RSS

POLITYKA - ROZDZIAŁ 5: „Tajemnica” - by Cesc22

Reppel przetarł oczy nie mógł uwierzyć w to co przed nim stało, a znajdowała się tam nowiutka lokomotywa. Była lekka, średniej wielkości i pot z niej nie spływał. Z przodu natomiast miała napis „Od kochanej mamusi dla malutkiego synka”.

- Niech mnie tyłek tatuśka przygniecie – powiedział ciągle zszokowany prezydent. – To jest Ciufciolot 2010, na promocji w KFC, bez VAT do każdego zestawu. Drogi sprzęt. 

Nagle się poderwał z miejsca i ku z dziwieniu Marcina Hulajnogi, który przygryzał kiełbasę wiejską(nie wiadomo skąd ją w ogóle miał) i Ksuta prezydent zaczął skakać wokół lokomotywy i krzyczeć:

- Mam nową ciufcie… Mam nową ciufcie.

Tak więc Prezydent VIII RP do samego wieczora biegał wokół lokomotywy wymachując rękami i wrzeszcząc ze szczęścia. Nie za bardzo podobało się to tutejszym zwierzętom. Z lasu zaczęły dobiegać straszne i dzikie odgłosy. Lecz Reppel w ogóle nie zwracał na to uwagi i nie przejmował czy leśnym sąsiadom to przeszkadza. 

- Pp… Panie prezydencie – ze strachem w głosie zawołał Ksut. – Może lepiej byśmy stąd poszli?
- Mam nową ciufcie… - dalej krzyczał Reppel, nie zważając na wołania swojego premiera.

Nagle z krzaków wyskoczył rozpędzony dzik i uderzył z całą siłą w tańczący majestat. Reppel odleciał kilka metrów i postanowił zemdleć, nie żeby był do tego zmuszony z powodu upadku. Dzik na do widzenia pogroził ręką i wrócił do lasu.


***

Wreszcie udało im się dobudzić prezydenta. Reppel wstał i ogłosił orędzie do narodu:
- Zamierzam odszukać zdrajcę, który próbował mnie zwieść i zabić. Natychmiast ruszam jego tropem z moją nową lokomotywą.

Ksut i Marcin od razu zgłosili się na udział w tej krucjacie przeciwko zdrajcy. Cała trójka udała się w pościg. Podróż, zważając na drogi VIII RP, przebiegała dość spokojnie i niezbyt wyboiście, choć dziury w tych drogach, mogłyby zmylić nie jednego astronautę, każąc mu myśleć, że jest na księżycu. O dwóch największych dziurach krążyły legendy. Jedna opowiadała o tym jak najsilniejszy człowiek w RP pan Mariusz leciał ze swoim przyjacielem Adamem Wąsaczem samolotem do Zakopanego. No i Wąsacz zagadał:
- Mariusz, ale z tego samolotu to ty byś nie skoczył.
- Ja nie!? Ja nie!? – zaklinał się Mariusz i wyskoczył.

Po tych słowach Jan wybiegł z toalety z zapytaniem czy ktoś go wołał, ale gdy poznał odpowiedź wrócił spokojnie skończyć to co zaczął.

I tak pan Mariusz lądujący zrobił jeden z wielkich kraterów. Drugi to tez jego robota. Gdy już dotarli do Zakopanego Adam Wąsacz wyciągnął narty i powiedział do Mariusza:
- Eee, ale z tej skoczni to już na pewno nie skoczysz.
- Ja nie!? Ja nie!? – oburzył się pan silny, wyrwał narty Wąsaczowi i ruszył biegiem na skocznię. W tym czasie Jan wybiegł z toi-toia z zapytaniem czy ktoś go wołał, gdy uzyskał odpowiedź chciał wrócić, by dokończyć co zaczął. Lecz toalety publicznej już nie było, no jak widać wszystko rozkradną, więc Jan musiał dokończyć swoje interesy w lesie. 

Pan Mariusz tego już nie wiedział, bo gdy wybił się ze skoczni to zniknął z oczu Wąsaczowi. Dopiero zlokalizowali go, gdy doszła do nich fala uderzeniowa powstała przy lądowaniu kilka dni później i tak powstał drugi krater.

