RSS

Zawsze można mieć więcej

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Latanie... Latanie to wolność. Jak to jest żyć i nie móc latać? To musi być straszne... Smoki nie posiadają czasu, nie mają tylu trosk co ludzie, nie potrzebują celu. Nam wystarczy świadomość swojej własnej egzystencji, czyli wiedza, że jesteśmy wolni. A wolność to latanie.

 - Nudzi mi się...

Czasami jednak chcemy czegoś więcej... albo raczej czegoś innego.
 - Nawet latanie, tylko po to żeby latać, wydaje się nudne – mruknęła Arisha z żalem.

Ale to nie tak, że latanie się nam przejada! Nie potrafię sobie wyobrazić, że znudziło mi się pływanie pośród oceanu emocji, który daje nam tak wspaniałą, prawdziwą wolność.
 - Nudzi ci się? To już jest źle...

Po prostu urozmaicamy swoją egzystencje.
 - Źle? - Nie brzmiała na zaskoczoną. Raczej na... znudzoną...
 - Bardzo źle.
 - Chce coś zjeść – mruknęła.
 - Zjeść!?

Co prawda nie mamy zbyt wielu zajęć, które przyniosłyby smokowi coś nowego. Ale na przykład jedzenie. Ogólnie smoki nie jedzą. Nie potrzebujemy tego. Tak samo nie pijamy wody. Ale nie musieć nie znaczy nie móc. Ciągle czujemy smak.
 - Tak. Zjeść. Dawno nie czułam czegoś... Coś co zobaczy moja ciało, a nie tylko dusza. To było by miłe.

Ale znaleźć smak jest trudno. Wszelkie uciechy dla ciała wymagały wysiłku. A smoki nie lubią wysiłku...
 - To leć - mruknęłam. - Mi tu dobrze.
 - Ale ty też przecież chcesz lecieć ze mną - stwierdziła dziwnym, sugestywnym tonem.

Zmrużyłam oczy.
 - Popatrz w swoje wspomnienia. Podobało ci się jedzenie, czyż nie?

Zastanowiłam się... Trochę racji miała. W moich wspomnieniach tylko kilka razy doświadczałam smaku i każde z nich było miłe i podobało mi się i... Ta żmija... Nabrałam ochoty...
Ona wcale nie zakładał, że ja odmówię. Spojrzałam wolno na Arishe. Daje słowo... Mój wzrok mógł zabijać.
 - Lecę - zakomunikowała "przyjaciółka" niewinnie i jak gdyby nigdy nic wybiła się radośnie w niebo.

Patrzyłam chwilę za nią... Za każdym razem obiecywałam sobie, że już mnie więcej nie zmanipuluje... Zrezygnowana ruszyłam za jasnoskrzydłą.

Energia zawirowała wokół mnie, wibrowała przyjemnie pod moimi skrzydłami. Zamknęłam oczy, poczułam barwy całego świata. Poczułam siebie, istotę mojego jestestwa. Jestem wolna, jestem silna, nic mnie nie może zatrzymać... Chce latać, latać! Jak ja kocham latać! Ahh... Nie rozumiem, jak Arishie może się to nudzić. 
- Latanie mi się NIE nudzi - zrównała się ze mną nagle.

Czekała na mnie...
 - WYDAJE się nudne. To co innego.
 - Żmija...

Poczułam promieniującą od niej złośliwą satysfakcję...
 - Nawet nie próbujesz udawać... - mruknęłam.
 - Nie - podsumowała wesoło.

Rozbrajała mnie. Ale ta jej niewinność nie pozwalała mi zbytnio się przejmować. Arisha jest jaka jest. Mimo wrażenia bezbronności, które sobą sprawiała, była najlepszą znaną mi manipulantką. Trzeba przy niej uważać... Ale wiem jedno. Nigdy nie użyłaby tego talentu, żeby kogoś skrzywdzić. Wiem to.
 - To teraz, bezbronna istoto, powiedz gdzie lecieć?

Jak wymyśliła sobie tą wycieczkę, to niech prowadzi. Zazwyczaj po prostu lecimy tam gdzie chcemy polecieć i nie zastanawiamy się nad tym, ale tym razem mój umysł wypełniała pustka. Arisha jednak zdawała się doskonale znać kierunek. Zaskoczyło mnie to. Znaczyło to, że zaplanowała ten lot, musiała się przygotować. Nie działała przez nagłą zachciankę? Nie mogłam tego rozgryźć. Arisha coś kombinowała. Chciała mnie na swojej wyprawie, pomyślała o mnie, choć wcale nie musiała... Czyżby coś ode mnie chciała...? Smoki nigdy nie myślą o drugim smoku, chyba, że coś od niego chcą... Ale Arisha była inna. Nasz związek był inny... Po moim umyśle krążyła prosta odpowiedź, krótka myśl. „Bo jesteśmy przyjaciółmi”. Spojrzałam na smoczycę. To nie była moja myśl. To była JEJ cicha intencja. Uśmiechnęłam się w duchu. Ona też...

