RSS

Zapomniany Bohater

Jest to opowieść stworzona, o dziwo, w kilka godzin jednego dnia. Na pewnym forum uczestniczę w tak zwanych "wyzwaniach". Dostaje jakieś materiały i mam z tego zmontować coś fajnego. Oto efekt


~~~~~~~~~~~~
Zapomniany bohater

Słońce powoli zachodziło na tle ledwo majaczących gór. Chmury nabierały czerwonego odcienia. Lekka bryza morska powiewała niewinnie, a mewy skrzeczały wesoło. Gdyby nie satelity szpiegowskie, nikt nie spodziewałby się nadchodzącego zagrożenia...

***

Gdziekolwiek oko sięgało, cała równina usiana była różnymi statkami powietrznymi. Tysiące, a może nawet setki tysięcy maszyn stało w pełnej gotowości bojowej, czekając na przybycie wroga. W większości nie były to duże statki, głównie zwiadowcze z serii F lub G. W trochę mniejszej ilości silniki rozgrzewały Krążowniki i Dragony, bojowe statki stanowiące trzon floty. W najmniejszej ilości, bo zaledwie dwunastu, na skraju równiny stały ogromne warsztaty, trzymające w pogotowiu maszyny, które statkami powietrznymi nazywać się nie powinno... Raczej stacjami bojowymi. Były to Destroyery. Jednostki wyładowane tak potężnymi systemami bojowymi, że złączywszy się w kilka, były w stanie uszkodzić jądro planety, najczęściej powodując tym samym ogromną eksplozje i zniszczenie całej cywilizacji.

Na skrzydle malutkiego, jednoosobowego statku zwiadowczego stała kapitan Maya. Była to piękna kobieta, o poważnym wyrazie twarzy i kremowych włosach sięgających ramion, powiewających na lekkim wietrze. Postać to niezbyt wysoka, bo zaledwie sięgała metr siedemdziesiąt i wieku dwudziestu dwóch lat. Ubrana była w skórzane, brązowe spodnie, pas których wykończony został frędzelkami, czarny golf ze złotym zamkiem błyskawicznym oraz narzuconym na to długim, skórzanym płaszczem. Jej maszyna była zwrotnym Ft-24. Nie posiadał dużej siły ognia, lecz jego zaletą był spory zapas mocy, jak na tą wielkość oraz ogromna moc obliczeniowa komputera pokładowego. Na lewej burcie statku widniał płonący smok, z paszczy którego wychodziła lufa działa laserowego. 

Maya obserwowała niebo i rozmyślała. Na jej ojczystą planetę zdążała armia z wrogiej planety Xis_23. Zagrożenie było tak ogromne, że do obrony miały zostać włączone wszystkie statki, nawet zwykłe transportowce. Podobno setelity szpiegowskie zarejestrowały promieniowanie energetyczne, charakterystyczne tylko dla jednego typu statków... Gwiazdy Śmierci. Szybkie działa tej jednostki były w stanie zniszczyć połowę armii obrońców już w pierwszą godzinę walk. Właśnie dlatego wszystkie maszyny mają bronić... Maya zacisnęła pięść. Nie spodziewała się, że przeżyje. Ale była gotowa poświecić własne życie, żeby chronić bliskich...

Czas dłużył się niemiłosiernie. Radio zaszumiało nagle w kabinie jej statku. Kapitan wskoczyła szybko do kokpitu.
- Mamy zielone światło! - odezwał się dowódca jej oddziału, Fetyder. - Na pozycję. Wroga armia dotrze za dziesięć minut. 
Maya nie mogła nie usłyszeć drżenia głosu dowódcy. Wyuczonymi ruchami wybudziła maszynę ze stanu uśpienia, równocześnie odpowiadając: 
- Tera-1 zgłasza gotowość bojową. 
Autopilot sam wystartował...

***

Xisandra, kobieta ubrana w skąpy, aczkolwiek stylowy, skórzany strój, siedziała w swoim gabinecie i nożem drapała po mapie galaktyki. Najwięcej zadziorów było w miejscu, gdzie powinna znajdywać się planeta Wiertes. Dzisiaj miała wreszcie zamiar zdominować odwiecznego wroga. Przejechała ręką po swoich długich uszach, nieodrywając wzroku od jednego punktu na mapie. Złowieszczy uśmiech tańczył na jej twarzy.