***

Wreszcie trójka bohaterów dotarła prawie do celu podróży, czyli miejsca gdzie pomieszkiwał Palipies. W czasie wyprawy Marcin Hulajnoga został mianowany Pierwszym Ładowaczem Węgla Do Prezydento Mobile(w skrócie PŁWDPM). Przez tą decyzję Ksut się obraził i nie odzywał przez minutę. Pod koniec podróży miał okazję się wykazać, gdy zabrakło węgla. Wtedy niczym dzielny koń zaprzągł się sam do lokomotywy i ruszył ociężale, z uszu para buchała i pot z niego spływał. Lecz po kilku metrach napotkał przeszkodą, przez którą stracił równowagę. Nowa lokomotywa stoczyła się z górki wprost do lasu. Prezydent zemdlał, a Ksut widząc to pomyślał, że jemu też wypada, więc również zemdlał. Po Marcinie Hulajnodze nie było nawet śladu.

***

Reppel ocknął się i rozejrzał dookoła siebie. Widział tylko same drzewa, więc jego bystry niczym górski strumyk umysł stwierdził, że znajduje się w lesie. Teraz jego stalowe łydki musiały się wytężyć, by podnieść majestatyczne i pełne chwały ciało prezydenta. W czasie tej czynności prezydent zauważył, że jest sam. Nie ma Ksuta, ani Marcina Hulajnogi. Gdy już spionizował swoją postawę zaczął zastanawiać się nad ważną kwestią: Gdzie iść?. Kiedyś oglądał film o amerykańskich skautach, którzy mieli przetrwać w lesie. Zapamiętał kilka sztuczek z tego programu i postanowił teraz ich użyć, aby przetrwać.
- No jak oni to robili? – mówił na głos prezydent VIII RP. – A no tak przecież mieli te ogonki na głowie, one pomagały w nawigacji.

Więc zaczął rozglądać się za tym zbawczym odzieniem głowy. Nagle zauważył wiewiórkę na drzewie i jej ogon. Od razu uśmiechnął się do siebie.
- To musi być to – szepnął Reppel i sprężył swe ciało do wykonania morderczego skoku. Gdy wyskoczył w stronę zwierza, zahaczył głową o gałązkę z pobliskiego drzewa. Robiąc fikołka w powietrzu spadł prosto swoim prezydenckim zadkiem na biedną wiewiórkę (spokojnie nic się jej nie stało, była zawodowym kaskaderem). Prezydent usłyszał plaśnięcie i trzask (pewnie patyk i mokry liście) . W lesie było sucho, więc Reppel nie mógł się ufajdać, a czuł coś mokrego na zadku więc się podniósł i zobaczył czerwoną plamę na spodniach z tyłu (musiała być bardzo dobrym kaskaderem). A na ziemi zobaczył wiewiórkę dziwnie skręconą (pewnie udawała martwą, by odstraszyć drapieżnika). Reppel wziął ją i założył na głowę. Nareszcie miał swoje nakrycie i nawigację, tak jak skauci w filmach Amerykańskich i nagle dostał olśnienia. Ogon naprężył się i pokazał mu drogę. 

***

Mając na głowie wiewiórkę Reppel czuł się o wiele raźniej. Nawet podśpiewywał sobie jedną ze swoich ulubionych piosenek „Reppelku czy ci nie żal” (w wykonaniu zespołu Ksuters). Nagle zobaczył w oddali biegnącego kolesia z brodą, który miał biały ręcznik skręcony w turban na głowie. Za nim leciało kilku chłopów z widłami krzycząc: „Bij Laden, Bij Laden, do rzyki z nim”.

