Za oknem padał deszcz, drogi i pola były puste. We wszystkich domach światła były zgaszone, jedynie dom jaśnie Pana świecił żarem miłości i pokoju. Reppel siedział przy stole czekając na obiad. Dzisiaj miał dostać knedelki w sosie z tureckich psów. Gdy już nie mógł wytrzymać z nudów, wyciągnął swoje klocki lego, które dostał od cioci i zaczął się bawić. Chciał zbudować autostradę dla swojego kraju Rzeczpospolitej VIII, a klocki posłużyły mu jako model.
- Tak więc…- mówił do siebie prezydent Reppel. – Najpierw muszę wyremontować gospodarstwo i kupić sobie nowy traktor. To pomoże w robieniu autostrady. A potem kupie sobie pizze. Wyśmienity plan – Dumny ze swego pomysłu uśmiechnął się do siebie. – Taaak, ale najpierw muszę sobie zamówić pizze.
- Prezydencie!! – krzyknął człowiek, który wszedł przed chwilą do gabinetu z tacą, na której były knedelki. – Pizza wpływa źle na pana hydraulikę, ma pan po nich wzdęciaaaaaaaaaaaaaa!
Człowiek z knedelkami runął na ziemie, rozsypując wszystko na podłogę. Prezydent Reppel widząc to nie zdążył nic powiedzieć, bo zemdlał.
***
Gdy tak sobie płynął w nieświadomości śniły mu się psy, knedelki i pokraczna postać jego pomocnika Ksuta. Prezydent Reppel w swoim śnie miał także wizje, w której to stąpa boso po łące. Ma na sobie zwiewną sukienkę i wymarzone wąsy. Na pagórku stoi najnowszy traktor firmy Traktor Made in Poland, która kupowała swoje pojazdy za granicą. Wokół Reppela skaczą rozradowane sarny i zające, a za nimi na łosiu jedzie Ksut w bokserkach i pelerynie. Prezydent tymczasem hasa sobie do swojego ukochanego traktorka. Gdy tak beztrosko podskakiwał pojawił się przed nim diabełek ze skrzydełkami oraz aureolą i powiedział:
- Jeśli chcesz ten traktor musisz zrobić jedną rzecz.
- Jaką? – zapytał dziewiczym głosem Reppel.
- Podnieś VAT na 66.66%, wtedy go otrzymasz.
- No nie wiem czy tak można, ale to dobry po…
Nie dokończył bo obok niego stanął aniołek z widłami i rogami.
- Nie słuchaj tego belzebubskiego pomiota piekielnego, lepiej rozdaj pieniądze potrzebującym.
- No, ale wtedy nie będzie traktora – powiedział Reppel.
Aniołek zamyślił się chwilę, a potem powiedział:
- No w sumie traktor ważniejszy rób tak jak diabeł powiedział.
- Coo!? – oburzył się belzebubek. – Nie możemy mieć tego samego zdania, to nie etyczne i łamie nasz regulamin pracy. W takim razie rozdaj pieniądze biednym. – Powiedział do Reppela.
-No w sumie masz racje –odparł aniołek. – Tak nas na studiach anielskich uczyli, że trzeba dobrze postępować. Więc musisz rozdać te pieniądze, piekielny ma racje.
- Aaaaa – diabełek już bulgotał. – Nie możemy się zgadzać ze sobą, a pieprze te robotę. Chodź aniołku na piwo pójdziemy.
I tak aniołek i diabełek ramię w ramie i poszli się napić. Reppel słyszał jeszcze przez pewien czas ich rozmowę:
- Wiesz że zawsze w szkole anielskiej się śmiali z mojego ogona i wideł które mi tata do ręki przylutował?
- A ze mnie się śmiali z aureoli i skrzydełek. Mamy coś wspólnego. Musimy się napić za to.
- Ejj a co ja mam zrobić żeby dostać traktor? – krzyczał Reppel za nimi, ale aniołek i diabełek, którzy stacjonowali przy prezydencie nie słyszeli już wołania.
Nagle polana zmieniła się w piekło, a Reppel znalazł się w kotle. Zobaczył dużego diabła który już rozstawił stół i przygotował sztućce. A w menu które stało z boku widniała fotografia prezydenta VIII RP.
- Zaraz będzie obiadek, lubię sobie podjadać – śpiewał sobie diabeł. Zbliżył się do kotła i powiedział – Co tam u ciebie mój słodziutki?
Prezydent się wystraszył nie na żarty zaczął krzyczeć i wymachiwać rękami.
***
Ksut, który w szpitalu siedział przy łóżku pana prezydenta popijał sobie właśnie gorącą kawę. Całe trzy noce spędził czuwając przy nieprzytomnym Prezydencie. Nagle Reppel zaczął wymachiwać rękami i wierzgać nogami. Ksut przykładał właśnie kubek z wrzącą kawą do ust, w tej samej chwili został trafiony ręką w twarz. Gorący napój wylał mu się na spodnie. I właśnie wtedy cały szpital mógł posłuchać przeraźliwy wrzask: „Aaaaaaaaaa”.
- To pewnie niedźwiedź, teraz mają porę godową – zapewniała pewna pielęgniarka, która już szykowała się do strajku z powodu złych warunków akustycznych pracy.
A skąd jej mogło przyjść do łowy, że to ryczał niedźwiedź? Otóż szpital został zbudowany w lesie, gdyż Reppel z całego miasta zrobił wielką farmę i nie było tam miejsca na coś tak mało istotnego jak szpital. Szpital w takim miejscu miał swoje plusy: cisza i świeże powietrze, ale za to karetka miała gorszy dojazd, te slalomy wśród drzew. Dlatego na kierowców zatrudniano najczęściej emerytowanych alkoholików lub studentów, świetnie sobie radzili.
