RSS

Śmiertelna konieczność

Geraltem z Rivii, wiedźmin kontra Drizztem Do'urden, mroczny elf. Kto wygra? Tylko jeden mistrz miecza może przeżyć...

Jest to bardzo stara opowiastka, napisana przeze mnie lata temu. Nie spodziewałbym się tu ani zabójczego stylu ani fajerwerków.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

 … Stali naprzeciw siebie, mierząc się lodowatym wzrokiem. Ani Drizzt ani Geralt nie chcieli tej walki, jednak zbyt wiele sił żądało, aby dwaj najlepsi na świecie szermierzy o podobnych ideałach, znienawidzonych przez ludzi, ściganych przez śmierć... stoczyli dziś śmiertelny pojedynek.

Geralt powolnym ruchem sięgnął po swój stalowy miecz, a kiedy dłoniom poczuł wygodną rękojeść oręża, zdecydowanym, szybkim ruchem wyszarpnął ostrze z pochwy.

Drizzt również dobył swoje sejmitary. Drow rozglądnął się po piaszczystej arenie, na której oboje stali. Żadnych widzów, żadnych dźwięków... Jedynie bicie ich serc oraz spokojne oddechy.
 - Nie chce z tobą walczyć – rzekł bardzo powoli mroczny elf. – Ale zostałem do tego zmuszony. Wiedźmin od razu zrozumiał prawdę, lecz nie było już odwrotu. Tylko jeden mógł przeżyć
- Ktoś się nami bawi. Też nie chcę z tobą walczyć, ale już za późno... – odpowiedział Geralt cicho, szorstkim głosem.
- Zakończmy to – odparł stanowczym tonem Drizzt.

W lawendowych oczach Drowa zapłonęły ognie determinacji. Z niezwykłą szybkością mroczny elf znalazł się przy wiedźminie i zaczął swój zapierający w dech taniec ostrzy. Wirował i ciął, przy każdym uderzeniu chcąc zakończyć ten koszmar. Łowca, który wydawał się zniknąć dawno temu, powoli znów przejmował kontrolę nad Drizztem.

Wiedźmin z trudnością bronił się przed atakami mrocznego elfa. Drizzt atakował zaciekle i niezwykle szybko. Geralt wiedział, że w końcu mroczny elf przebije się przez jego obronę, jeśli czegoś nie wymyśli.
Dźwięk uderzenia stali powtarzał się niezwykle często. Gdyby ktoś obserwował ten pojedynek, zobaczyłby jedynie rozmazane kształty
.
Geralt sparował lecące równocześnie oba ostrza, wykonując piruet. Spróbował uderzyć Drowa pięścią w głowę, lecz Drizzt uchylił się robiąc w tym samym czasie obrót i tnąc po skosie obiema broniami w nogi przeciwnika. Geralt wbił broń w ziemię i sejmitar czarnego elfa zatrzymał się nagle na ostrzu stalowego miecza, powodując deszcz iskier. Geralt od razu wykorzystał okazję i kopnął Drowa w pierś, odrzucając go do tył na plecy. Elf natychmiast zrobił przewrót w tył, kończąc pozycją obronną, stojąc nisko na nogach, lecz Geralt nie miał zamiaru atakować. Zaraz po odepchnięciu Drowa, sięgnął błyskawicznie wolną ręką do kieszeni na pasku i wyciągnął niewielką buteleczkę z niebieskim płynem. Wypił „Zamieć” jednym duszkiem i cisnął pojemnikiem o ziemię. Teraz refleks i szybkość wiedźmina były znacząco poprawione. Drow stał już na nogach, więc Geralt, trzymając miecz równolegle do ziemi, jednym skokiem znalazł się przy przeciwniku, przejmując inicjatywę. Atakował szeroko, luźno machając ręką. Wiedźmin chciał uderzać jak najbardziej chaotycznie, sztucznie spowalniając swoje ruchy. Przez kilka długich sekund uderzał cios za ciosem, systematycznie wypracowując sobie przewagę. Nagle wiedźmin zaatakował z pełną szybkością, na jaką go było teraz stać, lecz jego uderzenia najwyżej powodowały zadrapania. Drizzt instynktownie odbijał ostrze, nie dając po sobie znać, że długo takiego tempa nie wytrzyma. Drow zmrużył oczy, wiedząc, że to co zrobi, będzie ryzykowne. Wszystko działo się jakby czas zwolnił kilkunastokrotnie. Drizzt odbił ostrze Geralta i rzucił się ramieniem na wiedźmina. Zgodnie z przewidywaniem, człowiek zrobił unik i ciął z półobrotu w lecącego już płasko nad ziemią elfa, lecz ten przytomnie zablokował uderzenie lewym sejmitarem. Prawą ręka elf dotknął ziemi i przeleciał twardo przez ramie, wyzwalając od razu swoją zdolność, patrząc w oczy przeciwnika. Drowa otoczyła nagle nieprzenikniona, czarna chmura i rozrosła się, pochłaniając Geralta. Nie wiedząc z czym ma do czynienia, wiedźmin odskoczył w tył, uderzając chmurę z Aarda. Energia znaku przeleciała jednak tylko przez ciemność, nie czyniąc jej zupełnie nic. Nagle jego amulet zadrgał i wiedźmin ciął za sobą mieczem na odlew, spodziewając się zdradzieckiego ataku. Stalowy brzeszczot nie napotkał żadnego oporu. Wiedząc, że nie może dać mrocznemu elfowi żadnej przewagi, wskoczył w chmurę, polegając na swemu słuchu. Nikły szelest z prawej. Machnął w tamtym kierunku mieczem. Wstrząs w ręce, oznaczający sparowanie jego ataku. Świst nad jego ramieniem. Szybko uchylił się po skosie, tnąc z góry na dół. Kolejny wstrząs oznaczający nieudany atak. Lekki zgrzyt skórzanej zbroi. Geralt podskoczył, zasłaniając się po skosie. Kilkanaście centymetr nad ziemią ciął na odlew z lewej strony. Miecz przeciął jedynie powietrze.

