"Pizza jest dobra póki gorąca cz.6".
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
W kosmosie nie jest całkiem cicho. Steve zawsze myślał, jeszcze przed swoją pierwszą podróżą, że w przestrzeni nie ma ani jednego dźwięku. No bo po czym miałby się rozchodzić? Ale ku jego zaskoczeniu, jeżeli spojrzeć na to z odpowiedniej perspektywy, to kosmos jest całkiem głośnym miejscem. W sumie drugi pilot nie wiedział, czy faktycznie "słyszy" ten dźwięk, czy może jego mózg sam go sobie tworzył, ale fakt był prosty. To BYŁO. Taki jeszcze nie pisk, ale już na wysokich częstotliwościach.
Dlatego Steve nie mógł powiedzieć, że w kokpicie panuje głucha cisza. Kiedy obaj piloci w milczeniu czekali na cud, ten dziwny dźwięk ogarniał całą przestrzeń dookoła nich. Nagle jednak westchnął i spojrzał po raz kolejny na monitor, gdzie jasnym światłem widniał schemat silnika impulsowego na kawę, który dostali od technokraty. Zdarzało się już w przeszłości, że piloci musieli sami poskładać jakiś uszkodzony moduł, ale zawsze dostawali od swych naukowców prostą instrukcję. Krok po kroku opisane tak, że nawet małpa by to zrobiła. A oni!? Dostali pełen schemat! Pełen miliona połączonych ze sobą w plątaninie linii kwadracików, kółeczek, trójkącików i innych, już mniej zdefiniowanych kształtów!
- Nagłe olśnienie? - zapytał zniechęcony Steve.
- Nie - odparł Jack, znów odchylając się w fotelu. - Myślałem po prostu, że zobaczyłem w tym schemacie jakby mapę pewnego miasta i byłem... ciekawy.
- Aaa. Bo wiesz, Jack. To naprawdę już czas na jakieś olśnienie.
Kapitan wrócił do pisania swojej powieści, ale kontynuował rozmowę.
- Ten silnik i tak nie miałby prawa istnieć.
Steve spojrzał na niego pytająco.
- Nie zmarnowałbym przecież tak beznadziejnie kawy - dokończył szybko.
Coś w tym było, pomyślał Steve. Ale tak czy siak, musieli się jakoś wydostać.
Nagle nad ich kokpitem coś świsnęło. Drugi pilot rozpoznał sondę szpiegowską, która z niesamowitą prędkością zasuwała na swoją misję. To był już w sumie trzeci raz, kiedy tak przelatywała w ciągu piętnastu minut.
- Jack. Mamy jeszcze tą sieć rybacką, którą używaliśmy jako hamaki?
- Taa. Powinna być gdzieś na tyłach. A czemu pytasz? - Kapitan oderwał się od pisania, zainteresowany dziwnym pytaniem.
- Mam pewien pomysł - skomentował, zacierając ręce.
< poprzedni następny >
W kosmosie nie jest całkiem cicho. Steve zawsze myślał, jeszcze przed swoją pierwszą podróżą, że w przestrzeni nie ma ani jednego dźwięku. No bo po czym miałby się rozchodzić? Ale ku jego zaskoczeniu, jeżeli spojrzeć na to z odpowiedniej perspektywy, to kosmos jest całkiem głośnym miejscem. W sumie drugi pilot nie wiedział, czy faktycznie "słyszy" ten dźwięk, czy może jego mózg sam go sobie tworzył, ale fakt był prosty. To BYŁO. Taki jeszcze nie pisk, ale już na wysokich częstotliwościach.
Dlatego Steve nie mógł powiedzieć, że w kokpicie panuje głucha cisza. Kiedy obaj piloci w milczeniu czekali na cud, ten dziwny dźwięk ogarniał całą przestrzeń dookoła nich. Nagle jednak westchnął i spojrzał po raz kolejny na monitor, gdzie jasnym światłem widniał schemat silnika impulsowego na kawę, który dostali od technokraty. Zdarzało się już w przeszłości, że piloci musieli sami poskładać jakiś uszkodzony moduł, ale zawsze dostawali od swych naukowców prostą instrukcję. Krok po kroku opisane tak, że nawet małpa by to zrobiła. A oni!? Dostali pełen schemat! Pełen miliona połączonych ze sobą w plątaninie linii kwadracików, kółeczek, trójkącików i innych, już mniej zdefiniowanych kształtów!
- Nagłe olśnienie? - zapytał zniechęcony Steve.
- Nie - odparł Jack, znów odchylając się w fotelu. - Myślałem po prostu, że zobaczyłem w tym schemacie jakby mapę pewnego miasta i byłem... ciekawy.
- Aaa. Bo wiesz, Jack. To naprawdę już czas na jakieś olśnienie.
Kapitan wrócił do pisania swojej powieści, ale kontynuował rozmowę.
- Ten silnik i tak nie miałby prawa istnieć.
Steve spojrzał na niego pytająco.
- Nie zmarnowałbym przecież tak beznadziejnie kawy - dokończył szybko.
Coś w tym było, pomyślał Steve. Ale tak czy siak, musieli się jakoś wydostać.
Nagle nad ich kokpitem coś świsnęło. Drugi pilot rozpoznał sondę szpiegowską, która z niesamowitą prędkością zasuwała na swoją misję. To był już w sumie trzeci raz, kiedy tak przelatywała w ciągu piętnastu minut.
- Jack. Mamy jeszcze tą sieć rybacką, którą używaliśmy jako hamaki?
- Taa. Powinna być gdzieś na tyłach. A czemu pytasz? - Kapitan oderwał się od pisania, zainteresowany dziwnym pytaniem.
- Mam pewien pomysł - skomentował, zacierając ręce.
< poprzedni następny >
0 komentarze:
Prześlij komentarz