"Jak to jest, że z taką
łatwością wierzycie w coś co (z pozoru) ma wam przynieść
niezwykłe korzyści i wielkie zyski, ale ignorujecie wszelkie
konsekwencji. Jak to jest, że nie mając wcześniej nic wspólnego z
piłką nożną, ba! wyklinając naszą reprezentację i poziom
zawodników, nagle stajecie się wielkimi fanami i patriotami? Tak.
Będę hejtować EURO.
No dobrze. Ale jaki
problem społeczny może stanowić tak prestiżowa, impreza na skale
europejską? W sumie... to nie dziwię się, że większość tego
nie dostrzega. Przecież słyszymy o setkach nowych miejsc pracy, o
rozwoju przedsiębiorstw, o tonach pieniędzy, które nasz kraj
zarobi dzięki EURO. Owszem, nie można powiedzieć, że masowa
przebudowa kraju nie poszerzyła nieco zamkniętego grona ludzi
mogących pochwalić się stałą pracą. Owszem, nasz transport
drogowy i kolejowy na pewno uległ poprawie (jeżeli zło może
się stać mniejszym złem). Ogólnie mówi się, że EURO 2012 JUŻ
jest wielkim sukcesem naszego kraju. A czemu nie słyszymy o
negatywach? Z całym szacunkiem, ale nie wierzę, żeby istniało
cokolwiek na tym świecie, co nie posiada żadnej wady. EURO nie jest
wyjątkiem. Problem polega jednak na tym, że wiemy tylko to, co
usłyszymy w radiu, telewizji; ogólnie mediach. Rzadko mamy ten
zaszczyt dowiedzieć się czegoś u źródła. Więc słyszymy to co
nasz rząd chce, żebyśmy słyszeli (no bo po co się zastanawiać
nad ciemną stroną medalu, skora ta jasna lśni tak pięknie...).
Czcigodny premier Donald T. już nie raz udowodnił nam swą
„szczerość” do polskiego narodu, dlatego nie uwierzyłem na
słowo i trochę poszperałem. Okazuje się, że negatywów jest dużo
i są one gorsze w konsekwencjach, niż się może wydawać! Otóż,
czy w mediach było mówione, że UEFA jest całkowicie zwolnione z
płacenia podatków w Polsce? To oznacza, że nasz naród nie
dostanie ani grosza za zorganizowanie europejskiego turnieju piłki
nożnej. No ale mogą zyskać jeszcze polskie firmy, a tym samym rząd
na podatkach. Przecież to EURO! Świetna okazja na tanią,
dalekosiężną reklamę własnych produktów! I tu UEFA wkracza ze
swymi dobrodusznymi przepisami. W „strefach kibica”, mogą
reklamować się jedynie sponsorzy EURO. Do tego dochodzą inne
restrykcje, które mocno ograniczają okazję do zarobku, jak na
przykład darmowe bilety komunikacji miejskich w cenie biletu na mecz
(przy czym UEFA PRAWDOPODOBNIE nie wyłoży nawet grosza na
rekompensatę dla ZKMu), zamykanie całych ulic i miast itd, itp.
Pozostaje nam więc
zastanowić się, czy EURO w ogóle się nam opłaca. Ciągle możemy
liczyć jeszcze na nagrody pieniężne z turnieju. Za samo dostanie
się do EURO, nasza reprezentacja otrzyma 1 mln euro! Tak. Jeden
milion dla PZPNu. Jakże wesoła perspektywa! To trochę jak worek
cukru dla próchnicy na zębie. A kto jest w rzeczywistości
prawdziwym zwycięzcą turnieju? UEFA. Bo to oni zgarną największe
profity za EURO.
Dobra to była strona
techniczna, a teraz zabieram się za was. Mnie to naprawdę
fascynuje, jak jeszcze pół roku temu wszyscy hejtowali na tą naszą
reprezentację, a zainteresowanie footballem spadło prawie do zera.
Przyszło EURO i łał! Jestem wielkim fanem piłki nożnej,
wywieszam narodowe flagi na ścianach swego domu i śpiewam
patriotyczne piosenki (jak na przykład „koko euro spoko” hehe).
Nie mówię, że to złe, bo przecież poddać się ogólnej
atmosferze to naturalne dla człowieka, ale wkurzają mnie ludzie,
którzy mówią, że są wielkimi fanami piłki nożnej, a w
rzeczywistości stali się nimi kilka dni wcześniej. A co się
będzie działo jak wyjdziemy z grupy?! Nagle się okaże, że tak
naprawdę wszyscy CAŁY czas wierzyliśmy w naszą kadrę.
Ogólnie to nie jest
zdrowe, że robi się z tego taką szopkę. Jak na przykład matura.
WIELKI egzamin dojrzałości ble ble ble. Nagłośnione, napompowane
święto i decydujący o życiu dzień. Phi. Wcale nie poczułem
patosu, podczas pisania kolejnego sprawdzianu. Tyle na dziś. Jestem ciekaw co będzie dalej."
< poprzedni następny >
< poprzedni następny >
0 komentarze:
Prześlij komentarz