Prezydent VIII słyszał kiedyś o tym człowieku. To był groźny terrorysta, który już podobno w przedszkolu z zabawek skonstruował bombę i wysadził nauczycielkę, ale to tylko plotki. Więc teraz biegł w turbanie nagi, na szczęście długa broda wszystko zasłaniała. Reppel postanowił pomóc chłopom i złapać sprawce złych uczynków. Chwycił więc kija, który miał pod ręką i rzucił w Bij Ladena. Dostał między nogi i fiknął koziołka, wpadając do rzeki. Reppel za to co zrobił dostał schronienie w wiosce i wikt. Następnego dnia chciał ruszyć w drogę, gdy w rzece zobaczył krzyż, a na brzegu babcie w moherowych skafandrach. Nurkowały one do niego i krzyczały, że ma tutaj zostać. Chłopom na brzegu się to niezbyt spodobało, bo krzyczeli, żeby go na gospodarstwie prezydenta postawić, gdzie spoczywają wyjątkowe osobistości. Reppel postanowił się nie wtrącać i ruszył swoją drogą. W końcu podróżował incognito. Postanowił wrócić do swojego gospodarstwa. Robiła się już noc, więc nie dałby rady złapać buntowników. Gdy doszedł do swego gospodarstwa zobaczył w oknie własnego pokoju starego dziadka. Wydał mu się on bardzo znajomy…, a co stało się z Ksutem i Marcinem Hulajnogą?


***
Ksut zbierał resztki lokomotywy i zaczął jest sklejać.
- Może prezydent nie zauważy – powiedział z nadzieją i popatrzył na swoje dzieło.


Lokomotywa Prezydenta, wyglądała jakby ktoś zrzucił ją z urwiska, a potem w nieładzie posklejał. Zdarzył się cud, Ksutowi udało się odpalić popsutą maszynę. Ruszył, więc zadowolony w stronę gospodarstwa.

***

Komendant Marcin Hulajnoga podczas wypadku rzucił się w drugą stronę ulicy, aby nie stoczyć się z górki. Wszystko dzięki specjalnemu szkoleniu w elitarnej szkole policyjnej RP, lecz niestety miał twarde lądowanie. Gdy się przebudził dostrzegł przed sobą istotę, która mu się przyglądała. Był to człowiek o końskiej twarzy, stał na czworaka i charczał co jakiś czas.
- Iha, jestem Andrzej – powiedział.
- Aha, ja jestem komendant Marcin Hulajnoga – odparł policjant. – Czego tu szukasz?

Policjant był bardzo zadowolony z tego pytania. Przejął kontrolę nad rozmową, tak jak uczyli go tego w Elitarnej Szkole Policyjnej RP.
- Przysyłają mnie z ESP RP – odpowiedział koński człowiek. – Iha, z powodu dziur zostały wam przydzielone inne środki transportu. Ja jestem koń Andrzej i zostałem przypisany do Pana.
Hulajnoga strzelił się w twarz, myślał ze to sen. Lecz po chwili zastanowienia, doszedł do wniosku, że zawsze chciał mieć konia. „Trzeba mu zrobić szkolenie” – pomyślał Marcin i rzekł:
- Ruszamy do komisariatu, czeka cię tam niespodzianka.
- Już się robi, iha.

Policjant Marcin wskoczył na Andrzeja i pogalopowali w stronę posterunku.

***



- Musisz to przechować – powiedział Gandalfus. To właśnie on czekał w gabinecie prezydenta z ważną wiadomością i zadaniem.
- Ale co to jest? – spytał zaciekawiony Reppel i przyglądnął się z bliska dziwnej skrzyni.

Była cała czarna, metalowa i bardzo ciężka. Widniał na niej napis: "Tajne i poufne, bardzo proszę nie otwierać. Grozi śmiercią”. Oprócz napisu, który zabezpieczał w pełni skrzynię przed złodziejami, było także wieczko na klucz.

- A klucz dostanę? – spytał prezydent.
- Niestety nawet ja nie zdołałem odnaleźć klucza, musisz to ukryć. Oni już są na moim tropie – odpowiedział Gandalfus.
- Ale co jest w skrzyni? I kto cię ściga?
- Lepiej żebyś nie wiedział – rzekł grobowym tonem Gandalfus.

Po tych słowach dziadek wyskoczył przez okno i uciekł w stronę lasu. Reppel postanowił schować dziwną skrzynie na dnie szafy. Nie miał zbyt dużo czasu na zastanawianie się nad tą dziwną i tajemniczą rozmową. Powodem tego był Ksut, który właśnie wracał nową lokomotywą prezydenta. Reppel zerwał się i ruszył pędem sprać swojego premiera.


< poprzedni                                                                                         następny >

  • Digg
  • Del.icio.us
  • StumbleUpon
  • Reddit
  • RSS

0 komentarze:

Prześlij komentarz