Geralt stracił orientację. Wiedząc, że może nie zdążyć, uderzył dłoniom w ziemię, schylając się równocześnie. Fosforyzujący zielenią klosz zajaśniał na krótką chwilę, odpychając równocześnie uderzenie z lewej strony. Będąc ciągle nisko na nogach, ciął mieczem z rozmachu w domniemane nogi elfa, lecz gdy jego broń nie napotkał oporu, składając palce w lewej ręce, zaatakował Aardem przed siebie. Drow uderzony siłą porównywalną do młota, poleciał w tył, opuszczając kulę ciemności i wyrżną ciężko plecami o ziemię. Będąc ogłuszonym, przeturlał się na bok, walcząc z otumanieniem.
- Guenhwyvar! – zawołał Drizzt.

Geralt wyleciał od razu za Drizztem. Kiedy ciemność w końcu opuściła wiedźmina, zobaczył on leżącego na ziemi Drowa. Nagle usłyszał skandowanie elfa, w tym samym czasie co poczuł drganie amuletu. Spodziewając się magicznego ataku, skrzyżował przeguby, uwalniając magię znaku Heliotropu. Niebieska kula, niczym fala uderzeniowa, rozproszyła się dookoła wiedźmina, odpychając atak, który pojawił się za nim. Nie spodziewając się takiego ruchu, Geralt zaatakował na odlew za plecami, obracając się równocześnie. Zobaczył czarną panterę, gotującą się do ponownego ataku. Łącząc szybko fakty, wypuścił stalowy miecz z ręki i sięgnął po srebrny. Nie zdążył. W momencie kiedy brzeszczot wbił się płytko w ziemię, czarny kot rzucił się Geraltowi do gardła. Amulet siwowłosego drgał jak szalony. Nie tracąc zimnej krwi, Geralt złapał w ostatnim momencie magicznego stwora za szyję i zaczął okładać łeb pantery. Nabijane srebrnymi ćwiekami rękawice po raz kolejny zdały egzamin. Już po chwili kot zrezygnował z ataku i chciał się wycofać, lecz Geralt go nie puszczał. Kot bezsilnie drapał łapami w ziemię po bokach wiedźmina, chcąc się oswobodzić. Po dwóch sekundach wiedźmin zadał ostatni cios i odepchnął kota kolanem. Oszołomiona pantera upadła na bok, lecz momentalnie wstała, chwiejąc się na nogach. Zanim jeszcze kot zdążył wstać, Geralt był już na nogach, wyciągając srebrny miecz z pochwy.

Drizzt przez kilka długich sekund walczył z nieznośnym oszołomieniem. Kiedy po raz ostatni potrząsnął głową, zobaczył siwowłosego, idącego szybko w stronę Guenhwyvar mieczem
w dłoni. Jak przez sen widział szybkie kłucie wiedźmińskiego miecza w tułów kota. Jak
w swoim największym koszmarze, zobaczył nieudany unik kota. Jej jęk.

- Guenhwyvar, wracaj! – krzyknął niemalże płaczliwym tonem.

Kiedy pantera zaczęła się, niczym czarny dym, rozpływać w nicość, mroczny elf już był na nogach, ze wściekłością szarżując na wiedźmina. Geralt odwrócił się w stronę Drowa i ze spokojem czekał na atak. Wiedział, że nie zdąży dobiec do swojego brzeszczotu. Z łatwością uniknął nożycowego ataku Drizzta. Tak samo jak z łatwością bronił się przed następnymi atakami Drowa. Mroczny elf był wściekły. Zbyt wściekły na walkę. Geralt żałował, że ten pojedynek musi się zakończyć w ten sposób. Sparował kolejne uderzenie Drizzta, unikając drugiego ostrza Łowcy. Krótkim machnięciem uderzył w ramie elfa, raniąc go dotkliwie. Drizzt stracił równowagę. Popatrzył się jeszcze w oczy wiedźmina. Lecz ten się nie zawahał i zakończył walkę, trafiając mieczem idealnie między żebra przeciwnika, przebijając jego serce. Puścił klingę srebrnego oręża , pozwalając aby ciało upadło na ziemię. Chwile stał w bezruchu, aż w końcu rzekł:
- Odpoczywaj w pokoju – powiedział patrząc na ciało Drizzta.

Po tym podszedł do miejsca gdzie leżał stalowy miecz i wsadził go do pochwy. Nagle obok niego otworzył się owalny portal, przez który przeszedł bez zastanowienia.

Geralt zostawił swój srebrny oręż, tłumacząc sobie, że po walce, był on zbyt zniszczony, aby można go było naprawić. To nie było prawdą. Wprawny kowal bez problemu przekułby ten miecz. Tak na prawdę wiedźmin porzucił go, ponieważ za każdym razem, gdy dobyłby tego ostrza, przypominałaby mu się, tragiczna w skutkach, walka z mrocznym elfem, Drizztem.

Wierzcie mi lub nie, ale Geralt, który ciągle uparcie twierdzi, że nie ma uczuć, dotkliwie odczuł tą walkę. Do dziś szuka zemsty, za zmuszenie go do pojedynku z Drizztem. Ze wszystkich krzywd, które los wyrządził Geraltowi, ta walka, była najgorszą.


Fragment z pamiętnika „Pół wieku poezji” autorstwa Jaskra.  

  • Digg
  • Del.icio.us
  • StumbleUpon
  • Reddit
  • RSS

0 komentarze:

Prześlij komentarz