RSS

Ogame: Prawie jak komiks [31]



"Księżyc".
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Bob Budowniczy nie należał do ludzi zbyt zapracowanych. Wszak jest on postacią, której rola jest kompletnie nie potrzebna. Owszem, posiadał on wykształcenie i umiejętności budowlane, ale roboty miały i jedno i  drugie, tylko że na wyższym poziomie. Tak na prawdę Bob mógł się cieszyć swoim tytułem Kierownika Budowy Systemów Obronnych tylko dlatego, że ktoś musiał dostawać reprymendy, kiedy coś się zepsuje.

Tamtego dnia nasz budowniczy został znów wezwany do głównego sztabu dowodzenia. Oczywiście, że spodziewał się reprymendy. Ale to co usłyszał od generała, przeszło jego najśmielsze oczekiwania...
 - Budowniczy! Masz naprawić nasz nowy księżyc!

Bob stał jak wryty, nie do końca rozumiejąc polecenie. Dopiero po chwili zapytał krótkim, treściwym i w pełni odpowiadającym do sytuacji zdaniem, wyrażającym kompletnie jego emocje:
 - Co ku**a?

Generał spojrzał na Boba zaskoczonym wzrokiem. Wydawało mu się, że wyraził się jasno.
 - Księżyc nie działa. Nie da się na nim oddychać i grawitacja jest jakaś taka inna. Masz go naprawić. A! I ma strzelać! 
 - I może jeszcze gejzery z kawą? - zapytał Bob ironicznie. Był bliski płaczu.
 - Genialne! - zakrzyknął generał. - Dodaj to.

Bob się popłakał. Ale co zrobić. Rozkaz to rozkaz. Zarezerwował roboty, przygotował transport i nawet dokształcił się z chemii, żeby wymyślić jak produkować tlen na miejscu. Ale gniew zaczął przejmować władzę nad jego czystym sercem. Miał już dosyć absurdalnych poleceń. Więc uśmiechnął się złowieszczo i zaczął wydawać robotom polecenie. Nie miał jeszcze pomysłu, jak rozwiązać problem gejzerów z kawą, ale za to wiedział, jak naprawić grawitację i atmosferę...
***

 - Jack, co to? - zapytał Steve, wskazując palcem na przeogromną sferę wielkości bardzo małego księżyca, zbliżając się wolno ku powierzchni ich planety.

Jako, że ich lekki myśliwiec został ostatnim pojazdem, wszystkie patrole musieli robić sami. Latali więc sobie tam i z powrotem, przechwytując okazjonalnie sondy szpiegowskie i transportowce, które nie zorientowały się, że planeta nie jest już bezbronna.
 - To? - Jack spojrzał na kulę. - To nie nasz nowy księżyc?
 - Ale czy to dobrze, że on spada? - dopytywał się Steve.
 - Potwierdzam - rzucił statek przerażony.

Cała ta sytuacja wydawała mu się bardzo niewłaściwa. 
 - Ahh ta dzisiejsza inżynieria ekstremalna - skomentował Jack i zakręcił pojazd, coby zrobić kolejny obchód. 

Nie widzieli już, jak sfera o wadze kilkuset tysięcy megaton uderza w niezaludnioną połowę planety, wywołując niszczycielską falę uderzeniową. Jakimś cudem sama planeta i księżyc nie uległy zniszczeniu.

< poprzedni                                                                                          następny >

  • Digg
  • Del.icio.us
  • StumbleUpon
  • Reddit
  • RSS

0 komentarze:

Prześlij komentarz