Lot, który tak dobrze znałam, zmienił się, nabrał dziwnej barwy. Stał się lżejszy, przyjemniejszy. Pierwszy raz leciałam z kimś, a nie tylko w tym samym kierunku. Moja dusza nie wiedziała jak zareagować. Wpuszczała Arishe, ufała jej, ale nigdy tego wcześniej nie robiła. Nie do końca rozumiałam co się ze mną dzieje. To miało być tą prawdziwą przyjaźnią, w której obie strony się o siebie troszczą? Czułam, że takie uczucie istniało, lecz nie zdawałam sobie wcześniej z tego sprawy... To była niesamowite... jak źródła naszych dusz zetknęły się... takie...

Nagle umysł zapulsował ostrzegawczo. Nadciągał inny smok! Otrzęsłam się, dusza uciekła pod skorupę. Ogarnęło mnie błogie uczucie bezpieczeństwa... ale i zakłopotana. Spojrzałam niepewnie na Arishe. Miałam wrażenie, że doszło do czegoś do czego nie powinno dojść. Zdziwiłam się, kiedy zobaczyłam jej rozczarowanie. Była wyraźnie podenerwowana obecnością nadlatującej istoty. Zamknęłam oczy, chciałam poczuć duszę obcego smoka. To był Visge. Dziwne stworzenie. Nigdy nie mogłam wyczuć o co mu chodzi naprawdę. Jak dla mnie był trochę zbyt pewny siebie, ale nie specjalnie irytujący. Dawało się znieść jego towarzystwo.
 - Akurat teraz przyleciałeś... - przywitała Arisha z wyrzutem przybysza.

Visge zrównał się z nami. Wydał się nieco zaskoczony.
 - Arisha! Takich intencji spodziewałbym się od Zaithis, nie od ciebie.

Popatrzył się na mnie.
 - To teraz ja mam być tą miłą? - odpowiedziałam.

Nie mogłam powstrzymać nikłej irytacji w moich myślach. W sumie nie chciałam.
 - Z tobą wszystko w porządku – dodał szybko po moim komentarzu. - Ale Arisha? Ostatnio nie byłaś tak dla mnie wroga.

Byłam pewna, że Arishe zacznie dręczyć sumienie.
 - Nie byłam... Ale źle przyleciałeś. Przerwałeś mi...

Myliłam się jednak, sumienie ją nie dręczyło. Tylko coś innego. Miałam wrażenie, że wspominając o przerwaniu czegoś, wcale nie miała na myśli kontaktu naszych dusz. Słuchałam z zainteresowaniem...
 - Co ci przerwałem, Arisha?

Oczywiste pytanie. Nie dało się nic wywnioskować z myśli przyjaciółki, więc Visge musiał je zadać. Był ciekawy co można przerwać smokowi.
 - Skupiałam się. Szukałam uczucia – odparła już znacznie cieplejszymi słowami.

Zaskoczyła mnie. Kłamstwo? Co ona próbowała osiągnąć?
 - Aaaa, rozumiem. Kiedyś trafisz na nie jeszcze raz. Jak bym wiedział, to poczekałbym przed przeszkodzeniem ci...

Nagle się zaciął.
 - Nie, nie poczekałbym – dodał po krótkim przemyśleniu.
 - To znaczy, że coś chcesz – stwierdziłam fakt.
 - Właśnie nic nie chce. Trafiłem na was przypadkiem. Tak pomyślałem, że przerwę wam cokolwiek robicie i polecę dalej.
 - Czyli teraz zrobisz tą ostatnią część i odlecisz? – nie mogłam się powstrzymać od tej drobnej złośliwości.
 - Tak. Muszę...

Popatrzyłyśmy po sobie. Obie wiedziałyśmy co jest powodem tego zniechęcenia. Mogła być tylko jedna przyczyna, Tisza. Między Visge a tym smokiem zachodził bardzo dziwny związek. Ciężko było wyczuć, czy się lubili czy nienawidzili, albo które kogo wykorzystywało.
 - Prawie mi cię żal – mruknęłam.