Nagle w kabinie rozległo się pukanie
- Wejść - zezwoliła Xisandra, ciągle przyglądając się mapie.
Do środka wszedł dumnie kapitan floty. Zasalutował i zaczął zdawać szybki raport.
- Pani! Dotarliśmy do celu. Wszystkie statki gotowe do ataku. 
- Dobrze - odrzekła cicho królowa, po czym w końcu podniosła wzrok. - Rozpocząć natarcie! 

***

Na pierwszy ogień miały iść statki zwiadowcze. Maya utrzymywała swój statek na wysokości dwóch kilometrów. Stres próbował przejąć nad nią kontrolę, lecz ona go ignorowała. Każdy musiał dać z siebie wszystko i nikt nie mógł popełnić żadnego błędu. Radio zaszumiało.
- Tu Tera-1! Widzę wroga na radarze, over! 
- Tera-1, przyjąłem. Pozostańcie w gotowości! - Fetyder odpowiedział.
Maya mruknęła "potwierdzam". Nawet nie spojrzała, kiedy jej radar zaczął piszczeć. Kiedy jednak pikanie zlewało się w jeden dźwięk, kliknęła coś na nim, przestawiając filtrowanie. Nie potrzebowała widzieć na komputerze każdego statku wroga. Niebo zaczęło czarnieć od liczby pojawiających się wrogich maszyn. Nieświadomie zaciskała coraz bardziej dłonie na sterze. Nagle w radiu odezwał się admirał floty:
- Żołnierze! Dzisiaj nadszedł dzień sądu! Od was zależy, czy jutro ta planeta będzie jałową pustynią, czy ciągle naszym domem! To wy jesteście panami tego miejsca. Pokażmy skurwysynom, kto tutaj rządzi. Żołnierze Lordowskiej Armii Zjednoczeniowej! Otworzyć ogień!
- Dobra ludzie, słyszeliście go. ZA HONOR I OJCZYZNĘ! - wrzasnął w radiu dowódca i ruszył swoim złotym statkiem na wrogów. 

Fala statków ruszyła. Promienie czerwonych i zielonych laserów niemalże równocześnie zaczęły uderzać w obie strony. Z ziemi ostrzał rozpoczęły również działa plazmowe i jonowe, jednym pociskiem niszcząc kilkanaście statków wroga równocześnie. Jeden taki pocisk przeleciał obok statku May, wywołując na chwilę chaos w systemach statku. 
- Razem ludzie! - dowódca przemówił. - Oznaczyłem atakowany przez nas obiekt. Metoda szerszeni! 
Na szybie May zajaśniało kilkanaście statków wroga, odosobnionych od całej armii. Był to konwój bombowców. Oddział ruszył. Wroga obstawa natychmiast zareagowała. Maya nacisnęła spust. Promień lasera wypadał kilkanaście razy na sekundę, powodując niewielkie wibrację. Komputer nagle nakierował jedną z kamer na ładujący się promień działa wroga. Maya w ostatniej chwili pociągnęła ster do góry, o centymetry unikając jonowego pocisku. Zawirowała w powietrzu, drugą ręką ustawiając coś na konsoli. Zacisnęła zęby... Komputer oznaczył atakujący ją statek, dopasowując odpowiedni kąt do dział. Maya znów nacisnęła na spust. Tym razem lasery wylatywały rzadziej, ale jakby z większym impetem. Kilka trafiło w cel, jeden uderzył w bombowca. Wpadła w zamierzony korkociąg i utrzymywała go wznosząc się do góry. Promienie laserów śmigały koło jej kokpitu. Nagle jednym pociągnięciem ręki, zminimalizowała moc silników i przewróciła się na grzbiet. Teraz pikując, otworzyła ogień ze wszystkich dział. Lasery zasypały kadłub wrogiego statku, który eksplodował nagle. Maya przeleciała przez chmurę ognia, kilka części uderzyło w jej poszycie. 
- Stan! - krzyknęła, wracając równocześnie do wrogiego konwoju.
- Brak uszkodzeń, moc 94 procent - odpowiedział komputer. 
