógł przybyć na prezentację. Zajmowali się badaniem nowych, zaawansowanych technik gromadzenia energii (już odkryli akumulatorki AA).
Brama stoczni stuknęła głośniej, na znak całkowitego rozwarcia. Statek zaczął się powoli wytaczać z hali produkcyjnej. Wśród widzów znów wybuchł gwar.
- Nie widzę Imperatora - szepnął ktoś w tłumie. - Nie przybył?
- W sumie nigdy go nie widziałem - odparł ktoś inny.
- Może poleciał na inną planetę, politykować?
- Jak się w sumie nazywa nasza planeta?
Nastąpiła chwila zakłopotania.
- Statek wyjechał!
Istotnie, lekki transportowiec w całości wyczołgał się na świeże powietrze, lśniąc blaskiem swej niesamowitości. Zapierał dech w piersiach majestatem i fantastycznością. Było wiadomym, że jeszcze długo ludzkość nie zdoła zrobić nic lepszego.
Syknęły tłoki, otwarła się śluza holu transportowca. Z boku, nie wiadomo skąd, pojawił się przeogromny dźwig. Człowiek stanowił połowę średnicy jego jednego koła. Pojazd zatrzymał się nagle i kilku techników podbiegło do monumentalnego haka i coś do niego przymontowali. Odbiegli w pośpiechu. Dźwig zaczął wciągać przedmiot do góry.
Generał armii, Zsuiram Iksonauzdup, z dumą przyglądał się operacji załadunku pierwszych surowców. To był naprawdę ważny dzień w dziejach ludzkości.
- Generale? - zapytał chorąży, Marcin Kolano. - Czemu ładujemy kilkusettonowym dźwigiem do kilkusettonowego transportowca... kanister deuteru?
- Chorąży Kolano! Ten typ pojazdów został specjalnie zaprojektowany do dedykowanych misji transportowych różnych modeli kanistrów o zawartości deuterowej dla unieruchomionych lekkich myśliwców w kosmosie. Dlatego nazywa się transportowiec! Przestań zadawać głupie pytania!
- Ale czemu jest taki wielki, skoro ma tylko przewieść kanister?!
- Pojemność to efekt uboczny - rzucił przechodzący główny inżynier, czytając jakieś sprawozdania.
Zapaliła się czerwona lampka, zadzwonił ostrzegawczy dzwonek. Gwar i nerwowe pomrukiwania natychmiast umilkły, a wszystkie oczy skierowały się na ogromną, poobijaną bramę stoczni. Nastała grobowa cisza. Napięcie rosło z każdą chwilą. Tylko sekundy dzieliły od długo wyczekiwanego momentu. Już tylko sekundy dzieliły od spełnienia marzeń...
Głośny zgrzyt, szarpnęło wrotami. Skrzydła bramy hangaru zaczęły wolno rozsuwać się na boki, skrzypiąc przy tym niemiłosiernie. Mroczne wnętrze hali produkcyjnej wypełniało się stopniowo ostrym światłem słonecznym. Wzburzony kurz szalał i wirował w powietrzu. Jeszcze ciepłe opiłki żelaza zatańczyły na ziemi, poderwane nagłym podmuchem wiatru... Stało się. Oto z wolna ujawniał się ogromny statek; szczytowe osiągnięcie technologi i inżynierii ekstremalnej w każdym zakresie.
- Pierwszy transportowiec... - sapnął ktoś.
Twarze zebranych wyrażały jedynie wzruszenie i radość. Niektórym popłynęły łzy po policzku. Łzy szczęścia i dumy. Tak. Ich oczom ukazał się pierwszy egzemplarz lekkiego transportowca, wyprodukowany przez Imperator Inc. Pojazd był długo (bo około piętnaście minut) oczekiwanym statkiem, zdolnym do transportu ogromnych ilości surowców. Miał zawrotną pojemność pięciu ton minerałów i posiadał najbardziej zaawansowany silnik, jaki kiedykolwiek ludzkie oko miało okazję podziwiać. Niestety zespół naukowców, który opracował tą zawrotną technologię, nie mógł przybyć na prezentację. Zajmowali się badaniem nowych, zaawansowanych technik gromadzenia energii (już odkryli akumulatorki AA).
Brama stoczni stuknęła głośniej, na znak całkowitego rozwarcia. Statek zaczął się powoli wytaczać z hali produkcyjnej. Wśród widzów znów wybuchł gwar.
- Nie widzę Imperatora - szepnął ktoś w tłumie. - Nie przybył?
- W sumie nigdy go nie widziałem - odparł ktoś inny.
- Może poleciał na inną planetę, politykować?
- Jak się w sumie nazywa nasza planeta?
Nastąpiła chwila zakłopotania.
- Statek wyjechał!
Istotnie, lekki transportowiec w całości wyczołgał się na świeże powietrze, lśniąc blaskiem swej niesamowitości. Zapierał dech w piersiach majestatem i fantastycznością. Było wiadomym, że jeszcze długo ludzkość nie zdoła zrobić nic lepszego.
Syknęły tłoki, otwarła się śluza holu transportowca. Z boku, nie wiadomo skąd, pojawił się przeogromny dźwig. Człowiek stanowił połowę średnicy jego jednego koła. Pojazd zatrzymał się nagle i kilku techników podbiegło do monumentalnego haka i coś do niego przymontowali. Odbiegli w pośpiechu. Dźwig zaczął wciągać przedmiot do góry.
Generał armii, Zsuiram Iksonauzdup, z dumą przyglądał się operacji załadunku pierwszych surowców. To był naprawdę ważny dzień w dziejach ludzkości.
- Generale? - zapytał chorąży, Marcin Kolano. - Czemu ładujemy kilkusettonowym dźwigiem do kilkusettonowego transportowca... kanister deuteru?
- Chorąży Kolano! Ten typ pojazdów został specjalnie zaprojektowany do dedykowanych misji transportowych różnych modeli kanistrów o zawartości deuterowej dla unieruchomionych lekkich myśliwców w kosmosie. Dlatego nazywa się transportowiec! Przestań zadawać głupie pytania!
- Ale czemu jest taki wielki, skoro ma tylko przewieść kanister?!
- Pojemność to efekt uboczny - rzucił przechodzący główny inżynier, czytając jakieś sprawozdania.
***
Steve i Jack w milczeniu obserwowali, jak lekki transportowiec odlatuje w kosmos. Puk. Kanister odbił się od kokpitu.
0 komentarze:
Prześlij komentarz