Już nie próbowałam powstrzymywać złośliwości. Ich sprawa mnie kompletnie nie dotyczyła i mało obchodziła, lecz nikła cząstka mnie trzymała stronę Tiszy i cieszyła się, kiedy Visge przez nią cierpiał. Ale to uczucie nie miało w sobie ani krzty jakiejś nienawiści, czy negatywnego uczucia do niego. Jak już mówiłam... nawet lubiłam Visge.
 - Wcale nie, nawet prawie – stwierdził bez żalu smok.
I miał całkowitą rację. Pożegnał nas wzrokiem i kiedy jego skrzydła zapulsowały energią, odleciał w swoją stronę. Doszła nas jeszcze jego ledwo wyczuwalna sympatia, którą nas darzył. TO było miłe. Nie często mogę powiedzieć, że jakakolwiek interakcja z innym smokiem była przyjemna...
Zapatrzyłam się za znikającym śladem Visge.
 - „Skupiałam się. Szukałam uczucia” - powtórzyłam wolno.

Czekałam na jej tłumaczenia. Ale ona się nie odzywała.
 - Co on ci przerwał? Bo nie masz na myśli tego co się działo z nami.
 - Kiedyś zrozumiesz – odparła.
 - Co zrozumiem? Nie chcesz mi powiedzieć, czyli chodzi o mnie.
 - Tak. Chodzi o ciebie. Ale musisz sama to zrozumieć, nie mogę ci tak po prostu powiedzieć, bo nie... - szukała myśli – uwierzysz.
 - I ty chcesz sprawić, żebym zrozumiała?

Czułam się dziwnie z tym wyznaniem. Trochę niepewnie. Zaczęłam się bać, tego, co Arisha może próbować mi uświadomić. A odkąd wyleciałyśmy, było miło. Aż nienaturalnie miło. Nie wiedziałam jak to interpretować...
 - Ale nie musisz się bać. To coś nie jest w żaden sposób złe dla ciebie – powiedziała ze spokojem. - Zaufaj mi.

Dziwne. Niby tylko słowa, a poczułam się lepiej. Mój niepokój znikł, a dobry nastrój powrócił dokładnie taki, jakim był. Zaczęłam się nad tym zastanawiać. Nie pamiętam już w jaki sposób, ale lecąc tak w nieskończoność, musiałam logicznym ciągiem dojść do rozmyślań nad moim charakterem. To pamiętam wyraźnie. Nie potrafiłam go jakoś... wypunktować. Wydawał mi się taki sam jak u innych smoków, ale przecież był inny, czułam to wyraźnie! Musiał być inny, wszyscy byliśmy inni. A i tak nie dostrzegałam różnic! Intrygowało mnie to. Zdołałam tylko dojść do wniosku, że źródło naszej duszy jest takie samo, a to co nadaje barwę istocie każdego smoka, jest inne.
 - Znowu? - usłyszałam nagle od Arishy.

Otrząsnęłam się z zamyślenia. Poczułam energię innego smoka. Myślałam, że to Visge, Ale, mimo, że barwa była taka sama, nie pasowała do niego. Miła niespodzianka. To leciała Tisza. Co ich tak przyssało do nas?
 - Jesteście podobni wiecie? Pomyliłam cię z Visge – powiedziałam, kiedy smoczyca mogła już usłyszeć moje myśli.
 - Zaithis. Żadnej złośliwej uwagi na dzień dobry? - odparła sarkastycznie Tisza.
Zmrużyłam oczy. Proszę bardzo...
 - Głupia jesteś.
 - Wszystko w normie – skwitowała radośnie.

Czemu wszyscy chcą żebym była złośliwa dla każdego?!
 - Ale ma racje – wtrąciła się Arisha. - Dusze macie takie same.
 - Czyli gdzieś tu był nie dawno, tak?
 - Może... - powiedziałam urażona.
 - Poleciał w tym samym kierunku, z którego ty przyleciałaś – wskazała Arisha.
 - Hmm?

Miałam wrażenie, że coś się stanie. Jakiś punkcik szybko rósł... Nastała dziwna cisza.
Nagle ognista smuga przemknęła między mną a Arishą. Fala energii pchnęła mnie w bok, otrząsnęłam się, złapałam równowagę. Zgłupiałam, co to było?! Patrzyłam zdezorientowana na Arishe, ona z podobnym wzrokiem na mnie. Tisza zniknęła... Zawisłyśmy oszołomione w miejscu. Rozglądnęłam się, spojrzałam w dół. Smoczyca spadała spleciona z... Visge? Zdaje się, że był zdenerwowany, smuga dalej się za nim ciągnęła.
 - To... było nieoczekiwane – powiedziałam, chyba ciągle próbując zrozumieć co się stało.
 - Tak – odparła Arisha.

Chwila ciszy... Dalej się patrzyłyśmy na znikające już smoki
 - Powinnyśmy coś... ? - zaczęła jasnoskrzydła.
 - Nie - przerwałam jej. - Ani trochę nie.
 - Czyli lecimy dalej?
 - Tak... Tak.