Oddaliła się od swojego walczącego oddziału znacznie bardziej niż by chciała. Pokonywali jednak oni obstawę bombowców. Nagle zapiszczał alarm i statek gwałtownie opadł, odepchnięty przez system stabilizatorów. Kątem oka zobaczyła znikającą w oddali kulę elektromagnetyczną, przeznaczoną specjalnie dla niej. Monitor od razu wskazał na kilka statków, pędzących w jej stronię. Otworzyli ogień. Kilkanaście dział zaczęło naparzać w jej stronę. Poderwała ster do góry, wirując w morderczym tańcu. Ostrzał był zbyt duży. Co chwilę jakiś pocisk trafiał, wywołując gwałtowny wstrząs.
- Szlag! Tera, tu tera-2! Jestem odcięta, pod ciężkim oddziałem. Potrzebne wsparcie, natychmiast! - Tera-2, mu...ZZZzzzZ... - Nie zdążyła nawet usłyszeć kto mówił. Obróciła się przez ramie i spostrzegła jedynie płonące szczątki swojego oddziału, spadające ku ziemi, oraz nieprzerwany promień lasera, wylatujący z dziesiątek dział bombowca.
- SKURWYSYNY!
Wpadła we wściekłość. Ustawiła na monitorze cele i odwróciła się. Jej działa automatycznie zaczęły ostrzeliwać wrogów a sama skupiła się pilotowaniu. Uniki, odbicia, wiry, korkociągi... Wrogowie nie mogli jej dopaść. Nawet nie zauważyła, że front przesunął się i manewrowała tylko między wrogami. Furia powiększała się. Omal nie zderzyła się wrogim myśliwcem, który eksplodował chwilę po minięciu jej statku. Już kilkanaście lekkich maszyn próbowało ją zdjąć, lecz nie dawali rady. Nagle automatyka znowu uratowała jej życie, unikając nagłego pocisku z działa plazmowego. Maya otwarła szeroko oczy z niedowierzania, kiedy zobaczyła działa pobliskiego okrętu bojowego, nakierowujących się na nią. Chwilowa panika ogarnęła jej serce, lecz ogarnęła się szybko. Odrzuciła klapkę i nacisnęła czerwony guzik. Odrzut przycisnął ją do fotela, kiedy silnik włączył się w tryb nadprzestrzenny. Momentalnie znalazła się nad wrogim statkiem bojowym. Dzięki jednej z kamer widziała, jak okręt zestrzeliwuje kilkanaście swoich maszyn, zanim przerywa ogień. 
- Krytyczny poziom energii! - odezwał się komputer
- Przełącz akumulator - odpowiedziała na to szybko Maya.
Statek na ułamek sekundy wyłączył się po czym wrócił do pewnej sprawności. Zeskanowała teren jednym impulsem. Kolejne mniejsze statki dołączały się do pościgu. Maya kliknęła kilka guzików. Przy podwoziu jej statku wysunęło się czwarte działo, z którego zaczęły skapywać niczym krople, skoncentrowane kule jonowe. Pociski uderzały w poszycie okrętu bojowego bez żadnych efektów wizualnych, lecz niszcząc wewnątrz jego elektronikę. Maya uśmiechnęła się. Piąty pocisk trafił w silnik. Kapitan mogła dostrzec znikające niebieskie poświaty, dochodzące z ogromnych dyszli wrogiej maszyny. Ta bezbronnie zaczęła opadać ku ziemi. Dalej nie miała czasu się przyglądać. Zewsząd zaczęły nadciągać pociski. Maya miała wrażenie, że pół armii się na nią zwaliło. Systemy desperacko próbowały rozpoznawać i unikać zagrożenia. Kapitan powoli traciła kontrolę nad statkiem, który odskakiwał w różne strony, a i tak obrywała. Ze złością Maya wyłączyła system i wystrzeliła w górę. Jej oczom ukazał się okręt flagowy wrogiej armii. Gwiazda Śmierci...

***

- Czemu nikt do cholery nie zdejmie tego stateczku?! - krzyknęła zirytowana Xisandra, pochylając się w centrum dowodzenia nad cyfrową mapą okolicy.
- Próbujemy, pani! Jest za mały, a nasze statki niszczą same siebie! - tłumaczył kapitan.