Tak więc Ksut wybiegł z sali wrzeszcząc, jak opętany. Ten oto piękny dźwięk obudził prezydenta ze śpiączki.
Gdy Reppel otworzył oczy zobaczył przed sobą twarz lekarza. Miał podkrążone przekrwione oczy i ogromne kręcone wąsy, jego wymarzone wąsy. W ręce trzymał hot doga.
- Jestem Palipies, ordynator tego szpitala – oznajmił wgryzając się w bułkę z parówką.
- Smacznego – odpowiedział Reppel.
- A dziękuje, jestem pańskim lekarzem. Zapadł pan w śpiączkę, chyba, nie jestem pewien. Mało uważałem na zajęciach w szkole medycznej.
- Dziękuje panie doktorze – odpowiedział miłym tonem prezydent.
W czasie rozmowy lekarz zdążył zjeść już trzy hot-dogi. Reppel mu się przyjrzał uważnie, wyglądał na chorego. Ale żeby się upewnić zapytał z nieudawaną troską:
- Jest pan chory?
- A no tak mhm, mniam pyszny mniam.
Mówiąc to lekarz jadł teraz francuskiego hot-doga.
- To czemu się pan nie wyleczy.
W tym momencie Ksut wszedł do pokoju z zabandażowaną ręką. Coś go zaskoczyło w zachowaniu prezydenta. Nigdy taki nie był, jest miłosierny i dobry. „Pewnie to szok po wypadku” – pomyślał.
Tymczasem lekarz odpowiedział na pytanie:
- Bo mnie nie stać na łapówki dla siebie, a na fundusz muszę czekać, więc tak sobie choruje… mmm ten jest wyjątkowo dobry.
- Ja za pana zapłacę – powiedział Reppel.
Ksut, który sięgnął znowu po kawę z wrażenia upuścił kubek. Znowu było słychać przeraźliwe „Aaaa”. Wystraszony tłum pielęgniarek wrócił do pracy, ze strachu przed krwiożerczymi niedźwiedziami.
Poparzony i obolały wybiegł wymachując rękami, lekarz wyszedł za nim.
- Biedny Ksutek – powiedział do siebie Reppel – Tyle nieszczęść go spotyka.
***
Doktor Palipies dogonił Ksuta i opatrzył go.
- Z panem prezydentem jest bardzo źle, są zmiany w parówce – powiedział doktor skupiając się na hot-dogu.
- W parówce!? - dopytywał się zdziwiony i trochę przerażony Ksut.
- Znaczy w tym, noo… mózgu – powiedział doktor. Pomagier prezydenta zauważył, że jak ktoś mówi parówka to wtedy wąsy Palipsa się podkręcają.
- Parówka – krzyknął i wąsy znów się podkręciły. Ksut zaczął podskakiwać i klaskać uszami, ze szczęścia.
- Nie parówka, tylko mózg. Niewyraźnie mówię? – odpowiedział lekarz. – Jest tylko jeden sposób by ocalić prezydenta VIII RP.
- Jaki?
- Musisz zabrać prezydenta do wulkanu, który jest za górami i wielkimi korytkami rzecznymi – zaczął mówić doktor. – Gdy Prezydent Reppel podejdzie do lawy, wulkan wypluje pierścień, który go uzdrowi.
- Tak jest - krzyknął Ksut i zaczął się biec w stronę sali Reppela.
***
Pakowania dobiegły końca. Ksut spakował wszystkie potrzebne rzeczy i ubrał pana prezydenta w skórzany wzmacniany strój farmerski.
- Powiedz mi mój kochany Ksucie – powiedział prezydent. – Gdzie my się wybieramy.
- Idziemy do pana Wulkana po pierścionek dla ciebie.
- Jakie to romantyczne i po drodze możemy pozbierać fiołki i zrobić wianek dla nas? – zapytał uroczym tonem prezydent.
- Ależ oczywiście – odpowiedział przerażony Ksut. Z Prezydentem było coraz gorzej.
***
Spakowani i gotowi weszli do traktora już mieli się zbierać, gdy podszedł doktor Palipies.
- Uważaj – ostrzegł Ksuta. – Przy wulkanie może czekać karzełek Frodos i jego przyboczny człapacz Golumosmigolus, będą ci chcieli odebrać pierścień. Nie daj się przechytrzyć. Pomocy szukaj u Los Samusa i Gandalfusa, to latynoscy gangsterzy. Uważajcie na siebie i powodzenia. Szybko przynieście mi pierścień…, znaczy prezydentowi, żeby go wyleczyć.
- Dobrze, dziękuje za wszystko – powiedział Ksut. Po chwili krzyknął. – Parówka.
Uradował się, jak tylko wąsy podkręciły się na twarzy doktora. Ten od razu słysząc to słowo sięgnął do kieszeni po jego ulubiona danie.
Gdy się pożegnali Reppel i Ksut odpalili traktor i ruszyli w drogę. W stronę gór, gdzie jeszcze nikt się nie zapuszczał…
< poprzedni następny >
< poprzedni następny >
1 komentarze:
Ten rozdział zdecydowanie bardziej mi się spodobał. Nie mogę jednak pojąć, skąd w ostatniej scenie wziął się traktor, który poniekąd był wcześniej zniszczony i czy prezydent trochę nie za często mdleje? :) Poza tym bardzo przyjemnie się czytało, rozbawił mnie fragment o latynoskich gangsterach w postaci Gandalfa i Sama :D
Prześlij komentarz