Wolno ruszyłyśmy, ale nasz wzrok ciągle tkwił na tym samym punkcie. Jakoś tak wyszło, że równocześnie uznałyśmy, iż lepiej nad tym więcej nie rozmyślać. Więc leciałyśmy po prostu dalej. Ale ledwie zdążyłam pomyśleć kilka myśli, a już mój umysł poczuł nadlatującego Visge... Bardzo radosnego Visge.
 - Znów przelatywałem obok, to pomyślałem, że wam przeszkodzę w czymkolwiek co robicie. - zaczął raźno przybysz.
 - Udało ci się znaleźć Tisze? - zapytała niewinnie Arisha.
 - Udało mi się – odparł jakby nigdy nic.
 - To... - zaczęłam – To chyba dobrze.
 - Bardzo dobrze.

Cisza...
 - Ja wracam – zakomunikował nagle Visge. - Trochę daleko jestem już od mojego miejsca. Miłego jedzenia!

I odleciał. Tym razem na dobre.
 - Skąd on wiedział gdzie lecimy? - zapytałam Arishe.

Faktycznie mnie to zastanawiało.
 - Bo jesteśmy na miejscu.
 - Huh?

Spojrzałam podekscytowana w dół. Przyznaje się, cała JA się ucieszyłam. Wspomnienie jak żywe powróciły przed moje oczy, nie mogłam przestać o nich myśleć. Tak bardzo mnie ogarnęły, że
Energia wokół zawirowała, przebarwiała się na cieplejsze emocje. Delikatna smuga ciągnęła się za mną, a ja z podziwem patrzyłam w dół...

Ziemia lśniła od nieskończoności jasnych ogników, sunących wolno przed siebie, jakby za sprawą magicznego wiatru. Nie mogłam oderwać wzroku, to lśni, iskrzy. Jest piękne! Ogniki wydawały się takie rzeczywiste, prawdziwe...

Nie potrafię tego opisać ludzkimi słowami, ale podobną materię mamy my, smoki. Nie wiem czym są te twory. To nie ważne. Poczułam się dziwnie. Taka myśl... Są moje... To ja dominuje!
Otrzęsłam się. Arisha już nurkowała. Ruszyłam za nią. Czułam rosnącą ekscytację. Część mnie już wiedziała... moje ciało wiedziało, że zbliża się coś przyjemnego. Niecierpliwiłam się. Chciałam lecieć szybciej, szybciej, szybciej! 
- Tak się zapierałaś... - zauważyła nagle Arisha, czując moje emocje. - "Latanie mi wystarcza, inne doznania są niepotrzebne"!
 - To moje ciało się cieszy, nie dusza! - próbowałam się naiwnie bronić.

Spojrzała na mnie rozbawiona
 - Aha. Ciało... Ale ty nie masz z tym nic wspólnego, tak?

Nie uwierzyła. Ja w sumie też.
 - Niech się cieszy dalej - dodała szybko.

Chciałam wpaść w ogniki, dopaść jednego, poczuć smak! Są moje! Smuga zabarwiała się wściekle, leciałam, szybko! Ogniki czuły, wiedziały! Już prawie! Są moje! Wpadłam w chmarę! Rozstąpiły się, ziemia!
Moc zawirowała gwałtownie, uderzyłam twardo o skałę, energia odbiła się we mnie. Yh, paskudne uczucie. Nienawidzę twardo lądować... Otrzęsłam się. Ogniki opływały mnie w równej odległości. Reagowały na mój najmniejszy ruch. Ale nie martwiłam się tym. Już złapałam jednego. Podniosłam się delikatnie. Przygnieciony ognik, który nie zdążyła uciec, spróbowała swojego szczęścia, wyfruną błyskawicznie. Prosto w moją paszcze! Potężne doznanie momentalnie uderzyło.

To... było... Fantastyczne. Czułam, jakbym smakowała skondensowaną Energię. Nie miało to formy, ale smak owszem... Taka mieszanka delikatnej słodkości i nikłej nuty kwaskowatości. Zadrżałam. Doznanie świetne, ale nie chciałam więcej. Za dużo... Położyłam się tylko na skale i patrzyłam jak ogniki wolno przemijają... miły widok. Tak się skrzyły...

Nagle rozstąpiły się, ukazując nadchodzącą raźno Arishe. Bez żadnej szczególnej myśli położyła się obok mnie. Jedynie mglista rozkosz promieniowała od niej.
Ogniki przemijały wolno...
 - Dobre. Wcale nie złe... - mruknęłam.
 - "Latanie... Wystarczy latać..." - wypominała Arisha złośliwie.

Spojrzała na mnie tymi swoimi, przekornymi oczami.
 - Bo wystarczy - odparłam leniwie.

Ale można mieć więcej...

  • Digg
  • Del.icio.us
  • StumbleUpon
  • Reddit
  • RSS

0 komentarze:

Prześlij komentarz