- Wroga maszyna zbliża się do nas! - krzyknął jeden z obserwatorów.
- ZNISZCZYĆ GO! - wrzasnęła królowa.

***

Maya z trwogą obserwowała, jak setki... tysiące dział Gwiazdy Śmierci, statku wielkości małego księżyca, ustawiają się w jej stronę. Kapitan jednak miała tylko jeden cel. Hangar Gwiazdy Śmierci. Wlot był zapieczętowany polem siłowym, ale ona miała plan. 
- STAN!
- Kadłub poważnie uszkodzony, moc czterdzieści sześć procent.
Westchnęła. 


Działa wroga wystrzeliły równocześnie. Maya na ułamek sekundy zobaczyła pędzącą w jej stronę czerwoną ścianę. W tym samy momencie nacisnęła spust i jej działo jonowe wystrzeliło jeden pocisk, wybijając dziurę w śmiercionośnej ścianie. Przeleciała. Zignorowała pikanie kontrolek awaryjnych i ostrzeżenie o uszkodzeniu lewego skrzydła. Strzeliła ponownie z działa jonowego. Kula jonów trafiła w barierę ochronną, wyłączając ją na chwilę. Maya przeleciała przez barierę, kiedy nagle lewy silnik eksplodował. Otarła się o ścianę długiego korytarza, krzesząc morze iskier. Dopiero po chwili skontrowała, ale statek i tak znosiło. Rozdarły się chyba wszystkie kontrolki. System stabilizatorów nie dawał rady utrzymać statku w poprawnej pozycji. 
- Przebudowuję elektronikę lewego skrzydła, proszę czekać.
Maya nie usłyszała tego komunikatu. Była zaślepiona tylko jednym celem. Znała na pamięć układ wnętrza Gwiazdy Śmierci, a jej statek był na tyle mały. Chciała rozbić się o główny rdzeń maszyny. Skręciła ostro, próbując wlecieć w lewy szyb. Statek nie zareagował dość szybko i uderzyła dość mocno o ścianę. Coś urwała lecz, leciała dalej. Nagle w pogoń ruszyły za nią niewielkie roboty, strzelające ze zwykłych pocisków balistycznych. Działka Vulcan z wybuchową amunicją robiły sieczkę z jej poszycia. Deszcz iskier wystrzelił jej w twarz. W ostatniej chwili zasłoniła się ręką, parząc ją dotkliwie. Zacisnęła jednak mocniej zęby i parła dalej. Była już tak blisko! Ogon jej statku eksplodował. Pociągnęła z całej siły ster do siebie i pedałami skręciła w lewo. W ta stronę statek jeszcze skręcał i udało się jej wlecieć w odpowiedni korytarz, urywając tylko fragment prawego skrzydła. Zgubiła goniące ją roboty. Korytarz podnosił się do góry, lecz wraz z ogonem, statek stracił możliwość zmieniania wysokości. W końcu uderzyła w podłogę. Siłą odrzutu nacierała ciągle do przodu, zostawiając za sobą morze iskier. Nadzieja zajaśniała w jej sercu, kiedy zobaczyła jasne światło na końcu tunelu. Zaśmiała się ironicznie kojarząc, że to światełko to nie wybawienie, tylko jej śmierć. Koniec tunelu zbliżał się szybko. Nagle przeleciała przez przejście. Zdążyła jeszcze zobaczyć ogromną szklaną tubę, w środku której tańczyły wszystkie kolory. Śmiech zmienił się z ironicznego w histeryczny. 

Nagła eksplozja wstrząsnęła całą jednostką.

***
Morale walczących obrońców drastycznie zmalało, kiedy zobaczyli Gwiazdę Śmierci. Kiedy jednak pojazd zaczął spadać na dół, wszystkich ogarnął szał radości. Kiedy Gwiazda Śmierci uderzyła w morzę, cała planeta odczuła nagły wstrząs. Bez dowódcy, napastnicy rozproszyli się i zostali szybko pokonani. Nikt jednak nigdy nie dowiedział się, czemu Gwiazda Śmierci zawiodła w kluczowym momencie...
~~~~

  • Digg
  • Del.icio.us
  • StumbleUpon
  • Reddit
  • RSS

0 komentarze:

Prześlij komentarz