Poezją zazwyczaj się nie zajmuję, bo to nie moja działka. Wystarczy, że nie umiem pisać prozą. Wierszyków kaleczyć bardziej już nie muszę... A przynajmniej takie było moje podejście. Z rzadka, kiedy coś mi siedzi na sercu, napisze sobie coś, co potem i tak nie ma nic wspólnego z moim stanem. Zazwyczaj usuwam taką twórczość. Ten utwór, w drodze wyjątku, postanawiam opublikować, gdyż jest to jedyna rzecz, którą napisałem, posiadającą drugie, ukryte znaczenie... i jako taki sens. Spróbujcie znaleźć to drugie dno. Odnaleźć prawdziwą treść.
P.S. Szybkie newsik. Otóż jestem zawalony robotą i moje tworzenie mustanga i innych opowieści będzie znacznie spowolnione.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Porażka
Leciałem przez życie, leciałem przez
czas
dziś ma dusza uległa, przepadłem w
las
Me skrzydła bezwładnie leżą na
ziemi
ujmę to krótko, ten stan się nie
zmieni
Płaczę cichutko, nad mym marnym losem
mego krzyża nie dźwignę, nie jestem
kolosem
Pomocy znikąd, chcę wołać ratunku
a dusza zabrania, brak jej rozumku
I tak sobie czekam, aż ktoś znajdzie
mnie w lesie
stworzonko biedne co już więcej nie
zniesie
To jeszcze nie koniec tej opowieści
mnie los ostatnio wcale nie pieści
Nikt nie przybywa, więc sam się
podnoszę
obrażony na wszystkich, o nic nie
proszę
Nagle grzmot słyszę, wiatr szybki się
zrywa
kropla po mych łuskach... ach, tak
zimna spływa
Co ja zrobiłem, czym sobie zasłużyłem
akurat nikogo przecież nie wkurzyłem
I wtedy błysk jasny w mym mózgu
zachodzi
urodziwa panienka, karma, ciągle
przychodzi
„Ja jestem lepszy, wspanialszy,
piękniejszy”
mojego to życia iluzja, bo nie jestem
fajniejszy...
Zerkam ku niebu, przez liści gęstwinę
a dusza przyjmuję uczuć lawinę
Pokora to czucie mej rasie nieznane
rzadko w uległości me czyny były
tkane
Jest mi wstyd bardzo, lecz złość w
końcu odchodzi
ładnie me zwycięstwo, cierpienie
łagodzi
Okruch zimowy z bólem wypada z oka
ale wreszcie mogę przejrzeć, zgodnie
z wolą smoka.
0 komentarze:
Prześlij komentarz